Czy seks musi cieszyć?
Czy seks musi cieszyć?
Wpadło mi dziś takie o to pytanie do głowy.
We współczesnym świecie seks wylewa się zewsząd.
Ludzie szaleją na jego punkcie, zdradzają, olewają innych ludzi, łamią obietnice, dobre obyczaje, niszczą najlepsze związki.
Fakt - bywa przyjemny i przynosi zaspokojenie.
Ale mam wrażenie, że wokół niego narosła jakaś legenda. Już nie chodzi o to, że jest interesujący, bo jest tajemniczy (jak to było jeszcze trochę za pokolenia naszych rodziców). Chodzi o to, że ludzie mają obsesję na jego punkcie, muszą go uprawiać, a ten kto tego nie chce jest dziwny lub ma coś nie tak z głową i powinien iść do seksuologa. Jeśli dla kogoś seks jest obowiązkiem a nie przyjemnością też mówi się, że albo nie wie jak się go uprawia, albo ma źle dobranego partnera.
Serio? Trzeba się tym tak cieszyć, uważać go za obowiązek i jakiś niepodważalny element życia, związku?
We współczesnym świecie seks wylewa się zewsząd.
Ludzie szaleją na jego punkcie, zdradzają, olewają innych ludzi, łamią obietnice, dobre obyczaje, niszczą najlepsze związki.
Fakt - bywa przyjemny i przynosi zaspokojenie.
Ale mam wrażenie, że wokół niego narosła jakaś legenda. Już nie chodzi o to, że jest interesujący, bo jest tajemniczy (jak to było jeszcze trochę za pokolenia naszych rodziców). Chodzi o to, że ludzie mają obsesję na jego punkcie, muszą go uprawiać, a ten kto tego nie chce jest dziwny lub ma coś nie tak z głową i powinien iść do seksuologa. Jeśli dla kogoś seks jest obowiązkiem a nie przyjemnością też mówi się, że albo nie wie jak się go uprawia, albo ma źle dobranego partnera.
Serio? Trzeba się tym tak cieszyć, uważać go za obowiązek i jakiś niepodważalny element życia, związku?
- _Magnolia_
- Posty: 978
- Rejestracja: 12 paź 2012, 20:11
- Płeć: Kobieta
- Lokalizacja: Warszawa
Re: Czy seks musi cieszyć?
Ruta, jakbym mogła, to za ten temat bym Cię objęła wreszcie ktoś, kto się nad tym zastanowił!
Właśnie ta sprawa, że mówi się o tym otwarcie, każdy z każdym robi, że gdyby nie proszki i prezerwatywy, to by każdy z każdym by narobił dzieciaka, jego wartość po prostu się zatraciła. Gdy naprawdę niechciany dzieciak przychodzi na świat, to ludzie biorą kobietę na margines, bo dupy dała i dzieciaka zrobiła, jakby plemnik nie wiadomo skąd przylazło i ją zapłodniło, a gdy dzieciaka nie ma, to jest wszystko ok. Oczywiście nie wspomnę jak to choroby się roznaszają drogą płuciową.
Rozumiem, że dla pary jest to ważnym elementem, dla jednych ważniejszy, dla innych mniej, ale powinno być czymś intymnym, nie publicznym. Do czego to podobne, żeby było wstydem być dziewicą/prawiczkiem? Po co ludzie sobie stwarzają limity do utracenia? Dupa jest właściwie czyja? Jak na razie każdy ma swoją i powinien swojej pilnować. W ogóle jest paskudna sprawa, bo nawet ciało wygląda na publiczne, dziewczyna powinna nosić duże dekolty, pokazać uda... Chłopak dotyka tam, gdzie nie trzeba, jakby sprawdzał krowę na targu czy będzie dobra dla gospodarstwa... I to w publiczności! Prywatnie niech robią co chcą, ich sprawa, ale on maca i się cieszy na oczach jego kolegów, którzy patrzą i też się cieszą, normalne? Gdy dziewczyna nie pozwala, to jest nie mile widziana. Oglądanie pornusów jest uważane za normalne... Zszokowana jestem gdy słucham pseudoznawców od seksuologii, którzy nie wiadomo skąd biorą przykłady i uważają, że wszystko wiedzą, a szufladkują innych, którzy myślą inaczej.
Szczerze, z ręką na sercu, gdy na to wszystko patrzę mam wrażenie, że mam burdel przed oczami, przecież powinny być jakieś granice i intymność.
Osobiście uważam, patrząc na to wszystko, że to nie jest najważniejszy element życia i związku, lecz najważniejsza jest miłość, czyli nie tylko uczucie, ale także wzajemna akceptacja, rozumienie i wspieranie, bo do tego trzeba mieć naprawdę dużą odwagę skoro dużo ludzi traktuje innych powierzchownie albo nawet lekceważąco, szybko oceniają i wyśmiewają. Gdy tylko ktoś ma problem nie ma przy nim nikogo, a rozumieć nie każdy rozumie, bo trzeba mieć swoją filozofię i obserwacje życia, jakąś realną wiedzę na różne tematy, czyli być na pewnym poziomie intelektualnym. Po prostu nie każdy potrafi z mózgu korzystać, ani czuć co serce mówi, czyli części należące do górnej części ciała.
Denerwuje mnie gdy ktoś jest uważany za chory, nienormalny, gdy nie chce tego robić. Niekoniecznie może to być sprawa związana z traumą, kompleksami czy innym, może być niepewność, nie być do tego gotowym, dojrzałym, a też przecież przeciwieństwa istnieją, tzn. tak jak istnieją osoby, które ciągle o tym myślą i by codziennie robiły, tak istnieją takie, które same z siebie w ogóle o tym nie myślą i ich nie ciągnie. Wygląda na to, jakby wszyscy musieli robić, inaczej to oznak choroby.
Według mnie aby to tego sposobu myślenia dojść trzeba być nonkonformistą i umieć obserwować i myśleć, czyli nie łykać wszystkiego bez pytań, tylko się zastanowić nad tym czy jest to właściwe i czy chce się iść za nurtem, czy dlatego, że naprawdę tego się chce czy dlatego, że to inni oczekują.
Właśnie ta sprawa, że mówi się o tym otwarcie, każdy z każdym robi, że gdyby nie proszki i prezerwatywy, to by każdy z każdym by narobił dzieciaka, jego wartość po prostu się zatraciła. Gdy naprawdę niechciany dzieciak przychodzi na świat, to ludzie biorą kobietę na margines, bo dupy dała i dzieciaka zrobiła, jakby plemnik nie wiadomo skąd przylazło i ją zapłodniło, a gdy dzieciaka nie ma, to jest wszystko ok. Oczywiście nie wspomnę jak to choroby się roznaszają drogą płuciową.
Rozumiem, że dla pary jest to ważnym elementem, dla jednych ważniejszy, dla innych mniej, ale powinno być czymś intymnym, nie publicznym. Do czego to podobne, żeby było wstydem być dziewicą/prawiczkiem? Po co ludzie sobie stwarzają limity do utracenia? Dupa jest właściwie czyja? Jak na razie każdy ma swoją i powinien swojej pilnować. W ogóle jest paskudna sprawa, bo nawet ciało wygląda na publiczne, dziewczyna powinna nosić duże dekolty, pokazać uda... Chłopak dotyka tam, gdzie nie trzeba, jakby sprawdzał krowę na targu czy będzie dobra dla gospodarstwa... I to w publiczności! Prywatnie niech robią co chcą, ich sprawa, ale on maca i się cieszy na oczach jego kolegów, którzy patrzą i też się cieszą, normalne? Gdy dziewczyna nie pozwala, to jest nie mile widziana. Oglądanie pornusów jest uważane za normalne... Zszokowana jestem gdy słucham pseudoznawców od seksuologii, którzy nie wiadomo skąd biorą przykłady i uważają, że wszystko wiedzą, a szufladkują innych, którzy myślą inaczej.
Szczerze, z ręką na sercu, gdy na to wszystko patrzę mam wrażenie, że mam burdel przed oczami, przecież powinny być jakieś granice i intymność.
Osobiście uważam, patrząc na to wszystko, że to nie jest najważniejszy element życia i związku, lecz najważniejsza jest miłość, czyli nie tylko uczucie, ale także wzajemna akceptacja, rozumienie i wspieranie, bo do tego trzeba mieć naprawdę dużą odwagę skoro dużo ludzi traktuje innych powierzchownie albo nawet lekceważąco, szybko oceniają i wyśmiewają. Gdy tylko ktoś ma problem nie ma przy nim nikogo, a rozumieć nie każdy rozumie, bo trzeba mieć swoją filozofię i obserwacje życia, jakąś realną wiedzę na różne tematy, czyli być na pewnym poziomie intelektualnym. Po prostu nie każdy potrafi z mózgu korzystać, ani czuć co serce mówi, czyli części należące do górnej części ciała.
Denerwuje mnie gdy ktoś jest uważany za chory, nienormalny, gdy nie chce tego robić. Niekoniecznie może to być sprawa związana z traumą, kompleksami czy innym, może być niepewność, nie być do tego gotowym, dojrzałym, a też przecież przeciwieństwa istnieją, tzn. tak jak istnieją osoby, które ciągle o tym myślą i by codziennie robiły, tak istnieją takie, które same z siebie w ogóle o tym nie myślą i ich nie ciągnie. Wygląda na to, jakby wszyscy musieli robić, inaczej to oznak choroby.
Według mnie aby to tego sposobu myślenia dojść trzeba być nonkonformistą i umieć obserwować i myśleć, czyli nie łykać wszystkiego bez pytań, tylko się zastanowić nad tym czy jest to właściwe i czy chce się iść za nurtem, czy dlatego, że naprawdę tego się chce czy dlatego, że to inni oczekują.
Re: Czy seks musi cieszyć?
To tak naprawdę pytanie o aspekt kulturowy. Jaka kultura takie podejście do seksu. A jakie jest odpowiednie? Takie, które odpowiada nam i naszemu partnerowi/partnerce. Patrzenie na innych w każdej ze sfer jest głupie i zazwyczaj nie niesie za sobą nic dobrego. Podążanie za opiniami i głosami innych też.
Re: Czy seks musi cieszyć?
Temat dość ciekawy, przyznaję. Odpowiedź na niego jest akurat troszeczkę złożona.
Czy seks musi cieszyć i jeżeli ktoś nie chce go uprawiać, to coś jest nie tak? To zależy, od tego jakie ktoś ma doświadczenia. Jeżeli u kogoś wszystko w życiu było w porządku, nie miał żadnych traum, bądź wpływających na to chorób i ma za sobą inicjację seksualną, to owszem, seks powinien być jego naturalnym elementem życia. Takim jesteśmy gatunkiem, że seks z czasem staje się dla nas czymś ważnym i czymś czego instynktownie pragniemy. No i oczywiście jest najwyższą forma przyjemności dla człowieka.
Nie musi być z kolei elementem naszego życia, jeżeli stało się coś, co zaburzyło nasze prawidłowe funkcjonowanie, bądź jeżeli zwyczajnie tego jeszcze nie poznaliśmy.
Czy seks musi cieszyć i jeżeli ktoś nie chce go uprawiać, to coś jest nie tak? To zależy, od tego jakie ktoś ma doświadczenia. Jeżeli u kogoś wszystko w życiu było w porządku, nie miał żadnych traum, bądź wpływających na to chorób i ma za sobą inicjację seksualną, to owszem, seks powinien być jego naturalnym elementem życia. Takim jesteśmy gatunkiem, że seks z czasem staje się dla nas czymś ważnym i czymś czego instynktownie pragniemy. No i oczywiście jest najwyższą forma przyjemności dla człowieka.
Nie musi być z kolei elementem naszego życia, jeżeli stało się coś, co zaburzyło nasze prawidłowe funkcjonowanie, bądź jeżeli zwyczajnie tego jeszcze nie poznaliśmy.
Nie bywa , tylko jest - tak są stworzone nasze organizmy i umysły, że to właśnie seks jest tym co odbieramy jako najbardziej przyjemne.Ruta pisze: Fakt - bywa przyjemny i przynosi zaspokojenie.
Z tym, że coś w tym jest, jeżeli ktoś jest już po inicjacji seksualnej, a seks nie jest przyjemnością dla niego, to znaczy, że faktycznie coś się nie tak dzieje w łóżku. Seksu trzeba się nauczyć, bo nie każdy jest w tym dobry z natury. Tak samo jak nie wszyscy ludzie pasują do siebie w łóżku, przez co i tutaj trzeba znaleźć sobie dopasowanie. Jedno co jest pewne - jeśli obydwie osoby są już ogarnięte w temacie seksu, umieją to dobrze robić, a i pasują wzajemnie do siebie w tych sprawach, to seks na będzie dla nich czymś niesamowitym, do czego będzie ich wciąż ciągnąć.Ruta pisze:Jeśli dla kogoś seks jest obowiązkiem a nie przyjemnością też mówi się, że albo nie wie jak się go uprawia, albo ma źle dobranego partnera.
Nic nie trzeba - po prostu jak już wszystko zacznie się w tym układać, to się nie ma nic do gadania, bo instynkty, pragnienia i żądze oraz wspomnienia tego jak przyjemnie było, będą silniejsze od naszego widzimisię.Ruta pisze: Serio? Trzeba się tym tak cieszyć, uważać go za obowiązek i jakiś niepodważalny element życia, związku?
Tutaj zgadzam się z tobą całkowicie. Ludzie zniszczyli wiele całą mistyczną otoczkę wokół współżycia i obecnie robią burdel z tego wszystkiego. Oczywiście, każdego prywatna sprawa jak sam prowadzi swoje życie intymne, ale irytuje mnie powszechne, publiczne, medialne upodlenie tego wspaniałego aktu._Magnolia_ pisze: Rozumiem, że dla pary jest to ważnym elementem, dla jednych ważniejszy, dla innych mniej, ale powinno być czymś intymnym, nie publicznym. Do czego to podobne, żeby było wstydem być dziewicą/prawiczkiem? Po co ludzie sobie stwarzają limity do utracenia? Dupa jest właściwie czyja? Jak na razie każdy ma swoją i powinien swojej pilnować. W ogóle jest paskudna sprawa, bo nawet ciało wygląda na publiczne, dziewczyna powinna nosić duże dekolty, pokazać uda... Chłopak dotyka tam, gdzie nie trzeba, jakby sprawdzał krowę na targu czy będzie dobra dla gospodarstwa... I to w publiczności! Prywatnie niech robią co chcą, ich sprawa, ale on maca i się cieszy na oczach jego kolegów, którzy patrzą i też się cieszą, normalne? Gdy dziewczyna nie pozwala, to jest nie mile widziana. Oglądanie pornusów jest uważane za normalne... Zszokowana jestem gdy słucham pseudoznawców od seksuologii, którzy nie wiadomo skąd biorą przykłady i uważają, że wszystko wiedzą, a szufladkują innych, którzy myślą inaczej.
Szczerze, z ręką na sercu, gdy na to wszystko patrzę mam wrażenie, że mam burdel przed oczami, przecież powinny być jakieś granice i intymność.
Z tym, że elementem składowym samej miłości jest właśnie seks, bez którego miłość nie może istnieć i nie utrzyma się jeśli nie będzie on dobrze wychodził. Z czasem przekonałem się, że to jednak seks jest tym, co warunkuje najwięcej w relacji uczuciowej._Magnolia_ pisze: Osobiście uważam, patrząc na to wszystko, że to nie jest najważniejszy element życia i związku, lecz najważniejsza jest miłość, czyli nie tylko uczucie, ale także wzajemna akceptacja, rozumienie i wspieranie, bo do tego trzeba mieć naprawdę dużą odwagę skoro dużo ludzi traktuje innych powierzchownie albo nawet lekceważąco, szybko oceniają i wyśmiewają.
Jak najbardziej masz rację z tym, że nie każdy jest gotowy, bądź wystarczająco dojrzały na seks. Nie zgodzę się jednak, że z osobami, które w ogóle nie czuję potrzeby uprawiania seksu jest wszystko w porządku. Jeżeli ktoś nie odczuwa czegoś, co jest podstawowym elementem życia swojego gatunku (a seks jest jednak z naszych podstawowych potrzeb), to zdecydowanie jest coś z nim nie tak. Przyczyną może być choroba, złe przeżycia, bądź jeszcze coś innego - ale na pewno coś jest nie w porządku._Magnolia_ pisze: Denerwuje mnie gdy ktoś jest uważany za chory, nienormalny, gdy nie chce tego robić. Niekoniecznie może to być sprawa związana z traumą, kompleksami czy innym, może być niepewność, nie być do tego gotowym, dojrzałym, a też przecież przeciwieństwa istnieją, tzn. tak jak istnieją osoby, które ciągle o tym myślą i by codziennie robiły, tak istnieją takie, które same z siebie w ogóle o tym nie myślą i ich nie ciągnie. Wygląda na to, jakby wszyscy musieli robić, inaczej to oznak choroby.
Bycie konformistą bądź nonkonformistą nie ma tu nic do rzeczy - źle rozumiesz te pojęcia. Warunkują one to czy człowiek dostosowuje się do stanowiska ogółu - i tu masz rację, ale łączenie nonkonformizmu z jakąś konkretną opinią jest ogromnym nadużyciem. Kilku nonkonformistów jak najbardziej może mieć różniące się od siebie zdania._Magnolia_ pisze: Według mnie aby to tego sposobu myślenia dojść trzeba być nonkonformistą i umieć obserwować i myśleć, czyli nie łykać wszystkiego bez pytań, tylko się zastanowić nad tym czy jest to właściwe i czy chce się iść za nurtem, czy dlatego, że naprawdę tego się chce czy dlatego, że to inni oczekują.
Bzdura. Wewnątrz jednej kultury podejścia do tego tematu mogą się całkowicie różnić wśród wielu osób, co już teraz wyraźnie widać - wystarczy porozmawiać z nieco szerszą grupa osób i już zauważy się ogromną ilość różnic w opiniach.Patorek pisze:To tak naprawdę pytanie o aspekt kulturowy. Jaka kultura takie podejście do seksu.
Re: Czy seks musi cieszyć?
spotykałam się z pewnym chłopakiem, swego czasu powiedziałam mu że potrzebuje jeszcze trochę czasu aby uprawiać z nim seks a on mi odparł że on może spokojnie poczekać i dobrze mu jak jest.._Magnolia_ pisze:Denerwuje mnie gdy ktoś jest uważany za chory, nienormalny, gdy nie chce tego robić.
zastanowiło mnie to i zapytałam czy seks nie sprawia Ci przyjemności? odpowiedział że nie
więc brnęłam dalej i zapytałam dlaczego to robi skoro miał ileś partnerek a on że z ciekawości..
myślę sobie (z ciekawości to można powiedzieć przed 1 razem.. no ale dobra..) pytam dalej, a co z posiadaniem dzieci? zmusisz się do seksu? a on że tak jeśli będzie taka potrzeba
no więc, to jest dziwne! przynajmniej dla mnie i nie wyobrażałam sobie kontynuacji dalszej znajomości..
dla mnie seks jest ważny i prędzej czy później jak z kimś jestem on musi paść, nie dlatego że tak trzeba, tylko to co napisał SNOWDOG:
kurczę, przecież cielesność z drugim człowiekiem to jest coś najlepszego, kiedy jest uczucie i chcesz podzielić się z tym co masz w sobie najlepszego - a jest to ciało, czy nie jest to piękne, tak po prostu?SNOWDOG pisze: Z czasem przekonałem się, że to jednak seks jest tym, co warunkuje najwięcej w relacji uczuciowej
nie zrozumiem nigdy jeśli ktoś mówi, że nie będzie tego robił bo tak (i nie jest księdzem) no nie zrozumiem..
podam inny zupełnie przykład, jesteś na imprezie (tak wiem, ostatni raz byłaś dwa lata temu, no ale.. wyobraź sobie taką sytuację) albo na mnie sobie wyobraź o! ja jestem na imprezie, wszyscy piją a ja nie i nie biorę ani antybiotyków, nie jestem kierowcą, ani nie uprawiam sportu, więc dlaczego nie piję? nie, nie jestem alkoholiczką.. a więc to jest na pewno dziwne i pewnie na coś choruję_Magnolia_ pisze:Wygląda na to, jakby wszyscy musieli robić, inaczej to oznak choroby.
kurczę no te łatki tak prosto się przykleja, tak się rodzą plotki, ale jednak to może był zły przykład..
gdzie porównywać picie alkoholu które serio nie jest nam potrzebne do życia aniżeli taki seks.. ale chodziło mi że jak nie robisz jak większość to na pewno jest to oznaka choroby..ehh.
- _Magnolia_
- Posty: 978
- Rejestracja: 12 paź 2012, 20:11
- Płeć: Kobieta
- Lokalizacja: Warszawa
Re: Czy seks musi cieszyć?
Ach, przekonałeś się... Właśnie co ja napisałam:SNOWDOG pisze:Z tym, że elementem składowym samej miłości jest właśnie seks, bez którego miłość nie może istnieć i nie utrzyma się jeśli nie będzie on dobrze wychodził. Z czasem przekonałem się, że to jednak seks jest tym, co warunkuje najwięcej w relacji uczuciowej.
nie miałam na myśli jedynie takich, którzy bawią się w pójście do łóżka pomimo że nic ich nie łączy, miałam także na myśli tych ludzi, którzy w krótkim czasie od momentu poznania się poszli do łóżka, bo uważają, że już tak się kochają, że to jest ich miłość życia, że muszą zrobić, bo to dla nich dowód miłości, potem okazuje się, że to nie była miłość życia i cykl się powtarza._Magnolia_ pisze:każdy z każdym robi, że gdyby nie proszki i prezerwatywy, to by każdy z każdym by narobił dzieciak
Niech zaczną takie osoby w wieku 16 lat, do lat 25 zaliczyli mnóstwo partnerów i łóżek. Jak to wygląda?
Są tacy, którzy się śmieją z ludzi, którzy czekają do ślubu, ale osobiście się temu nie dziwię i nie mam na myśli, że wchodzą sprawy religijne, tylko to, że jak znalezli autentycznie partnera na całe życie, to przynajmniej ma się szansę, że z właściwą osobą się robi. Oczywiście nie ma gwarancji, że nie będzie rozwodu, ale lepiej to, niż przeturlać się przez nie wiadomo ile łóżek z nie wiadomo iloma partnerami.
Człowiek cały czas się ewoluuje i oddala się od stanu zwierzęcego. Świat jest coraz bardziej skomplikowany do zrozumienia, każdy ma swoje myśli, obserwacje, niż jakie były dawniej, także i potrzeby się zmieniają, bo dostosuje się do tego życia obecnego. Wszystko zależy od tego, kto jest na jakim poziomie intelektualnym i co stawia na piedestał w swojej skali wartości.SNOWDOG pisze:Nie zgodzę się jednak, że z osobami, które w ogóle nie czuję potrzeby uprawiania seksu jest wszystko w porządku. Jeżeli ktoś nie odczuwa czegoś, co jest podstawowym elementem życia swojego gatunku (a seks jest jednak z naszych podstawowych potrzeb), to zdecydowanie jest coś z nim nie tak. Przyczyną może być choroba, złe przeżycia, bądź jeszcze coś innego - ale na pewno coś jest nie w porządku.
Poruszę sprawę trochę inaczej, bo ciekawa jestem co Ty powiesz, skoro uważasz, że seks jest podstawowym elementem życia. Jak na pewno wiesz, kobieta w pewnym wieku dostaje menopauzę, jest dla kobiety bardzo trudny okres życia w którym zle się czuje, jest poddenerwowana, dostaje uderzenia, czyli brakuje powietrza, strasznie jej gorąco, słabo się robi, gdy trwa to latami musi uważać na serce, bo może dostać zawał. Co wtedy? Musi robić bo mąż tego chce? Bo on czuje impuls i nadal uważa za podstawowym elementem życia? Gdy ktoś coś chce i twierdzi, że realnie ma taką potrzebę, trudno mu zrozumieć sytuację innego człowieka, więc co wtedy? Bierz pod uwagę, że mniej więcej menopauza pojawia się w wieku 45 lat, bywa i pózniej, a nawet wcześniej, i że życie człowieka dochodzi do lat 80 i więcej.
Ma i to jak najbardziej. Z każdym elementem życia człowiek może się zatrzymać i się zastanowić czy musi robić to, co inni uważają, że jest właściwe robić. Strasznie wpływa na człowieka opinie, zachowanie i styl życia ogółu, tak bardzo, że wpływa na życie intymne.SNOWDOG pisze:Bycie konformistą bądź nonkonformistą nie ma tu nic do rzeczy - źle rozumiesz te pojęcia. Warunkują one to czy człowiek dostosowuje się do stanowiska ogółu - i tu masz rację, ale łączenie nonkonformizmu z jakąś konkretną opinią jest ogromnym nadużyciem. Kilku nonkonformistów jak najbardziej może mieć różniące się od siebie zdania.
Nie znam go, ale z tego co mi wiadomo często gdy chłopak się chwali ile to nie miał partnerek okazuje się, że może jedną miał, albo wcale, tylko obciach przyznać się do tego. Do tego wszystkiego niech patrzy na świat dookoła, to już zupełnie biedak nie wie co powiedzieć, żeby znów nie zostać odrzuconym.Muffinka pisze:no więc, to jest dziwne! przynajmniej dla mnie i nie wyobrażałam sobie kontynuacji dalszej znajomości..
Widzisz, to jest kwestia tego, kto jaką daje do czego wartość. Ty dajesz taką wartość, kto inny powie inaczej. Jest taka sprawa: nie każdy czuje chęć by komuś się tłumaczyć, skoro najprawdopodobniej nie zrozumie. Sama taka jestem, że już od dawna przestałam się komukolwiek tłumaczyć z wielu rzeczy, bo to tylko strata czasu i wiele razy wybuchły kłótnie tylko dlatego, że myślę inaczej. Nigdy nie ma, że ktoś powie "bo tak", zawsze za tym kryją się powody .Muffinka pisze:nie zrozumiem nigdy jeśli ktoś mówi, że nie będzie tego robił bo tak (i nie jest księdzem) no nie zrozumiem..
Re: Czy seks musi cieszyć?
(żeby nie było, przeczytałam cały post)
i... po 45 min musiałam przerwać bo kiedy ehm.. ktoś mnie zbombarduje tyloma rzeczami o sobie to mam po prostu kosmos w głowie.. no bo on powiedział m.in., że swój pierwszy raz zrobił w styczniu tego roku.. i nie, nie ma 25 lat, ma trochę więcej.. (poznaję różnych ludzi w różnym wieku, po prostu ciekawi mnie człowiek a nie jego metryka) i trochę mnie zatkało.. oczywiście powiedział, że zwlekał tyle czasu bo czekał na tą jedyną.. ot romantyk.. tyle, że nie do końca.. bo zrobił to z dziewczyną, z którą był 2 miesiące (!) i stwierdził że zobaczy o co w tym chodzi.. (pisałam, ciekawość jest zawsze przed 1 razem) i tak.. dziwnie było mi go dalej słuchać, skoro jak miał 19 lat to był prawie 3 lata z dziewczyną i nic nic, a potem takie coś.. sama rozumiesz (bądź nie) ale no.. czyż nie jest to dziwne? może tylko dla mnie i okej.
oczywiście, że się kryją.. jakiś czas temu poznałam chłopaka, bardzo gadatliwy, dużo mówił o sobie (ugh!)_Magnolia_ pisze: Nigdy nie ma, że ktoś powie "bo tak", zawsze za tym kryją się powody
i... po 45 min musiałam przerwać bo kiedy ehm.. ktoś mnie zbombarduje tyloma rzeczami o sobie to mam po prostu kosmos w głowie.. no bo on powiedział m.in., że swój pierwszy raz zrobił w styczniu tego roku.. i nie, nie ma 25 lat, ma trochę więcej.. (poznaję różnych ludzi w różnym wieku, po prostu ciekawi mnie człowiek a nie jego metryka) i trochę mnie zatkało.. oczywiście powiedział, że zwlekał tyle czasu bo czekał na tą jedyną.. ot romantyk.. tyle, że nie do końca.. bo zrobił to z dziewczyną, z którą był 2 miesiące (!) i stwierdził że zobaczy o co w tym chodzi.. (pisałam, ciekawość jest zawsze przed 1 razem) i tak.. dziwnie było mi go dalej słuchać, skoro jak miał 19 lat to był prawie 3 lata z dziewczyną i nic nic, a potem takie coś.. sama rozumiesz (bądź nie) ale no.. czyż nie jest to dziwne? może tylko dla mnie i okej.
- _Magnolia_
- Posty: 978
- Rejestracja: 12 paź 2012, 20:11
- Płeć: Kobieta
- Lokalizacja: Warszawa
Re: Czy seks musi cieszyć?
Podkreśliłam te rzeczy, które uderzyły mnie, bo poznajesz faceta, a on na "dzień dobry" sypie Ci informacje o jego życiu seksualnym, do tego podkreślając, żeMuffinka pisze:oczywiście, że się kryją.. jakiś czas temu poznałam chłopaka, bardzo gadatliwy, dużo mówił o sobie (ugh!)
i... po 45 min musiałam przerwać bo kiedy ehm.. ktoś mnie zbombarduje tyloma rzeczami o sobie to mam po prostu kosmos w głowie.. no bo on powiedział m.in., że swój pierwszy raz zrobił w styczniu tego roku.. i nie, nie ma 25 lat, ma trochę więcej.. (poznaję różnych ludzi w różnym wieku, po prostu ciekawi mnie człowiek a nie jego metryka) i trochę mnie zatkało.. oczywiście powiedział, że zwlekał tyle czasu bo czekał na tą jedyną.. ot romantyk.. tyle, że nie do końca.. bo zrobił to z dziewczyną, z którą był 2 miesiące (!) i stwierdził że zobaczy o co w tym chodzi..
Jak dla mnie jest nienormalne, żeby ktoś, kogo widzę pierwszy raz w życiu opowiada takie rzeczy. Jeżeli ktoś tak mi się tłumaczy, to znaczy, że ostro się bawił, a nie że był taki z niego świętoszek w celibacie. Według moich obserwacji, gdy ktoś nieomal na powitanie porusza te tematy, oznacza, że ma tylko to w głowie.Muffinka pisze:jak miał 19 lat to był prawie 3 lata z dziewczyną i nic nic
Re: Czy seks musi cieszyć?
wątpię.. mówił tez o religijności, chodzeniu do kościoła i o czasie który przeznaczał na pracę (dziadek, ojciec - rolnictwo) myślę jednak, że właśnie ta sprawa była na samym końcu.. on mając te ~dzieścia lat nie był gotowy na zakładanie rodziny itd, dla niego to było za wcześnie, a teraz po prostu usilnie szuka.. tylko no.. dla mnie fakt był dziwny, że oddał sie pierwszej lepszej.. no nie wiem jak to zrozumieć logicznie.. mam dla porównania *(wiem, nie powinno się tego robić) dobrego kumpla, który jest faktycznie z innej epoki, wierzy w jedną miłość, jeden seks do końca życia z tą osobą i w wieku 32 lat poznał taką osobę, czyli co, da się? da się.._Magnolia_ pisze:Jak dla mnie jest nienormalne, żeby ktoś, kogo widzę pierwszy raz w życiu opowiada takie rzeczy. Jeżeli ktoś tak mi się tłumaczy, to znaczy, że ostro się bawił, a nie że był taki z niego świętoszek w celibacie. Według moich obserwacji, gdy ktoś nieomal na powitanie porusza te tematy, oznacza, że ma tylko to w głowie.
po prostu nie mogłam zrozumieć, że ktoś kto jest tak nie wiem głęboko wierzący, praca na gospodarce nie jest lekka, dał się jednej osobie tak po prostu.. z ciekawości, zakopując jakieś tam swoje poglądy i obyczaje.. no nie jestem w stanie tego zrozumieć.. myślę, ze to "spowiadanie się" ze swojego życiorysu był aktem desperacji.. przyznał się że rodzice go już trochę męczą o "załóż rodzinę, znajdź kobietę" sam ma dwóch braci i siostrę i oni już dawno po po, a on sam jak palec i jest jakaś presja.. w tym przypadku rodziny.. a przecież zdarza się presja otoczenia stąd ten wylewający się seks zewsząd...
Re: Czy seks musi cieszyć?
Mówiąc ogólnie to jest jak najbardziej poprawnie. Skupiając się na każdym przypadku z osobna to oczywiste, że będą rozbieżności, ale to tyczy się każdego aspektu życia.SNOWDOG pisze:Bzdura. Wewnątrz jednej kultury podejścia do tego tematu mogą się całkowicie różnić wśród wielu osób, co już teraz wyraźnie widać - wystarczy porozmawiać z nieco szerszą grupa osób i już zauważy się ogromną ilość różnic w opiniach.
Re: Czy seks musi cieszyć?
SNOWDOG, to, że coś wynika z potrzeb naturalnych organizmu nie sprawia automatycznie, że jest to niepodważalnym obowiązkiem, a z kimś kto nie chce/nie ma ochoty na seks jest coś nie w porządku. Zdolność do płodzenia to jedno, a odczuwanie satysfakcji ze stosunku to drugie.
Gdyby kwestią chęci uprawiania seksu była jego zajebistość, uprawialibyśmy go tak samo często po 10 latach związku, jak po pół roku. A jednak coś się po takim czasie zmienia.
Poza tym, cieszyć się z seksu, co to znaczy? Czy każdy seks musi cieszyć? Nie trzeba do jednego worka wrzucać podniecenia i satysfakcji z seksu.
Socjopaci też uprawiają seks czy chociażby osoby borderline. Nie wiem czy byłyby w stanie powiedzieć, że seks je cieszy, raczej zaspokaja potrzebę organizmu. Cieszenie się spostrzegam jako wytwór typowo abstrakcyjny a nie dyktowany naturą. Ludzie nie uprawiają seksu by się cieszyć tylko aby się zaspokoić.
Gdyby kwestią chęci uprawiania seksu była jego zajebistość, uprawialibyśmy go tak samo często po 10 latach związku, jak po pół roku. A jednak coś się po takim czasie zmienia.
Poza tym, cieszyć się z seksu, co to znaczy? Czy każdy seks musi cieszyć? Nie trzeba do jednego worka wrzucać podniecenia i satysfakcji z seksu.
Socjopaci też uprawiają seks czy chociażby osoby borderline. Nie wiem czy byłyby w stanie powiedzieć, że seks je cieszy, raczej zaspokaja potrzebę organizmu. Cieszenie się spostrzegam jako wytwór typowo abstrakcyjny a nie dyktowany naturą. Ludzie nie uprawiają seksu by się cieszyć tylko aby się zaspokoić.
Re: Czy seks musi cieszyć?
Wiesz spotkałem kiedyś na jednym z forów gościa, który twierdził, że nie lubi seksu. Z racji, że już po jego zdjęciach było widać, że raczej nie będzie miał powodzenia (z całym szacunkiem do niego jako osoby - po prostu wyglądał naprawdę źle, do czego sam się otwarcie przyznawał), jego wypowiedź wydała mi się podejrzana. Tak więc, kiedy założył sobie temat w dziale "Moment prawdy" (chyba nie muszę tłumaczyć na jakiej zasadzie ów dział funkcjonował, wprost zapytałem go czy kiedyś uprawiał seks. Wyszło, że jest prawiczkiem.Muffinka pisze:spotykałam się z pewnym chłopakiem, swego czasu powiedziałam mu że potrzebuje jeszcze trochę czasu aby uprawiać z nim seks a on mi odparł że on może spokojnie poczekać i dobrze mu jak jest.._Magnolia_ pisze:Denerwuje mnie gdy ktoś jest uważany za chory, nienormalny, gdy nie chce tego robić.
zastanowiło mnie to i zapytałam czy seks nie sprawia Ci przyjemności? odpowiedział że nie
więc brnęłam dalej i zapytałam dlaczego to robi skoro miał ileś partnerek a on że z ciekawości..
myślę sobie (z ciekawości to można powiedzieć przed 1 razem.. no ale dobra..) pytam dalej, a co z posiadaniem dzieci? zmusisz się do seksu? a on że tak jeśli będzie taka potrzeba
Nie mówię, że w przypadku tego chłopaka od ciebie musiało być tak samo, ale... Jak sama zauważyłaś, jest to podejrzane.
Tak, przekonałem się. Wyrosłem już z bycia głupio-mądrym i wyrażania swojej opinii na zasadzie: "nie znam się, więc się wypowiem". Kiedy byłem prawiczkiem to przypuszczałem, że może być zupełnie inaczej niż jest, jednak rzeczywistość i doświadczenia szybko uświadomiły mi jaka jest prawda._Magnolia_ pisze:Ach, przekonałeś się...SNOWDOG pisze:Z tym, że elementem składowym samej miłości jest właśnie seks, bez którego miłość nie może istnieć i nie utrzyma się jeśli nie będzie on dobrze wychodził. Z czasem przekonałem się, że to jednak seks jest tym, co warunkuje najwięcej w relacji uczuciowej.
Ci ludzie są niedojrzali i nie rozumieją czym jest miłość, oraz w jaki sposób seks wpływa na dzielące dwóch ludzi uczucie. Sam kiedyś byłem dokładnie taki jak ci ludzie i z czasem, doświadczając takich a nie innych rzeczy, zrozumiałem, że prawda jest zupełnie inna. Trzeba mieć tylko nadzieję, że jak ci ludzie się przejadę na tym wszystkim, to również wyciągną wnioski i zmądrzeją._Magnolia_ pisze:Właśnie co ja napisałam:
nie miałam na myśli jedynie takich, którzy bawią się w pójście do łóżka pomimo że nic ich nie łączy, miałam także na myśli tych ludzi, którzy w krótkim czasie od momentu poznania się poszli do łóżka, bo uważają, że już tak się kochają, że to jest ich miłość życia, że muszą zrobić, bo to dla nich dowód miłości, potem okazuje się, że to nie była miłość życia i cykl się powtarza._Magnolia_ pisze:każdy z każdym robi, że gdyby nie proszki i prezerwatywy, to by każdy z każdym by narobił dzieciak
Jeśli podchodzili do sprawy odpowiedzialnie i z głową, to nie mam nic przeciwko takiemu zachowaniu._Magnolia_ pisze: Niech zaczną takie osoby w wieku 16 lat, do lat 25 zaliczyli mnóstwo partnerów i łóżek. Jak to wygląda?
Śmieją się ograniczeni głupcy (jeżeli robią to w kontekście nabijania się i jest to z ich strony na poważnie). Sam życzę szczęścia i powodzenia takim ludziom i trzymam kciuki, żeby udało im się trafić od razu na tą jedną jedyną przeznaczoną im osobę, która będzie do nich idealnie dopasowana. Jest to swego rodzaju piękna, romantyczna wizja - niestety niepraktyczna. Rzadko zdarzy się taki zbieg okoliczności, żeby od razu trafić na tą odpowiednią osobę, tym bardziej, że człowiek dopiero na podstawie doświadczeń uczy się czego tak naprawdę chce i potrzebuje._Magnolia_ pisze: Są tacy, którzy się śmieją z ludzi, którzy czekają do ślubu, ale osobiście się temu nie dziwię i nie mam na myśli, że wchodzą sprawy religijne, tylko to, że jak znalezli autentycznie partnera na całe życie, to przynajmniej ma się szansę, że z właściwą osobą się robi. Oczywiście nie ma gwarancji, że nie będzie rozwodu, ale lepiej to, niż przeturlać się przez nie wiadomo ile łóżek z nie wiadomo iloma partnerami.
Jeśli chodzi o rozwód - mam ogromny szacunek do instytucji małżeństwa i stwierdzam, że lepiej się wyszumieć za młodu i zrozumieć czego się chce i pragnie, aby dzięki temu przysiąc wierność właśnie tej osobie, z którą będziemy chcieli spełnić resztę życia i z którą będzie to dla nas wykonalne. Rozwód to akt bardzo nieprzyjemny i negatywny, który powinien być ostatecznością, a nie czymś, co daje zaplecze dla lekkomyślności ("jak nie będzie dobrze, to po prostu się rozwiedziemy).
Wybacz, ale to brednie (żeby nie było - moje wypowiedzi dotyczące spraw biologicznych i kobiecych, które nie są dla mnie oczywiste, konsultuje właśnie z siedzącą obok mnie przyjaciółką, która jest absolwentką biologii). Człowiek jest gatunkiem zwierzęcia i twierdzenie, że wyłamujemy się ze schematu rozwoju biologicznego oraz, że możemy być ponad naszą naturę jest totalną bzdurą. Seks jest jedną z trzech (obok spania i odżywania się) podstawowych potrzeb człowieka do których dąży i żadna w pełni poprawnie rozwinięta osoba nie może nie odczuwać, którejś z nich - jeśli nie odczuwa, to jest z nim coś nie tak._Magnolia_ pisze:Człowiek cały czas się ewoluuje i oddala się od stanu zwierzęcego. Świat jest coraz bardziej skomplikowany do zrozumienia, każdy ma swoje myśli, obserwacje, niż jakie były dawniej, także i potrzeby się zmieniają, bo dostosuje się do tego życia obecnego. Wszystko zależy od tego, kto jest na jakim poziomie intelektualnym i co stawia na piedestał w swojej skali wartości.SNOWDOG pisze:Nie zgodzę się jednak, że z osobami, które w ogóle nie czuję potrzeby uprawiania seksu jest wszystko w porządku. Jeżeli ktoś nie odczuwa czegoś, co jest podstawowym elementem życia swojego gatunku (a seks jest jednak z naszych podstawowych potrzeb), to zdecydowanie jest coś z nim nie tak. Przyczyną może być choroba, złe przeżycia, bądź jeszcze coś innego - ale na pewno coś jest nie w porządku.
Z tym, że menopauza sama z siebie nie wywołuje niechęci do seksu czy pomniejszenia libido. Momentami działa wręcz przeciwnie - daje komfort psychiczny, ze względu na brak możliwości zajścia w niechcianą ciążę. Dodatkowo sama z siebie w większości przypadków nie jest niebezpieczna dla życia kobiety. W przypadku, kiedy jej stan fizyczny faktycznie uniemożliwia poprawne funkcjonowanie, to logicznym i oczywistym jest, że jej życiowy partner powinien to wszystko zrozumieć i wziąć pod uwagę. Jeżeli natomiast nie ma zagrożenia dla zdrowia bądź życia kobiety w związku z menopauzą, to seks wcale nie będzie dla niej przykrym obowiązkiem, tylko jedną z jej naturalnych potrzeb._Magnolia_ pisze: Poruszę sprawę trochę inaczej, bo ciekawa jestem co Ty powiesz, skoro uważasz, że seks jest podstawowym elementem życia. Jak na pewno wiesz, kobieta w pewnym wieku dostaje menopauzę, jest dla kobiety bardzo trudny okres życia w którym zle się czuje, jest poddenerwowana, dostaje uderzenia, czyli brakuje powietrza, strasznie jej gorąco, słabo się robi, gdy trwa to latami musi uważać na serce, bo może dostać zawał. Co wtedy? Musi robić bo mąż tego chce? Bo on czuje impuls i nadal uważa za podstawowym elementem życia? Gdy ktoś coś chce i twierdzi, że realnie ma taką potrzebę, trudno mu zrozumieć sytuację innego człowieka, więc co wtedy? Bierz pod uwagę, że mniej więcej menopauza pojawia się w wieku 45 lat, bywa i pózniej, a nawet wcześniej, i że życie człowieka dochodzi do lat 80 i więcej.
Kwestia wieku? Odpowiem ci zasłyszanym kiedyś przeze mnie krótkim stwierdzeniem: "Jeśli dziwi cię, że twoi rodzice wciąż uprawiają seks, to dowiedz się, ze twoi dziadkowie także nie zamierzają przestać."
Z tym, że konformizm wcale nie polega na tym, że mamy koniecznie inne spojrzenie na różne sprawy, niż ogółu - to jest pozerstwo. Nonkonformizm polega na samodzielnym kształtowaniu swojej opinii a nie warunkowaniu tego jaką opinię mamy. Może on wpływać na nasze codzienne, ale wcale nie musi._Magnolia_ pisze:Ma i to jak najbardziej. Z każdym elementem życia człowiek może się zatrzymać i się zastanowić czy musi robić to, co inni uważają, że jest właściwe robić. Strasznie wpływa na człowieka opinie, zachowanie i styl życia ogółu, tak bardzo, że wpływa na życie intymne.SNOWDOG pisze:Bycie konformistą bądź nonkonformistą nie ma tu nic do rzeczy - źle rozumiesz te pojęcia. Warunkują one to czy człowiek dostosowuje się do stanowiska ogółu - i tu masz rację, ale łączenie nonkonformizmu z jakąś konkretną opinią jest ogromnym nadużyciem. Kilku nonkonformistów jak najbardziej może mieć różniące się od siebie zdania.
Nie jest poprawne. Mówisz tak jakby to co mówisz było prawdą generalną - owszem zgadzam, się, że jeżeli jakaś sprawa dominuje w danym środowisku, to możemy uogólniać, jednak to o czym mówiłeś nie ma przełożenia na praktykę. Mogę podać od razu przykład - żyję w akademiku, gdzie mam na co dzień do czynienia z dużą społecznością osób i zapewniam cię, że nie da się tutaj wypatrzyć jakiegoś jednego schematu w podejściu do spraw intymnych, który wynikałby z uwarunkowania kulturowego. Ile ludzi - tyle różnych podejść.Patorek pisze:Mówiąc ogólnie to jest jak najbardziej poprawnie. Skupiając się na każdym przypadku z osobna to oczywiste, że będą rozbieżności, ale to tyczy się każdego aspektu życia.SNOWDOG pisze:Bzdura. Wewnątrz jednej kultury podejścia do tego tematu mogą się całkowicie różnić wśród wielu osób, co już teraz wyraźnie widać - wystarczy porozmawiać z nieco szerszą grupa osób i już zauważy się ogromną ilość różnic w opiniach.
Oczywiście, że nie jest obowiązkiem - bo obowiązek to coś zupełnie innego niż potrzebaRuta pisze:SNOWDOG, to, że coś wynika z potrzeb naturalnych organizmu nie sprawia automatycznie, że jest to niepodważalnym obowiązkiem,
Właśnie to dokładnie to znaczy (w przypadku trwałego braku ochoty). Jak wyżej pisałem - seks jest jedną z trzech podstawowych potrzeb człowieka, które u poprawnie rozwiniętej, zdrowej osoby, musi występować, a jego brak oznacza jakąś chorobę, błędny rozwój, bądź jakiś inny defekt.Ruta pisze: a z kimś kto nie chce/nie ma ochoty na seks jest coś nie w porządku.
Oczywiście, że są to dwie różne sprawy i wcale nie próbuję ich łączyć. Odczuwanie satysfakcji seksualnej to kwestia osiągania orgazmu, a w przypadku kobiet, jest tutaj nierzadko potrzebne doświadczenie i nauczenie się osiągania go.Ruta pisze: Zdolność do płodzenia to jedno, a odczuwanie satysfakcji ze stosunku to drugie.
To jest kwestia dopasowania i odpowiedniego współgrania w sprawach seksualnych. No ale o tym pisałem już wyżej. Jeżeli dwie osoby źle się dobiorą, to oczywistym jest, że w końcu zaczną się problemy.Ruta pisze: Gdyby kwestią chęci uprawiania seksu była jego zajebistość, uprawialibyśmy go tak samo często po 10 latach związku, jak po pół roku. A jednak coś się po takim czasie zmienia.
Nie każdy musi, jednak generalnie seks i podniecenie jest związane właśnie z dążeniem do osiągania satysfakcji seksualnej, czyli orgazmu (a ten daje przyjemność) i bez niego zwyczajnie nie zaspokoimy swoich potrzeb i nie wyciszymy podniecenia.Ruta pisze:Poza tym, cieszyć się z seksu, co to znaczy? Czy każdy seks musi cieszyć? Nie trzeba do jednego worka wrzucać podniecenia i satysfakcji z seksu.
Z tego co mi wiadomo, to te osoby nie mają ograniczonych możliwości w osiąganiu orgazmu, nie wiem skąd więc stwierdzenie, że seks nie miałby ich cieszyć i nie sprawiać im przyjemności.Ruta pisze:Socjopaci też uprawiają seks czy chociażby osoby borderline. Nie wiem czy byłyby w stanie powiedzieć, że seks je cieszy, raczej zaspokaja potrzebę organizmu.
A to stwierdzenie skąd wzięłaś? Zwieńczeniem naszych potrzeb intymnych, które sprawia, że one znikają, jest właśnie osiągnięcie satysfakcji seksualnej, a ta jest nierozerwalnie związana z przyjemnością.Ruta pisze:Cieszenie się spostrzegam jako wytwór typowo abstrakcyjny a nie dyktowany naturą. Ludzie nie uprawiają seksu by się cieszyć tylko aby się zaspokoić.
- _Magnolia_
- Posty: 978
- Rejestracja: 12 paź 2012, 20:11
- Płeć: Kobieta
- Lokalizacja: Warszawa
Re: Czy seks musi cieszyć?
Kwestia tego, w jakim otoczeniu się obracałeś i w jakim nadal się obracasz, czego dowodem jest ta wypowiedz:SNOWDOG pisze:Tak, przekonałem się. Wyrosłem już z bycia głupio-mądrym i wyrażania swojej opinii na zasadzie: "nie znam się, więc się wypowiem". Kiedy byłem prawiczkiem to przypuszczałem, że może być zupełnie inaczej niż jest, jednak rzeczywistość i doświadczenia szybko uświadomiły mi jaka jest prawda.
Jeśli chodzi o tą poniżej:SNOWDOG pisze:Ci ludzie są niedojrzali i nie rozumieją czym jest miłość, oraz w jaki sposób seks wpływa na dzielące dwóch ludzi uczucie. Sam kiedyś byłem dokładnie taki jak ci ludzie i z czasem, doświadczając takich a nie innych rzeczy, zrozumiałem, że prawda jest zupełnie inna. Trzeba mieć tylko nadzieję, że jak ci ludzie się przejadę na tym wszystkim, to również wyciągną wnioski i zmądrzeją.
Nie wiem skąd Ty takie mądrości wyciągasz, ale niech Ci będzie. Może jeżeli Twoja mama czy ktoś z bliskich będzie miał menopauzę, to może wtedy inaczej będziesz na to patrzył.SNOWDOG pisze:Z tym, że menopauza sama z siebie nie wywołuje niechęci do seksu czy pomniejszenia libido. Momentami działa wręcz przeciwnie - daje komfort psychiczny, ze względu na brak możliwości zajścia w niechcianą ciążę. Dodatkowo sama z siebie w większości przypadków nie jest niebezpieczna dla życia kobiety. W przypadku, kiedy jej stan fizyczny faktycznie uniemożliwia poprawne funkcjonowanie, to logicznym i oczywistym jest, że jej życiowy partner powinien to wszystko zrozumieć i wziąć pod uwagę. Jeżeli natomiast nie ma zagrożenia dla zdrowia bądź życia kobiety w związku z menopauzą, to seks wcale nie będzie dla niej przykrym obowiązkiem, tylko jedną z jej naturalnych potrzeb.
Kwestia wieku? Odpowiem ci zasłyszanym kiedyś przeze mnie krótkim stwierdzeniem: "Jeśli dziwi cię, że twoi rodzice wciąż uprawiają seks, to dowiedz się, ze twoi dziadkowie także nie zamierzają przestać."
Stary numer, że żeby mieć rację podkreśla się, że akurat w tej chwili ktoś przy Tobie siedzi, kto się zna w temacie, ale niech Ci będzie.SNOWDOG pisze:Wybacz, ale to brednie (żeby nie było - moje wypowiedzi dotyczące spraw biologicznych i kobiecych, które nie są dla mnie oczywiste, konsultuje właśnie z siedzącą obok mnie przyjaciółką, która jest absolwentką biologii). Człowiek jest gatunkiem zwierzęcia i twierdzenie, że wyłamujemy się ze schematu rozwoju biologicznego oraz, że możemy być ponad naszą naturę jest totalną bzdurą. Seks jest jedną z trzech (obok spania i odżywania się) podstawowych potrzeb człowieka do których dąży i żadna w pełni poprawnie rozwinięta osoba nie może nie odczuwać, którejś z nich - jeśli nie odczuwa, to jest z nim coś nie tak.
Krótko mówiąc mamy zupełnie odmienne spojrzenie na rzeczywistość, ja nie wychowałam się i nigdy nie obracałam się ani się nie obracam do dziś w otoczeniu myślącym i mówiącym o jednym, dlatego mam inne na to spojrzenie. Ty w innym otoczeniu i masz swoje widzenie i zawsze będziesz szukał wyjaśnienia, że seks musi być. Trudno, nie we wszystkim można się zgodzić, prawda? .
Re: Czy seks musi cieszyć?
SNOWDOG, moim zdaniem mylisz satysfakcję - cielesne zadowolenie, z cieszeniem się - stanem umysłu.
Re: Czy seks musi cieszyć?
Czego to jest dowodem? Tego, zę jako 17-latek miałęm dziewczynę i wydawało mi się, że Pana Boga za nogi chwyciłem i musiałem przejść swoje aby dojrzeć i zrozumieć jak jest naprawdę? Gdzie ta wypowiedź niby jakkolwiek dowodzi w jakim otoczeniu się obracałem, bądź nadal obracam? Czego to dowodzi niby w ogóle poza tym, że zachowywałem się jak większość nastolatków, którzy są pierwszy raz w związku, jeśli chodzi o tą kwestię?_Magnolia_ pisze:Kwestia tego, w jakim otoczeniu się obracałeś i w jakim nadal się obracasz, czego dowodem jest ta wypowiedz:SNOWDOG pisze:Tak, przekonałem się. Wyrosłem już z bycia głupio-mądrym i wyrażania swojej opinii na zasadzie: "nie znam się, więc się wypowiem". Kiedy byłem prawiczkiem to przypuszczałem, że może być zupełnie inaczej niż jest, jednak rzeczywistość i doświadczenia szybko uświadomiły mi jaka jest prawda.
SNOWDOG pisze:Ci ludzie są niedojrzali i nie rozumieją czym jest miłość, oraz w jaki sposób seks wpływa na dzielące dwóch ludzi uczucie. Sam kiedyś byłem dokładnie taki jak ci ludzie i z czasem, doświadczając takich a nie innych rzeczy, zrozumiałem, że prawda jest zupełnie inna. Trzeba mieć tylko nadzieję, że jak ci ludzie się przejadę na tym wszystkim, to również wyciągną wnioski i zmądrzeją.
W przeciwieństwie do ciebie nie wymyślam teorii tak żeby pasowały do tego co mówię, tylko opieram moje stanowisko na konkretnych źródłach, bądź czerpię od konkretnych osób. Jeśi masz wątpliwości - koleżanka w ten piątek broni pracę magisterską z biotechnologii rozrodu i po absolutorium powinna już być możliwa do wyszukania w internecie. Wyraziłą zgodę, abym w razie co się na nią powołał, więc w razie co napisz do mnie na priv, a powiem ci jak ją wyszukać, jeśli będziesz miała jeszcze jakieś wątpliwości (na liście prawdopodobnie będzie jej e-mail, jeśli to nadal będzie dla ciebie za mało)._Magnolia_ pisze:Jeśli chodzi o tą poniżej:
Nie wiem skąd Ty takie mądrości wyciągasz, ale niech Ci będzie. Może jeżeli Twoja mama czy ktoś z bliskich będzie miał menopauzę, to może wtedy inaczej będziesz na to patrzył.SNOWDOG pisze:Z tym, że menopauza sama z siebie nie wywołuje niechęci do seksu czy pomniejszenia libido. Momentami działa wręcz przeciwnie - daje komfort psychiczny, ze względu na brak możliwości zajścia w niechcianą ciążę. Dodatkowo sama z siebie w większości przypadków nie jest niebezpieczna dla życia kobiety. W przypadku, kiedy jej stan fizyczny faktycznie uniemożliwia poprawne funkcjonowanie, to logicznym i oczywistym jest, że jej życiowy partner powinien to wszystko zrozumieć i wziąć pod uwagę. Jeżeli natomiast nie ma zagrożenia dla zdrowia bądź życia kobiety w związku z menopauzą, to seks wcale nie będzie dla niej przykrym obowiązkiem, tylko jedną z jej naturalnych potrzeb.
Kwestia wieku? Odpowiem ci zasłyszanym kiedyś przeze mnie krótkim stwierdzeniem: "Jeśli dziwi cię, że twoi rodzice wciąż uprawiają seks, to dowiedz się, ze twoi dziadkowie także nie zamierzają przestać."
Stary numer, że żeby mieć rację podkreśla się, że akurat w tej chwili ktoś przy Tobie siedzi, kto się zna w temacie, ale niech Ci będzie.SNOWDOG pisze:Wybacz, ale to brednie (żeby nie było - moje wypowiedzi dotyczące spraw biologicznych i kobiecych, które nie są dla mnie oczywiste, konsultuje właśnie z siedzącą obok mnie przyjaciółką, która jest absolwentką biologii). Człowiek jest gatunkiem zwierzęcia i twierdzenie, że wyłamujemy się ze schematu rozwoju biologicznego oraz, że możemy być ponad naszą naturę jest totalną bzdurą. Seks jest jedną z trzech (obok spania i odżywania się) podstawowych potrzeb człowieka do których dąży i żadna w pełni poprawnie rozwinięta osoba nie może nie odczuwać, którejś z nich - jeśli nie odczuwa, to jest z nim coś nie tak.
Oczywiście, że nie można się zgodzić, kiedy tworzysz teorie na potrzeby potwierdzenia własnego zdania. Nie opierasz się na faktach, robisz domniemania na temat mojego rzekomego otoczenia, podczas gdy nie masz bladego pojęcia o tym jak to wszystko u mnie wyglądało. To nie jest kwestia spojrzenia na rzeczywistość, tylko tego, że twoje wypowiedzi nie są w ogóle oparte na faktach._Magnolia_ pisze:Krótko mówiąc mamy zupełnie odmienne spojrzenie na rzeczywistość, ja nie wychowałam się i nigdy nie obracałam się ani się nie obracam do dziś w otoczeniu myślącym i mówiącym o jednym, dlatego mam inne na to spojrzenie. Ty w innym otoczeniu i masz swoje widzenie i zawsze będziesz szukał wyjaśnienia, że seks musi być. Trudno, nie we wszystkim można się zgodzić, prawda? .
Poza tym prosiłbym abyś wróciła do merytorycznej dyskusjii i odpowiadała konkretnymi, popartymi poprzez argumenty faktami, a nie schodziła na celowanie we mnie, co nie ma nic wspólnego z dyskusją.
I dwa pytania, które są ważne w przypadku dyskusji na ten temat - czy ty uprawiałaś kiedyś seks? Jeśli tak, to miałaś kiedyś orgazm?
Wybacz, ale jak czytam to co piszesz to zaczynam wątpić czy w ogóle rozumiesz to, o czym tu rozmawiamy.
Nic nie mylę. Mówię o orgazmie, który jest zwieńczeniem satysfakcji seksualnej i jest odbierany zarówno fizycznie jak i psychicznie. Poza tym jak można byłoby nie cieszyć się, odczuwać przyjemności (albo jak to inaczej nazwiesz) z czegoś co jest z definicji czymś przyjemnym (nadal mowa o orgazmie)?Ruta pisze:SNOWDOG, moim zdaniem mylisz satysfakcję - cielesne zadowolenie, z cieszeniem się - stanem umysłu.
- _Magnolia_
- Posty: 978
- Rejestracja: 12 paź 2012, 20:11
- Płeć: Kobieta
- Lokalizacja: Warszawa
Re: Czy seks musi cieszyć?
No to pisz dokładniej co masz na myśli. Bo tak jak napisałeś, zabrzmiało jakbyś latał na dyskoteki i się pieprzył z każdą. Chyba że specjalnie nie piszesz szczegółowo tylko ogólnikowo, żeby wyjść na oczach innych jaki Ty znawca tematu z nie wiadomo jakimi doświadczeniami.SNOWDOG pisze:Czego to jest dowodem? Tego, zę jako 17-latek miałęm dziewczynę i wydawało mi się, że Pana Boga za nogi chwyciłem i musiałem przejść swoje aby dojrzeć i zrozumieć jak jest naprawdę? Gdzie ta wypowiedź niby jakkolwiek dowodzi w jakim otoczeniu się obracałem, bądź nadal obracam? Czego to dowodzi niby w ogóle poza tym, że zachowywałem się jak większość nastolatków, którzy są pierwszy raz w związku, jeśli chodzi o tą kwestię?
Wiesz co, czytam i śmieję się czy Ty poważny jesteś? Mnie mówisz, że ja zmyślam (aż 2 razy podkreśliłeś), bo co, bo prawdę powiedziałam, że na wszystko masz wytłumaczenie, że seks musi być? Dlaczego się zdenerwowałeś? A wiesz, że mam głęboko gdzieś jakimi wartościami i zasadami się kierujesz w Twoim życiu? Ty mówisz co Ty wiesz, ja piszę co ja wiem, dyskusja jak dyskusja, wyluzuj trochę.
Co do Twojej koleżanki, skoro tak Ci zależy co myślę, to powiem Ci, że nie interesuje mnie co Wy żeście sobie powiedzieli i jak się umówili, bo może to być wszystko zaplanowane, a jeżeli mamy być naprawdę szczegółowi, to biolog do tego tematu nie jest potrzebny lecz ktoś kto siedzi w psychologii, a jeszcze lepiej w seksuologii.
Ech, rezygnuję z dyskusji z Tobą, mam lepsze rzeczy do roboty niż dyskutować z kimś, komu brak dystansu.
Pozdrawiam Cię.
Re: Czy seks musi cieszyć?
A więc przeżyjmy to jeszcze raz:_Magnolia_ pisze: No to pisz dokładniej co masz na myśli. Bo tak jak napisałeś, zabrzmiało jakbyś latał na dyskoteki i się pieprzył z każdą. Chyba że specjalnie nie piszesz szczegółowo tylko ogólnikowo, żeby wyjść na oczach innych jaki Ty znawca tematu z nie wiadomo jakimi doświadczeniami.
Ze szczególnym naciskiem na wyróżnione teraz przeze mnie fragmenty twojej wypowiedzi:SNOWDOG pisze:Ci ludzie są niedojrzali i nie rozumieją czym jest miłość, oraz w jaki sposób seks wpływa na dzielące dwóch ludzi uczucie. Sam kiedyś byłem dokładnie taki jak ci ludzie i z czasem, doświadczając takich a nie innych rzeczy, zrozumiałem, że prawda jest zupełnie inna. Trzeba mieć tylko nadzieję, że jak ci ludzie się przejadę na tym wszystkim, to również wyciągną wnioski i zmądrzeją._Magnolia_ pisze: nie miałam na myśli jedynie takich, którzy bawią się w pójście do łóżka pomimo że nic ich nie łączy, miałam także na myśli tych ludzi, którzy w krótkim czasie od momentu poznania się poszli do łóżka, bo uważają, że już tak się kochają, że to jest ich miłość życia, że muszą zrobić, bo to dla nich dowód miłości, potem okazuje się, że to nie była miłość życia i cykl się powtarza.
No to gdzie ty to widziałaś? Bo ja zawsze odnoszę się bezpośrednio do twoich słów i to na nie odpowiadam._Magnolia_ pisze: nie miałam na myśli jedynie takich, którzy bawią się w pójście do łóżka pomimo że nic ich nie łączy, miałam także na myśli tych ludzi
Nie zdenerwowałem się. I tak, jestem poważny i wyluzowany. I nie - nie powiedziałaś żadnej prawdy. Ja się opieram na faktycznych argumentach, a ty opierasz się na czymś co nie ma potwierdzenia w rzeczywistości. Wiem, że to jest dyskusja i nie interesuje mnie twoje podejście wobec mnie - w dyskusji rozmawia się merytorycznie, a nie wypisuje głupoty, dlatego opieram się na faktach, a nie pustych frazesów._Magnolia_ pisze: Wiesz co, czytam i śmieję się czy Ty poważny jesteś? Mnie mówisz, że ja zmyślam (aż 2 razy podkreśliłeś), bo co, bo prawdę powiedziałam, że na wszystko masz wytłumaczenie, że seks musi być? Dlaczego się zdenerwowałeś? A wiesz, że mam głęboko gdzieś jakimi wartościami i zasadami się kierujesz w Twoim życiu? Ty mówisz co Ty wiesz, ja piszę co ja wiem, dyskusja jak dyskusja, wyluzuj trochę.
Nie zależy mi na tym co myślisz. Ja po prostu pokazuje źródło swoich argumentów, jako oficjalne, wywodzące się od kogoś wyspecjalizowanego w tej dziedzinie przez konkretny, poważany uniwersytet, ale widać dla ciebie nadal to za mało._Magnolia_ pisze:Co do Twojej koleżanki, skoro tak Ci zależy co myślę, to powiem Ci, że nie interesuje mnie co Wy żeście sobie powiedzieli i jak się umówili, bo może to być wszystko zaplanowane,.
Co? W kwestiach biologicznych nie jest potrzebny biolog? No to już naprawdę super poleciałaś._Magnolia_ pisze:a jeżeli mamy być naprawdę szczegółowi, to biolog do tego tematu nie jest potrzebny lecz ktoś kto siedzi w psychologii, a jeszcze lepiej w seksuologii.
Mi brak dystansu? To ty właśnie strzeliłaś focha, bo opieram się na argumentach, których ty nie masz._Magnolia_ pisze:Ech, rezygnuję z dyskusji z Tobą, mam lepsze rzeczy do roboty niż dyskutować z kimś, komu brak dystansu.
Pozdrawiam Cię.
Re: Czy seks musi cieszyć?
Sądzę, że to wcale nie lepsze argumenty jak nasze. Każdy ma swój punkt widzenia.SNOWDOG pisze:opieram się na argumentach
Seksualność człowieka wcale nie jest tak prostym i oczywistym tematem i nie można jest spłycać do zwykłej instynktownej czynności, która bierze swoje źródło w naturze. Już dawno w tym przestało o to chodzić.
Dwa, że... nie ma jednomyślności wśród seksuologów, także nie da się powiedzieć na pewno, że coś w seksualności jest normą a coś nie, więc argumenty, że coś jest nie w porządku w seksie możesz schować w kieszeń.
Cieszyć się z seksu, jak dla mnie, to coś więcej jak odczuwanie zadowolenia z faktu jego uprawiania. Ale może to przez to, że jestem kobietą.
Re: Czy seks musi cieszyć?
To teraz przeczytaj uważnie jeszcze raz to co pisałem w tym temacie. W żadnym wypadku nie spłycam seksu jedynie do czegoś opartego na instynktach, bo sam uważam go za coś o wiele większego. Jednak są rzeczy niepodważalne, które wynikają uwarunkowań biologicznych i tutaj to nie ma nic wspólnego z ty jakie ktoś ma podejście. Równie dobrze można próbować zaprzeczyć, że 2 + 2 = 4, "bo mam inne podejście".Ruta pisze:Sądzę, że to wcale nie lepsze argumenty jak nasze. Każdy ma swój punkt widzenia.SNOWDOG pisze:opieram się na argumentach
Seksualność człowieka wcale nie jest tak prostym i oczywistym tematem i nie można jest spłycać do zwykłej instynktownej czynności, która bierze swoje źródło w naturze. Już dawno w tym przestało o to chodzić.
Dwa, że... nie ma jednomyślności wśród seksuologów, także nie da się powiedzieć na pewno, że coś w seksualności jest normą a coś nie, więc argumenty, że coś jest nie w porządku w seksie możesz schować w kieszeń.
W przypadkach gdzie faktycznie dopuszczalna jest indywidualna interpretacja, to zupełnie inny temat.
No dobrze, więc wyjaśnij mi czym to jest dla ciebie? Jak ty to odbierasz?Ruta pisze:Cieszyć się z seksu, jak dla mnie, to coś więcej jak odczuwanie zadowolenia z faktu jego uprawiania. Ale może to przez to, że jestem kobietą.
Re: Czy seks musi cieszyć?
jestem noga z matematyki, ale obiło mi się o uszy że to równanie nie jest takie oczywiste, matematycy potrafią udowodnić że jest to 5 albo 3(9) także.. sam rozumiesz.. ile osób tyle punktów patrzenia..SNOWDOG pisze:Równie dobrze można próbować zaprzeczyć, że 2 + 2 = 4, "bo mam inne podejście".
to że istnieją takie rzeczy, nie znaczy że trzeba usilnie dążyć do zaspokojenia owej potrzeby,SNOWDOG pisze:Jednak są rzeczy niepodważalne, które wynikają uwarunkowań biologicznych
cóż patrzę na mojego psa, wiesz on ani razu nic nic, czy jest mniej szczęśliwy? nie sądzę.
patrzę na siebie, obecnie jestem sama, o ile potrzebę snu czy jedzenia, reflektuję codziennie, o tyle seksu już nie, pomimo z tego co pisałeś wcześniej, jest taką samą potrzebą:
hmm, jestem sama, nie odczuwam takowej potrzeby, to chwila, to ze mną coś nie tak? a nawet jeśli czuję to co mam zrobić? iść na trasę? pod latarnię czy co?SNOWDOG pisze:Seks jest jedną z trzech (obok spania i odżywania się) podstawowych potrzeb człowieka do których dąży i żadna w pełni poprawnie rozwinięta osoba nie może nie odczuwać, którejś z nich - jeśli nie odczuwa, to jest z nim coś nie tak.
no bez przesady.. seks jest ważny i powinien taki być jak ludzie są ze sobą razem, ale w pojedynkę? aby tylko zaspokoić tą potrzebę? to jest.. głupie.. i wiąże się z tylko z pożądaniem i podnieceniem (pokusą) nad którą można zapanować i być tak samo szczęśliwym i nie gorszym od tych co uprawiają seks na lewo i prawo..
a co mają nie wiem powiedzieć księża? albo ludzie którzy nie chcą tego robić bo nie mogą, albo nie mają z kim? są wykluczeni z życia seksualnego to co? z nimi jest coś nie tak? hmm
Snowdog, czy Ty jesteś sam czy jesteś w związku? Skoro doszedłeś do etapu że:
SNOWDOG pisze: Z czasem przekonałem się, że to jednak seks jest tym, co warunkuje najwięcej w relacji uczuciowej.
Re: Czy seks musi cieszyć?
Wiesz, że to co napisałaś teraz to utrudnianie czegoś co jest proste? Wiem o czym mówisz, ale tutaj to był przykład służący jako metafora i od razu wiadomo o co mi chodziło. Naprawdę muszę pisać, że "Równie dobrze można próbować zaprzeczyć, że W ŚWIETLE MATEMATYKI KLASYCZNEJ..."? Serio, liczyłem na nieco więcej z waszej strony.Muffinka pisze:jestem noga z matematyki, ale obiło mi się o uszy że to równanie nie jest takie oczywiste, matematycy potrafią udowodnić że jest to 5 albo 3(9) także.. sam rozumiesz.. ile osób tyle punktów patrzenia..SNOWDOG pisze:Równie dobrze można próbować zaprzeczyć, że 2 + 2 = 4, "bo mam inne podejście".
Muffinka pisze:to że istnieją takie rzeczy, nie znaczy że trzeba usilnie dążyć do zaspokojenia owej potrzeby,SNOWDOG pisze:Jednak są rzeczy niepodważalne, które wynikają uwarunkowań biologicznych
cóż patrzę na mojego psa, wiesz on ani razu nic nic, czy jest mniej szczęśliwy? nie sądzę.
patrzę na siebie, obecnie jestem sama, o ile potrzebę snu czy jedzenia, reflektuję codziennie, o tyle seksu już nie, pomimo z tego co pisałeś wcześniej, jest taką samą potrzebą:
SNOWDOG pisze:Seks jest jedną z trzech (obok spania i odżywania się) podstawowych potrzeb człowieka do których dąży i żadna w pełni poprawnie rozwinięta osoba nie może nie odczuwać, którejś z nich - jeśli nie odczuwa, to jest z nim coś nie tak.
Nigdzie nie napisałem, ze trzeba biegać na prawo i lewo i uprawiać z każdym seks, tak jak nigdzie nie napisałem, że coś jest nie ta z człowiekiem, który świadomie, ze względów ideologicznych, zawodowych etc, decyduje się na wstrzemięźliwość. Cały czas skupiam się na funkcjonowaniu ludzkiego organizmu od strony biologii i mówiłem, że coś nie tak jest z tymi osobami, które NIE ODCZUWAJĄ potrzeb seksualnych.Muffinka pisze: no bez przesady.. seks jest ważny i powinien taki być jak ludzie są ze sobą razem, ale w pojedynkę? aby tylko zaspokoić tą potrzebę? to jest.. głupie.. i wiąże się z tylko z pożądaniem i podnieceniem (pokusą) nad którą można zapanować i być tak samo szczęśliwym i nie gorszym od tych co uprawiają seks na lewo i prawo..
a co mają nie wiem powiedzieć księża? albo ludzie którzy nie chcą tego robić bo nie mogą, albo nie mają z kim? są wykluczeni z życia seksualnego to co? z nimi jest coś nie tak? hmm
A co do psa - a zapytaj go. Z tego co wiem nikt jeszcze nie nie wynalazł możliwości komunikacji z psem, poza tym o ile jestem w stanie powiedzieć co nieco na temat jak proces seksualnym przebiega pod względem biologicznym u człowieka, to na psach się nie znam. Zresztą w jaki sposób chcesz przyrównywać proces emocjonalny występujący u psa do tego który występuje u człowieka?
Przebadać tarczycę - jeśli nie odczuwasz potrzeb seksualnych. Tak na początek.Muffinka pisze:hmm, jestem sama, nie odczuwam takowej potrzeby, to chwila, to ze mną coś nie tak? a nawet jeśli czuję to co mam zrobić? iść na trasę? pod latarnię czy co?
A jeśli odczuwasz - to już kwestia twojego podejścia do życia. Możesz wybrać wstrzemięźliwość i czekać na stałego partnera, możesz zaspokoić się w inny sposób. Wszystko to twój wybór.
W sumie w związkach byłem około 3 lata (2 razy po półtora roku), teraz z własnego wyboru jestem sam od około 2,5 roku (jeśli dobrze liczę).Muffinka pisze: Snowdog, czy Ty jesteś sam czy jesteś w związku? Skoro doszedłeś do etapu że:
SNOWDOG pisze: Z czasem przekonałem się, że to jednak seks jest tym, co warunkuje najwięcej w relacji uczuciowej.
Re: Czy seks musi cieszyć?
Okej, to przeczytaj raz jeszcze co ja napiszę, skoro tak się bawimy: nie twierdzę, że seks nie ma uwarunkowań biologicznych. (Podobnie defekacja ma takie uwarunkowania, a patrz! ludzie łączą ją z satysfakcją seksualną, mimo, że przyjmuje się iż nie do tego powstała.)SNOWDOG pisze:Jednak są rzeczy niepodważalne, które wynikają uwarunkowań biologicznych i tutaj to nie ma nic wspólnego z ty jakie ktoś ma podejście.
Twierdzę tylko, że seks nie służy i nie wynika tylko i wyłącznie z potrzeb zewu natury i uwarunkowań biologicznych; a to prowadzi do wniosku, że niczym niezwykłym nie jest to, że człowiek, który już dawno odzwierzęcił stosunek płciowy, traktuje seks jak coś ponad zwykłą zwierzęcą potrzebę. Z tym się zgadzasz. Skoro to oczywiste dla nas obojga, to ja dodaje jedynie, że skoro zjawisko seksualności ludzkiej nie odwołuje się tylko do zwierzęcej natury (bądź co bądź nie służy tylko do prokreacji), to niczym dziwnym jest, że człowiek nie musi się z powodu seksu cieszyć. Ktoś może zaspokajać tę potrzebę poprzez stosunek, poprzez onanizm, poprzez inne zjawiska, które wywołują pobudzenie i potrafią doprowadzić do orgazmu. Ale osiągnięcie satysfakcji nie musi być kojarzone jednoznacznie z cieszeniem się.
Cieszyć się jak idziesz do klopa? Cieszysz się jak zjesz? Cieszysz się jak płaczesz? Cieszysz się jak się boisz? Jest wiele bodźców i instynktownych odczuć, miłych dla nas i nieprzyjemnych wynikających z naszych uwarunkowań biologicznych, które nie muszą nas cieszyć - mogą przynieść zaspokojenie.
Ale jak już pisałam, dla mnie zaspokojenie potrzeby, to coś innego jak cieszenie się.
Cieszę się gdy mam ochotę na seks i znajdę na czas niego. Bo udało mi się zrealizować swój cel (wbrew pozorom czasem ciężko jest znaleźć czas i możliwość na takie sprawy), natomiast sama przyjemność z faktu odbycia stosunku, nie musi być cieszeniem się.
Poza tym temat jest głębszy jak tylko to co prezentujesz w swoich wypowiedziach. Nie chodzi o coś w rodzaju radości i szczęścia na myśl, że będzie dziś małe love story. Nie.
Cieszenie się seksem można przenieść też na płaszczyznę popkultury. Czy cieszy mnie, że seks jest wszędzie? Czy muszę odczuwać zbiorową ekscytację na temat seksu i pokrewnych spraw? Czy jeśli podejdę sceptycznie do euforii na temat seksu i nie ulegnę presji, powinnam czuć się winna?
Nie, ogólnie, seks mnie nie cieszy. To byłoby o wiele bardziej naturalne i satysfakcjonujące gdyby nas świat nie bombardował tyloma ilościami informacji o tym co się powinno, a czego nie. Gdyby prawie każda reklama nie promowała swoich produktów ciałem, pożądaniem, skojarzeniami z seksem właśnie.
Temat seksu nie pojawia się tylko w trakcie jego uprawiania. Podobnie jak temat czytania/oglądania filmów nie wpływa na nas tylko podczas czytania/oglądania.
Człowieka ocenia się na podstawie tego co robi. Jeśli czytasz i oglądasz filmy, to jesteś ok, jesteś inteligentniejszy, a nie idiotą.
Jeśli uprawiasz seks, jesteś bardziej swobodny i "swój" gość, nie jakiś stetryczały prawiczek.
To są stereotypy, które wpływają na nas. Bez względu czy człowiek jest konformistą, nonkonformistą, dojrzały czy nie.
Patrząc na seks jako zjawisko, a nie tylko element naszego życia, seks nie musi cieszyć.
Niestety coraz częściej w relacjach seks przynosi więcej rozczarowania mam wrażenie. Bo są głupie oczekiwania i dążenie do idealności. Nie ma czegoś takiego. To smucące, nie cieszące. Związki się sypią, bo ktoś komuś wmówił, że seks jest jednym z ważniejszych elementów związku. A ja sądziłam, że przyjaźń i zaufanie.Co by się stało gdyby partner zachorował bardzo ciężko i nie mógł uprawiać seksu bardzo długo? Porzucić go, bo się związek zacznie psuć bez seksu?
Mówisz, że nie spłycasz tego, jesteś pewien?
Re: Czy seks musi cieszyć?
więcej? a co ja liczba mnoga?SNOWDOG pisze: liczyłem na nieco więcej z waszej strony
spójrzmy na to logicznie, a jaka jest w tym różnica? odłóżmy na bok że pies to zwierzę a człowiek to istota rozumna i skupmy się tylko na popędzie seksualnym tych dwóch żywych istot..SNOWDOG pisze:Zresztą w jaki sposób chcesz przyrównywać proces emocjonalny występujący u psa do tego który występuje u człowieka?
sam akt seksu nie różni się niczym.. choćby przykład pozycji "na pieska" no skądś ta nazwa się wzięła..
i jedni i drudzy robią to dość podobnie, ale właściwie chodzi tylko o zaspokojeniu potrzeby, jeśli to związek to ludzie zostaną sami ze sobą, jeśli to układ niezobowiązujący to jedno opuści drugiego, jak pies sukę..
hmm, znasz to z doświadczenia kogoś czy piszesz tak ogólnie?Ruta pisze:Związki się sypią, bo ktoś komuś wmówił, że seks jest jednym z ważniejszych elementów związku. A ja sądziłam, że przyjaźń i zaufanie
znam różne pary które się rozstały i powodem nie był seks.. w ogóle to serio ktoś rozstaje się (będąc ze sobą ileś czasu) i potem co, argument bo w łóżku nie jest tak jak powinno? ee.. ściema, często gęsto powody są zupełnie inne i mam wrażenie (niestety) że lepiej zwalić że w łóżku jest kiepsko niż znaleźć faktycznie przyczynę co jest nie tak..
Powiem tak, jeśli kiedykolwiek będziesz miała z czymkolwiek problem, to będziesz się cholernie cieszyła, że możesz płakać, że robisz kupę, że jesz, że masz możliwość porozmawiania z żywym człowiekiem, albo po prostu z faktu, że możesz otworzyć oczy i złapać oddech.. albo z tego, że żyjesz?Ruta pisze:Cieszyć się jak idziesz do klopa? Cieszysz się jak zjesz? Cieszysz się jak płaczesz? Cieszysz się jak się boisz?
wiele rzeczy nam tak umyka, ze głowa mała, zwracamy uwagę na jakieś wielkie aspekty tego świata, zamiast się skupiać na tym co jest tak nie wiem, codzienne, zwykłe, przynoszące radość?
kurczę, nie wiem jak to brzmi, ale no.. ja się cieszę z każdej czynności jaką robię, po prostu.. choćby z tego, że mogę napisać tego posta i może ktoś go przeczyta, głupie nie?
Gdyby.. jeśli jest prawdziwe uczucie to seks automatycznie jest zepchnięty na dalszy plan, bo zaczyna się troska o drugą osobę i o to żeby jej pomóc i trwać przy niej? Nie byłam nigdy w takiej sytuacji, raz tylko po wypadku leżałam dwa miesiące w łóżku, nie uprawiałam seksu, nie było nic w ogóle z tej sfery erotycznej i mój partner był ze mną.. w ogóle, ciężko mi odnieść się do sytuacji tylko na zasadzie gdybania.. staram się odpowiadać zgodnie z tym co przeżyłam i z tego jakie mam doświadczenia.Ruta pisze:Co by się stało gdyby partner zachorował bardzo ciężko i nie mógł uprawiać seksu bardzo długo? Porzucić go, bo się związek zacznie psuć bez seksu?
A może po prostu zbyt dosłownie czytam i rozumiem te posty. Ech.
Re: Czy seks musi cieszyć?
Też znam związki, które rozpadają się nie przez seks (przecież nie pisałam, że związku rozpadają się tylko z tego powodu). Ale znam związki, które się przez niego rozpadły (nie tylko dlatego, że ktoś go nie chciał, czasem też przez to, że go właśnie chciał za mocno).Muffinka pisze:hmm, znasz to z doświadczenia kogoś czy piszesz tak ogólnie?
znam różne pary które się rozstały i powodem nie był seks.. w ogóle to serio ktoś rozstaje się (będąc ze sobą ileś czasu) i potem co, argument bo w łóżku nie jest tak jak powinno? ee.. ściema, często gęsto powody są zupełnie inne i mam wrażenie (niestety) że lepiej zwalić że w łóżku jest kiepsko niż znaleźć faktycznie przyczynę co jest nie tak..
Ale tu nie mówimy o 'problemie'. Tu mówimy o tu i teraz, tak na co dzień. Seks też może cieszyć, ale moim postulatem jest, że nie musi. Każdą rzecz z braku laku można docenić i się cieszyć. To nic dziwnego.Muffinka pisze:Powiem tak, jeśli kiedykolwiek będziesz miała z czymkolwiek problem, to będziesz się cholernie cieszyła, że możesz płakać, że robisz kupę, że jesz, że masz możliwość porozmawiania z żywym człowiekiem, albo po prostu z faktu, że możesz otworzyć oczy i złapać oddech.. albo z tego, że żyjesz?
No tak. Tylko właśnie warto się nad tym zastanowić. Zwłaszcza jak ktoś twierdzi, że seks jest jednym z ważniejszych składników miłości, związku, itd.Muffinka pisze:Gdyby.. jeśli jest prawdziwe uczucie to seks automatycznie jest zepchnięty na dalszy plan, bo zaczyna się troska o drugą osobę i o to żeby jej pomóc i trwać przy niej? Nie byłam nigdy w takiej sytuacji, raz tylko po wypadku leżałam dwa miesiące w łóżku, nie uprawiałam seksu, nie było nic w ogóle z tej sfery erotycznej i mój partner był ze mną.. w ogóle, ciężko mi odnieść się do sytuacji tylko na zasadzie gdybania.. staram się odpowiadać zgodnie z tym co przeżyłam i z tego jakie mam doświadczenia.
Re: Czy seks musi cieszyć?
Popełniłaś tu bardzo istotny błąd - w kwestii seksu jako aktu (bo to on jest omawiany), satysfakcja i orgazm nie są odrębnymi rzeczami, tylko jedno wynika z drugiego i w praktyce możemy je tutaj potraktować jako synonimy. Przyjemność w trakcie uprawiania seksu to oczywiście co innego, ale jeżeli seks jest udany to dochodzi do zwieńczenia go orgazmem, który z definicji sprawia nam radość.Ruta pisze:Okej, to przeczytaj raz jeszcze co ja napiszę, skoro tak się bawimy: nie twierdzę, że seks nie ma uwarunkowań biologicznych. (Podobnie defekacja ma takie uwarunkowania, a patrz! ludzie łączą ją z satysfakcją seksualną, mimo, że przyjmuje się iż nie do tego powstała.)SNOWDOG pisze:Jednak są rzeczy niepodważalne, które wynikają uwarunkowań biologicznych i tutaj to nie ma nic wspólnego z ty jakie ktoś ma podejście.
Twierdzę tylko, że seks nie służy i nie wynika tylko i wyłącznie z potrzeb zewu natury i uwarunkowań biologicznych; a to prowadzi do wniosku, że niczym niezwykłym nie jest to, że człowiek, który już dawno odzwierzęcił stosunek płciowy, traktuje seks jak coś ponad zwykłą zwierzęcą potrzebę. Z tym się zgadzasz. Skoro to oczywiste dla nas obojga, to ja dodaje jedynie, że skoro zjawisko seksualności ludzkiej nie odwołuje się tylko do zwierzęcej natury (bądź co bądź nie służy tylko do prokreacji), to niczym dziwnym jest, że człowiek nie musi się z powodu seksu cieszyć. Ktoś może zaspokajać tę potrzebę poprzez stosunek, poprzez onanizm, poprzez inne zjawiska, które wywołują pobudzenie i potrafią doprowadzić do orgazmu. Ale osiągnięcie satysfakcji nie musi być kojarzone jednoznacznie z cieszeniem się.
Cieszyć się jak idziesz do klopa? Cieszysz się jak zjesz? Cieszysz się jak płaczesz? Cieszysz się jak się boisz? Jest wiele bodźców i instynktownych odczuć, miłych dla nas i nieprzyjemnych wynikających z naszych uwarunkowań biologicznych, które nie muszą nas cieszyć - mogą przynieść zaspokojenie.
Ale jak już pisałam, dla mnie zaspokojenie potrzeby, to coś innego jak cieszenie się.
I tu jest pies pogrzebany moja droga - wyszłaś z całkowicie nowym tematem. Oczywiście co innego będzie jeżeli będziemy omawiali seks jako akt, a seks jako zjawisko. Ten temat jednak swoją nazwą sugeruje, że chodzi o seks jako akt (bo seks sam w sobie jest aktem i nie trzeba dodawać tego słowa, natomiast trzeba jeśli chcemy omawiać go w szerszym zakresie). Jeżeli chcesz omówić zjawisko seksu i podejście do niego, to zrób odpowiedni temat. Ja tutaj cały czas omawiałem podstawowe założenie tego tematu, w którym teraz piszemy.Ruta pisze: Cieszę się gdy mam ochotę na seks i znajdę na czas niego. Bo udało mi się zrealizować swój cel (wbrew pozorom czasem ciężko jest znaleźć czas i możliwość na takie sprawy), natomiast sama przyjemność z faktu odbycia stosunku, nie musi być cieszeniem się.
Poza tym temat jest głębszy jak tylko to co prezentujesz w swoich wypowiedziach. Nie chodzi o coś w rodzaju radości i szczęścia na myśl, że będzie dziś małe love story. Nie.
Cieszenie się seksem można przenieść też na płaszczyznę popkultury. Czy cieszy mnie, że seks jest wszędzie? Czy muszę odczuwać zbiorową ekscytację na temat seksu i pokrewnych spraw? Czy jeśli podejdę sceptycznie do euforii na temat seksu i nie ulegnę presji, powinnam czuć się winna?
Nie, ogólnie, seks mnie nie cieszy. To byłoby o wiele bardziej naturalne i satysfakcjonujące gdyby nas świat nie bombardował tyloma ilościami informacji o tym co się powinno, a czego nie. Gdyby prawie każda reklama nie promowała swoich produktów ciałem, pożądaniem, skojarzeniami z seksem właśnie.
Temat seksu nie pojawia się tylko w trakcie jego uprawiania. Podobnie jak temat czytania/oglądania filmów nie wpływa na nas tylko podczas czytania/oglądania.
Człowieka ocenia się na podstawie tego co robi. Jeśli czytasz i oglądasz filmy, to jesteś ok, jesteś inteligentniejszy, a nie idiotą.
Jeśli uprawiasz seks, jesteś bardziej swobodny i "swój" gość, nie jakiś stetryczały prawiczek.
To są stereotypy, które wpływają na nas. Bez względu czy człowiek jest konformistą, nonkonformistą, dojrzały czy nie.
Patrząc na seks jako zjawisko, a nie tylko element naszego życia, seks nie musi cieszyć.
Nie są to wcale, jak to ujęłaś, "głupie" oczekiwania. Każdy z nas ma inną naturę i każdy potrzebuje co innego. Są ludzie, którzy po prostu nigdy nie będą usatysfakcjonowani bez danego bodźca, albo właśnie jakiś bodziec może im tą satysfakcję odbierać. Kiedy tutaj nie ma zgodności, to wywołuje to frustrację, szczególnie kiedy mówimy o związkach ciągnących się przez bardzo długi czas. I właśnie dlatego nie są to głupie oczekiwania, bo jeśli frustracja będzie się gromadzić, to nic dobrego z tego nie wyjdzie.Ruta pisze: Niestety coraz częściej w relacjach seks przynosi więcej rozczarowania mam wrażenie. Bo są głupie oczekiwania i dążenie do idealności. Nie ma czegoś takiego. To smucące, nie cieszące.
Krótki przykład: Weźmy dwie osoby - sadystę, którego podnieca tematyka gwałtu i uwielbia to pozorować ze swoją partnerką,a do tego uwielbia brutalność i okazywanie swojej siły, oraz dziewczyna, która ma traumę po gwałcie i boi się przemocy. Uważasz, ze tutaj oczekiwania są "głupie" i "nie ma czegoś takiego"?
To nie ktoś komuś wmówił, tylko faktycznie tak jest. Przyjaźń i zaufanie są potrzebne do długoterminowych związków, jednak bez dogadywania się w seksie, żaden związek nie przetrwa w dobrej formie. Jeżeli z kolei już mówimy o związkach na życie, to tutaj żadnego elementu nie można wykluczyć - potrzebne jest za równo zaufanie, dobry seks, jak i wiele innych czynników.Ruta pisze: Związki się sypią, bo ktoś komuś wmówił, że seks jest jednym z ważniejszych elementów związku. A ja sądziłam, że przyjaźń i zaufanie.
To jest zupełnie inna sytuacja, którą nazwałbym sytuacją wyjątkowa, a takowe wymagają od nas zupełnie innego podejścia. Potrzeba tutaj sporo siły i wyższych wartości i jeżeli uczucie jest głębokie, to człowiek będzie w stanie wiele się wyrzec dla drugiej osoby, jednak nie oszukujmy się - wcale nie będzie mu to bez różnicy.Ruta pisze: Co by się stało gdyby partner zachorował bardzo ciężko i nie mógł uprawiać seksu bardzo długo? Porzucić go, bo się związek zacznie psuć bez seksu?
Nie spłycam. Wręcz przeciwnie - głębiej to analizuję.Ruta pisze:Mówisz, że nie spłycasz tego, jesteś pewien?
Zwracałem się do ogółu rozmówców.Conejito pisze:więcej? a co ja liczba mnoga?SNOWDOG pisze: liczyłem na nieco więcej z waszej strony
Stop. Totalnie nie wiesz o czym mówisz. Akt różni się i to bardzo. Nazwa pozycji wzięła się z podobieństwa wizualnego, aczkolwiek seks każdego gatunku jest aktem różniącym się od siebie, czasem bardzo mocno.Conejito pisze:spójrzmy na to logicznie, a jaka jest w tym różnica? odłóżmy na bok że pies to zwierzę a człowiek to istota rozumna i skupmy się tylko na popędzie seksualnym tych dwóch żywych istot..SNOWDOG pisze:Zresztą w jaki sposób chcesz przyrównywać proces emocjonalny występujący u psa do tego który występuje u człowieka?
sam akt seksu nie różni się niczym.. choćby przykład pozycji "na pieska" no skądś ta nazwa się wzięła..
i jedni i drudzy robią to dość podobnie, ale właściwie chodzi tylko o zaspokojeniu potrzeby, jeśli to związek to ludzie zostaną sami ze sobą, jeśli to układ niezobowiązujący to jedno opuści drugiego, jak pies sukę..
Zastanawiałaś się np: dlaczego koty wydają takie, a nie inne odgłosy podczas seksu?
Nie jest to ściema. Powody są różne i seks jak najbardziej może być powodem do rozpadu związku. Spójrz na przykład, który podałem w tej wypowiedzi, nieco wcześniej (a hipotetycznej parze).Conejito pisze:hmm, znasz to z doświadczenia kogoś czy piszesz tak ogólnie?Ruta pisze:Związki się sypią, bo ktoś komuś wmówił, że seks jest jednym z ważniejszych elementów związku. A ja sądziłam, że przyjaźń i zaufanie
znam różne pary które się rozstały i powodem nie był seks.. w ogóle to serio ktoś rozstaje się (będąc ze sobą ileś czasu) i potem co, argument bo w łóżku nie jest tak jak powinno? ee.. ściema, często gęsto powody są zupełnie inne i mam wrażenie (niestety) że lepiej zwalić że w łóżku jest kiepsko niż znaleźć faktycznie przyczynę co jest nie tak..
- Jaśmin
- Posty: 783
- Rejestracja: 18 kwie 2016, 1:01
- Imię: Cornèlia
- Płeć: Kobieta
- Lokalizacja: Granada, ES
Re: Czy seks musi cieszyć?
Chodzi o to, że nie można oceniać kogoś przez pryzmat własnych potrzeb i pragnień. Wydawało mi się, że dla każdego to jest jasne ale widzę w tym temacie, że chyba jednak nie do końca. Kurczę, jeśli kogoś seks nie interesuje, czy ma tak niskie libido, że raz w miesiącu mu wystarczy no to super, chyba nikomu nic do tego?
Reklamy itd. wydaje mi się, że powstają z popytu. Skoro popyt na seks jest, bo ogólnie jest popyt na hedonizm i kontrowersję, to ten seks się ludziom daje. Wydaje mi się, że często seks daje złudną radość. Moim zdaniem nadaje mu się o wiele większe znaczenie, gdy się go nie ma na co dzień. Albo może po prostu gdy jest się w stałym związku w którym jest miłość, szacunek, wspólne plany to seks staje się czymś normalnym, codziennym i przestaje być takim "WOW!"?
Reklamy itd. wydaje mi się, że powstają z popytu. Skoro popyt na seks jest, bo ogólnie jest popyt na hedonizm i kontrowersję, to ten seks się ludziom daje. Wydaje mi się, że często seks daje złudną radość. Moim zdaniem nadaje mu się o wiele większe znaczenie, gdy się go nie ma na co dzień. Albo może po prostu gdy jest się w stałym związku w którym jest miłość, szacunek, wspólne plany to seks staje się czymś normalnym, codziennym i przestaje być takim "WOW!"?
-
- Posty: 8625
- Rejestracja: 02 maja 2009, 21:11
Re: Czy seks musi cieszyć?
Kiedyś z koleżankami miałam temat seksu i niektóre dziwiły się, że innym wystarcza raz na dwa tygodnie, że to niemożliwe itd.
Ja osobiście uważam, że seks przede wszystkim powinien cieszyć, a nie być obowiązkiem. Sama czasami mam potrzebę częstą, czasami rzadszą, ale jakbym miała po prostu mieć go z obowiązku, to straciłabym całkowitą chęć. Raz czy dwa starałam się by był po prostu bo tak by trzeba było zrobić, ale chyba oboje nie mieliśmy wtedy żadnej satysfakcji emocjonalnej, więc uznaliśmy, że jeśli nie mam chęci to nie ma seksu. Nic z musu. Na szczęście mam partnera, który to rozumie, a nie każdy jest w stanie zrozumieć.
Co do zalewającego nas z każdej strony seksu, to faktycznie wszędzie jest ten udany, a każdy zawsze czerpie z niego korzyści. W życiu nie zawsze tak jest i trzeba to zrozumieć, a także rozmawiać. Bez rozmowy samo nic się nie wyjaśni.
Ja osobiście uważam, że seks przede wszystkim powinien cieszyć, a nie być obowiązkiem. Sama czasami mam potrzebę częstą, czasami rzadszą, ale jakbym miała po prostu mieć go z obowiązku, to straciłabym całkowitą chęć. Raz czy dwa starałam się by był po prostu bo tak by trzeba było zrobić, ale chyba oboje nie mieliśmy wtedy żadnej satysfakcji emocjonalnej, więc uznaliśmy, że jeśli nie mam chęci to nie ma seksu. Nic z musu. Na szczęście mam partnera, który to rozumie, a nie każdy jest w stanie zrozumieć.
Co do zalewającego nas z każdej strony seksu, to faktycznie wszędzie jest ten udany, a każdy zawsze czerpie z niego korzyści. W życiu nie zawsze tak jest i trzeba to zrozumieć, a także rozmawiać. Bez rozmowy samo nic się nie wyjaśni.
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 0 gości