Dlaczego podróżujemy?

Nasze forum dyskusyjne zrzesza ludzi w różnym wieku. Część z nas uprawia różne sporty. Inni - kochają podróżować. Lubimy aktywny tryb życia. Opowiedz nam o tym!
Awatar użytkownika
Kero
Moderator
Posty: 207
Rejestracja: 30 sty 2013, 9:04
Płeć: Kobieta
Lokalizacja: Cin&Cinnati

Dlaczego podróżujemy?

Post autor: Kero » 19 wrz 2017, 18:24

... no właśnie, dlaczego? Co tak naprawdę stanowi Waszą zasadniczą motywację do podejmowania bliższych i dalszych wojaży? Chęć zobaczenia słynnych/pięknych/interesujących obiektów oraz wyjątkowych krajobrazów [czynnik fizyczny]? Ochota poznania innych kultur i ich tradycji, przekonania się naocznie jak ludzie żyją i myślą w dalekich zakątkach naszego globu [czynnik ludzki]? A może po prostu pragnienie wyrwania się choć na chwilę z szarej, nudnej codzienności lub wewnętrzna gorączka, która nie pozwala usiedzieć zbyt długo w jednym miejscu?

Osobiście nie jestem entuzjastką podróżowania [ogromne problemy z aklimatyzacją sprawiają, że źle znoszę zmiany na dłużej miejsca pobytu], myślę jednak, że gdyby zdrowie mi je umożliwiało interesowałyby mnie przede wszystkim największe dziwnostki, niezwykłości i tajemnice świata [tzw. "turystyka alternatywna"] oraz przyroda.

A co dla Was stanowi główny powód i cel wędrówek?

Usunięty 6091

Re: Dlaczego podróżujemy?

Post autor: Usunięty 6091 » 19 wrz 2017, 19:42

Kerosine pisze: i tajemnice świata [tzw. "turystyka alternatywna"]. Oraz przyroda.
to "oraz przyroda" można i trzeba umieścić w jednym zdaniu. Nie warto zaczynać zdania od "oraz" kiedy piszesz tylko jeden rzeczownik i na tym kończysz zdanie. Trochę mi to w niesmak (ale pewnie :D się tyko czepiam, oł yea)


Co masz na myśli ogromne problemy z aklimatyzacją? Podasz jakieś przykłady?


***
Wg mnie podróże kształcą, dają to czego nie widzimy gdy nie podróżujemy. Dla mnie podróż = rozwiązywanie problemu. Robię to rzadko, ale kiedy nie wiem co i jak, chodzę bez celu po mieście (wiedząc np, że przez ten czas mogłabym ćwiczyć/ jeździć na rowerze/ pobyć z psem/ z rodziną itd) albo analogicznie - jeżdżę na rowerze i zastanawiam się nad życiem/światem/ludźmi, fakt - potrzebuje takiego restartu żeby móc iść dalej. Kiedyś zastanawiałam się nad podróżą do Afryki, żeby pomóc tamtejszym ludziom, mimo że wielu moich rodaków jest w potrzebie, to myślę że oni nie korzystają z tego tak jakby chcieli. *(rozmawiałam z wieloma bezdomnymi i z pomocy jakimi im przysługiwała) to się rządzi trochę swoimi prawami, jak w sumie cała Polska (welcome to)

Mnie do szczęścia jest potrzebne tak mało rzeczy, że spokojnie mogę się obyć bez Internetu/wi-fi itd.
Jak nie ma prądu *(bo burze, coś tam) to nie marudzę tylko się cieszę, że fajnie tak bez prądu. Kiedyś nie było z tym problemu, teraz mało kto - potrafi wyobrazić sobie TYDZIEŃ bez internetu (słabo, nie? )

Czasami mam wrażenie, że nie o podróże chodzi - tylko o samo bycie z drugim człowiekiem. Tak po prostu, zwyczajnie, bez proszenia o pomoc itd. Potrafisz?

Awatar użytkownika
Kero
Moderator
Posty: 207
Rejestracja: 30 sty 2013, 9:04
Płeć: Kobieta
Lokalizacja: Cin&Cinnati

Re: Dlaczego podróżujemy?

Post autor: Kero » 20 wrz 2017, 19:33

Mia pisze:
Kerosine pisze:i tajemnice świata [tzw. "turystyka alternatywna"]. Oraz przyroda.
to "oraz przyroda" można i trzeba umieścić w jednym zdaniu. Nie warto zaczynać zdania od "oraz" kiedy piszesz tylko jeden rzeczownik i na tym kończysz zdanie. Trochę mi to w niesmak (ale pewnie :D się tyko czepiam, oł yea)
Celowo skonstruowałam swoją wypowiedź w ten właśnie sposób, mając świadomość, że z gramatyczno-stylistycznego punktu widzenia jest ona błędna [choć przyznaję, miałam wątpliwości odnośnie tego czy rzeczywiście powinnam to robić]. Koniec końców jednak postanowiłam zastosować się do Twojej sugestii i poprawić ją =)
Mia pisze:Co masz na myśli ogromne problemy z aklimatyzacją? Podasz jakieś przykłady?
Mam na myśli to, że każda większa zmiana przeze mnie miejsca pobytu [zresztą nie tylko ta i nie tylko "większa"] wywołuje w moim umyśle wrażenie silnego dysonansu i poczucie zachwiania mojego - do tej pory stabilnego, uporządkowanego i bezpiecznego - świata, one z kolei zaś generują dogłębny niepokój i lęk. Udając się na kilkudniową wycieczkę najprawdopodobniej w większym stopniu byłabym pochłonięta nienaturalną [z mojego punktu widzenia] obcością hotelu niż zwiedzaniem. Zdaję sobie sprawę, że to mocno nietypowa i trudna do zrozumienia reakcja, ale taki właśnie mechanizm występuje często u autystyków: jednymi z najbardziej charakterystycznych cech naszego zaburzenia jest skrajna nietolerancja zmian i sztywność wewnętrznych konstrukcji umysłu ["mentalnego szkieletu"] oraz schematów myślenia. Nawet taka wydawałoby się błahostka jak spędzenie jednej (!) nocy poza domem byłaby dla mnie problematyczna.
Mia pisze:Czasami mam wrażenie, że nie o podróże chodzi - tylko o samo bycie z drugim człowiekiem. Tak po prostu, zwyczajnie, bez proszenia o pomoc itd. Potrafisz?
Czasami [? - chyba jednak trochę częściej] też mam wrażenie, że chodzi właśnie o to - zarówno jeśli mowa o poznawaniu życia ludzi w najróżniejszych zakątkach naszego globu, jak i wspólne podróżowanie z kimś/nawiązywanie nowych znajomości podczas swoich wojaży. Niestety nie potrafię "być" z drugą osobą. Świat ludzi jest dla mnie obcy: nie umiem zajrzeć do wnętrza ich indywidualnych, małych wszechświatów, a co za tym idzie nie jestem w stanie ich zrozumieć - i choć raczej nikt nie jest w stanie w pełni wejść w czyjąś głowę, to chyba niewielu postrzega w swojej wyobraźni innych jako bliżej nieokreślone i zagadkowe sylwetki bez twarzy. Osiągnięcie prawdziwej bliskości i więzi z kimś jest dla mnie nierealne. To także wynika z faktu bycia w spektrum autyzmu, chociaż spory udział mają w tym również inne zaburzenia. Właśnie dlatego tym, co przede wszystkim interesowałoby mnie w podróżach byłby czynnik fizyczny: obiekty materialne i przyroda, a ze społecznego wybrałabym jedynie to, co mogłabym odnieść bezpośrednio do siebie i z czym się utożsamić.

Usunięty 6091

Re: Dlaczego podróżujemy?

Post autor: Usunięty 6091 » 21 wrz 2017, 14:09

Kerosine pisze:Zdaję sobie sprawę, że to mocno nietypowa i trudna do zrozumienia reakcja
Mam kilka pytań. Za każdym razem To się dzieje tak gdy jesteś sama czy z innymi ludźmi? Pisząc o kilkudniowej wycieczce (nieważne czy ona miała miejsce czy też nie), będąc z kimś miałabym pewnie podobnie do Ciebie, będąc sama - pewnie też, ale gdybym do tego samego miejsca pojechała ileś razy, aż w końcu była tam z innymi ludźmi (miejscowymi/swoim chłopakiem itd), nagle to miejsce które sprawiało lęk i myślałam tylko o tym żeby wrócić do swojej "izolatki komfortu" zaczyna się zmieniać, a co za tym idzie, cała panika gdzieś schodzi na dalszy plan. I czasami to idzie też w drugą stronę, mimo że znam jakieś miejsce, wiem gdzie fajnie się pobawić/powygłupiać itd. to panika się pojawia kiedy dość znani mi ludzie, nieświadomie psują całą atmosferę a ja się totalnie w sobie zamykam. Masz też tak, czy ja piszę zupełnie o czymś innym?

A jak masz np. z wychodzeniem do pracy/sklepu/zakupów/załatwiania czegoś w urzędach itd.?
Bo rozumiem, że To nie dotyczy tylko podróży, ale rzutuje na całe Twoje życie. Jak sobie radzisz?

Awatar użytkownika
Kero
Moderator
Posty: 207
Rejestracja: 30 sty 2013, 9:04
Płeć: Kobieta
Lokalizacja: Cin&Cinnati

Re: Dlaczego podróżujemy?

Post autor: Kero » 22 wrz 2017, 16:43

Mia pisze:Mam kilka pytań. Za każdym razem To się dzieje tak gdy jesteś sama czy z innymi ludźmi? Pisząc o kilkudniowej wycieczce (nieważne czy ona miała miejsce czy też nie), będąc z kimś miałabym pewnie podobnie do Ciebie, będąc sama - pewnie też, ale gdybym do tego samego miejsca pojechała ileś razy, aż w końcu była tam z innymi ludźmi (miejscowymi/swoim chłopakiem itd), nagle to miejsce które sprawiało lęk i myślałam tylko o tym żeby wrócić do swojej "izolatki komfortu" zaczyna się zmieniać, a co za tym idzie, cała panika gdzieś schodzi na dalszy plan. I czasami to idzie też w drugą stronę, mimo że znam jakieś miejsce, wiem gdzie fajnie się pobawić/powygłupiać itd. to panika się pojawia kiedy dość znani mi ludzie, nieświadomie psują całą atmosferę a ja się totalnie w sobie zamykam. Masz też tak, czy ja piszę zupełnie o czymś innym?
Chyba jednak o czymś innym. Przede wszystkim w moim przypadku ludzie odgrywają rolę jedynie marginalną, to kwestia przede wszystkim zmiany samego miejsca - a dokładniej, jak się zdaje, do głębi rozstrajające uczucie rozłąki z domem [lęk przed opuszczeniem go na zawsze?]. Także zmiany ustalonego rytmu życia i pozwalających jako-tako trzymać je w ryzach schematów.

... blisko dwadzieścia lat temu zostałam zmuszona w trybie pilnym wyprowadzić się ze swoją rodziną z naszego rodzinnego domu i przenieść w inny rejon miasta. Pomimo prawie dwóch dekad, jakie upłynęły od tego wydarzenia wciąż nie umiem zaakceptować swego nowego miejsca zamieszkania i nazwać go domem. To nie jest dom, co najwyżej jedynie hotel. Zawsze gdzieś z tyłu głowy towarzyszy mi dyskomfort wywołany poczuciem, że coś bardzo ważnego [fundamentalnego wręcz] uległo przesunięciu i nie znajduje się już na swoim miejscu, że utraciłam więź z cząstką siebie. Przybiera postać wręcz odczuwalnego fizycznie napięcia - dopiero gdy odwiedzam rodzinne strony moje ciało rozluźnia się i zdaję sobie sprawę, jak bardzo było do tej pory spięte.

W tym momencie można oczywiście powiedzieć, że moja postawa jest po prostu skutkiem tamtej traumy, ale podobny wzorzec reagowania przejawiałam już wcześniej [dał o sobie dobitnie znać podczas pobytu w szpitalu gdy jeszcze mieszkałam u siebie, zresztą odkąd pamiętam czułam niechęć do jakichkolwiek zmian, dalszego/dłuższego podróżowania i zawsze ogromnie ważny był dla mnie dom jako konkretne miejsce/okolica].
Mia pisze:A jak masz np. z wychodzeniem do pracy/sklepu/zakupów/załatwiania czegoś w urzędach itd.?
Bo rozumiem, że To nie dotyczy tylko podróży, ale rzutuje na całe Twoje życie. Jak sobie radzisz?
Akurat to, o czym piszę w tym temacie dotyczy raczej tylko podróży/dłuższej zmiany miejsca pobytu [typu właśnie szpital]. W pracy spędzam zaledwie osiem godzin, to za krótko aby opisywany mechanizm mógł się uruchomić. W sklepach czy urzędach jeszcze mniej. Ale już gdybym miała spędzić choćby pojedynczą noc poza domem - byłby to problem. Także ogólnie wszelkiego rodzaju zmiany są dla mnie destrukcyjne.

Usunięty 5938

Re: Dlaczego podróżujemy?

Post autor: Usunięty 5938 » 09 paź 2017, 15:54

Podróżować nie lubię. Jestem zwierzęciem domowym o silnie rozwiniętym instynkcie terytorialnym. Nie znoszę zmian a perspektywa jakiegoś dłuższego wyjazdu , czy zmiany miejsca zamieszkania jest mi bardzo niemiła. Bardzo się przywiązuję do miejsca w którym mieszkam, żyję . Pobyt w tym samym , dobrze znanym miejscu mnie uspokaja, daje mi poczucie bezpieczeństwa i stabilizacji a to jest dla mnie niezwykle ważne. W sumie w swoim życiu, to tylko raz zmieniłem miejsce zamieszkania, przenosząc się z prowincji do dużego miasta, w którym mieszkam obecnie. Bardzo długo się aklimatyzowałem i musiało minąć wiele lat zanim znowu poczułem , że jestem ,,na swoim miejscu".
Jestem trochę jak kot, który nie przyzwyczaja się do otaczających go ludzi lecz, przede wszystkim, do miejsca/ terytorium , w którym żyje.
A moją jedyną zagraniczną podróżą była parodniowa wycieczka na Litwie bardzo dawno temu

Awatar użytkownika
Kero
Moderator
Posty: 207
Rejestracja: 30 sty 2013, 9:04
Płeć: Kobieta
Lokalizacja: Cin&Cinnati

Re: Dlaczego podróżujemy?

Post autor: Kero » 09 paź 2017, 20:51

rytygier, mówiłam Ci już kiedyś, że czasami wydaje mi się, iż jesteś moim bratem-bliźniakiem? :D
rytygier pisze:W sumie w swoim życiu, to tylko raz zmieniłem miejsce zamieszkania, przenosząc się z prowincji do dużego miasta, w którym mieszkam obecnie. Bardzo długo się aklimatyzowałem i musiało minąć wiele lat zanim znowu poczułem , że jestem ,,na swoim miejscu".
Ja niestety po tych prawie 20 latach nadal nie mogę...

ODPOWIEDZ

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 4 gości