Gwiazd naszych wina (FKF)
Gwiazd naszych wina (FKF)
Dzisiaj udało mi się obejrzeć Gwiazd naszych wina.
Na razie wypowiem się ogólnikowo.
Jeśli chodzi o pozytywy:
- piękna muzyka, szczególnie w środku filmu;
- dobrze dobrani aktorzy;
- ładnie wyreżyserowany, chociaż reżyser raczkuje w tej dziedzinie, ma na koncie tylko 3 filmy, to wcale nie widać, że nakręcił ten film początkujący;
- kilka dobrych maksym;
- z wszystkich postaci najbardziej podobał mi się Van Houten.
Negatywy:
- dość słaby początek, film wygląda przez jakieś 20-30 minut jak typowy film o amerykańskiej młodzieży;
- trochę się ciągnie;
- z dźwiękiem czasem coś nie tak, bo nie słychać np. trzasków, kiedy musiały one mieć miejsce - tak wiem, pewnie tak miało być, ale ja wolę słyszeć wszystkie dźwięki;
- pewne błędy logiczne, np. kiedy Haze i Gus stoją na środku w pokoju, a za nimi Isaac tłucze rzeczy. Pewnie był to zabieg celowy, żeby nie było harmidru, ale i tak dosyć mało wiarygodny (tak, wiem, czepiam się pierdół, ale oceniam film ze względu na całokształt)
Ten film jest piękny pod jednym względem. Że bohaterowie zdecydowali się zbierać chwile spędzone ze sobą, a w ich sytuacji... nie każdy by miał siły na to.
Jedyne, do czego mogłabym się przyczepić w fabule to to, że wszyscy w tym filmie byli tak niezwykle dojrzale oswojeni z chorobą. Do tego stopnia, że potrafili na luzaku o tym gadać, jakby mówili o pogodzie. Oczywiście, różni ludzie zupełnie inaczej do tego podchodzą i to rozumiem, nie mniej, to mnie raziło. Nie znaczy to jeszcze, że oni mieli siedzieć i się umartwiać albo zamknąć w domu, jednak był mały zgrzyt.
Ten zgrzyt zniknął, kiedy w końcu przestało być "cukierkowo", a ten film przestał być jakąś tam opowiastką o chorobie, a zaczął być prawdziwym dramatem dwojga ludzi.
Nie będę zdradzać zakończenia, ale to trzeba zobaczyć.
Film dostaje ode mnie ocenę 7. Nie zmienił wprawdzie mojego życia, nie spowodował nie wiadomo jakich emocji, ale spoko się ogląda. Tylko czasem miałam wrażenie znużenia.
Na razie wypowiem się ogólnikowo.
Jeśli chodzi o pozytywy:
- piękna muzyka, szczególnie w środku filmu;
- dobrze dobrani aktorzy;
- ładnie wyreżyserowany, chociaż reżyser raczkuje w tej dziedzinie, ma na koncie tylko 3 filmy, to wcale nie widać, że nakręcił ten film początkujący;
- kilka dobrych maksym;
- z wszystkich postaci najbardziej podobał mi się Van Houten.
Negatywy:
- dość słaby początek, film wygląda przez jakieś 20-30 minut jak typowy film o amerykańskiej młodzieży;
- trochę się ciągnie;
- z dźwiękiem czasem coś nie tak, bo nie słychać np. trzasków, kiedy musiały one mieć miejsce - tak wiem, pewnie tak miało być, ale ja wolę słyszeć wszystkie dźwięki;
- pewne błędy logiczne, np. kiedy Haze i Gus stoją na środku w pokoju, a za nimi Isaac tłucze rzeczy. Pewnie był to zabieg celowy, żeby nie było harmidru, ale i tak dosyć mało wiarygodny (tak, wiem, czepiam się pierdół, ale oceniam film ze względu na całokształt)
Ten film jest piękny pod jednym względem. Że bohaterowie zdecydowali się zbierać chwile spędzone ze sobą, a w ich sytuacji... nie każdy by miał siły na to.
Jedyne, do czego mogłabym się przyczepić w fabule to to, że wszyscy w tym filmie byli tak niezwykle dojrzale oswojeni z chorobą. Do tego stopnia, że potrafili na luzaku o tym gadać, jakby mówili o pogodzie. Oczywiście, różni ludzie zupełnie inaczej do tego podchodzą i to rozumiem, nie mniej, to mnie raziło. Nie znaczy to jeszcze, że oni mieli siedzieć i się umartwiać albo zamknąć w domu, jednak był mały zgrzyt.
Ten zgrzyt zniknął, kiedy w końcu przestało być "cukierkowo", a ten film przestał być jakąś tam opowiastką o chorobie, a zaczął być prawdziwym dramatem dwojga ludzi.
Nie będę zdradzać zakończenia, ale to trzeba zobaczyć.
Film dostaje ode mnie ocenę 7. Nie zmienił wprawdzie mojego życia, nie spowodował nie wiadomo jakich emocji, ale spoko się ogląda. Tylko czasem miałam wrażenie znużenia.
- aspołeczne.kurczę
- attention whore
- Posty: 1369
- Rejestracja: 24 sie 2014, 20:58
- Płeć: Kobieta
Re: Klub kinomaniaków
To ja też się podzielę ogólnymi wrażeniami:
Film jest dowodem na to, że amerykańskie kino nie ucieknie od cukierokowatości, choćby się na to nie wiem jak siliło. W tym filmie widać mozół twórców, którzy wprost ustami bohaterki wyrazili swój zamiar przedstawienia niebajkowej historii.
A jednak mimo wszystko film jest bajkowy. Nie można było bardziej zepsuć epizodu z pisarzem. Dobrze się zaczęło, skończyło naiwnie. Podobnie jak Dafne mam zarzuty co do niebywałej dojrzałości bohaterów, dystansu, który co rusz się ujawnia w lekko żartobliwym podejściu do poważnego problemu, z którym się borykają. Pocałunek w miejscu, w którym nie powinien się pojawić, nagrodzony w dodatku brawami. I te przeintelektualizowane metafory...
Przesłanie jest oczywiście piękne. Więc jeśli ktoś szuka w filmach dydaktyzmu i łez wzruszenia, to wszystko w tym filmie znajdzie.
Ogólnie wystawiam ocenę: 6/10 (biorąc pod uwagę, że to film amerykański - ocena jest maks. łagodna)
Film jest dowodem na to, że amerykańskie kino nie ucieknie od cukierokowatości, choćby się na to nie wiem jak siliło. W tym filmie widać mozół twórców, którzy wprost ustami bohaterki wyrazili swój zamiar przedstawienia niebajkowej historii.
A jednak mimo wszystko film jest bajkowy. Nie można było bardziej zepsuć epizodu z pisarzem. Dobrze się zaczęło, skończyło naiwnie. Podobnie jak Dafne mam zarzuty co do niebywałej dojrzałości bohaterów, dystansu, który co rusz się ujawnia w lekko żartobliwym podejściu do poważnego problemu, z którym się borykają. Pocałunek w miejscu, w którym nie powinien się pojawić, nagrodzony w dodatku brawami. I te przeintelektualizowane metafory...
Przesłanie jest oczywiście piękne. Więc jeśli ktoś szuka w filmach dydaktyzmu i łez wzruszenia, to wszystko w tym filmie znajdzie.
Ogólnie wystawiam ocenę: 6/10 (biorąc pod uwagę, że to film amerykański - ocena jest maks. łagodna)
Oczywistości są po to, by je podawać w wątpliwość.
Re: Gwiazd naszych wina (FKF)
Dobra, to i ja coś napiszę.
Zgadzam się z Dafne co do muzyki w filmie, w soundtracku jest wiele interesujących pozycji.
Plusem jest to, że jest ona prawie idealnie dopasowana to danej sceny.
Główna bohaterka czasami mnie nużyła, i czasem irytowały mnie jest zachowania, miny.
Z jej matką miałem podobne odczucia Czasami nienaturalne zachowania w niektórych sytuacjach.
Film mnie zaskoczył i na początku oceniłem go na 9 na FW. Dziś zmieniłem jednak na 8.
Ponieważ rzadko oglądam takie filmy. Przed oglądnięciem nawet nie zajrzałem jaki to gatunek, wprawdzie wiedziałem od początku że dziewczyna będzie poważnie chora. I myślałem że będzie kopia ,,Szkoły Uczuć''.Ale jednak nie.
Film w niektórych kwestiach na pewno nie jest przewidywalny jak np. reakcja tego pisarza na ich przyjazd.
Motyw zatajania własnego cierpienia przed bliską osobą przypomniał mi ,,Kamizelkę'' w jakiś sposób.
Szczerze to myślałem, że ta dziewczyna pierwsza przegra walkę. Jak widać film w jakiś sposób mnie zaskoczył.
Absurdalną sceną w tym filmie dla mnie były te próbne przemowy w kościele, reakcja matki dziewczyny niewidomego chłopaka jak rzucał jajkami w samochód - mogła wezwać jaką policję, a tak pozwalała na obrzucanie posesji jajkami. Film rzeczywiście czasem się bardzo dłużył.
Z racji tego że nie gustuję w takich filmach parę razy coś mi się zakręciło w oku.
Przy takich filmach często zastanawiam się nad samym sobą, może dlatego tak rzadko (choć coraz częściej) po nie sięgam.
I tytuł. Przez długi czas nie mogłem go rozkminić ,,wina'' kojarzyło mi się z winem.
Dopiero wczoraj po filmie zrozumiałem tytuł.
Zgadzam się z Dafne co do muzyki w filmie, w soundtracku jest wiele interesujących pozycji.
Plusem jest to, że jest ona prawie idealnie dopasowana to danej sceny.
Główna bohaterka czasami mnie nużyła, i czasem irytowały mnie jest zachowania, miny.
Z jej matką miałem podobne odczucia Czasami nienaturalne zachowania w niektórych sytuacjach.
Film mnie zaskoczył i na początku oceniłem go na 9 na FW. Dziś zmieniłem jednak na 8.
Ponieważ rzadko oglądam takie filmy. Przed oglądnięciem nawet nie zajrzałem jaki to gatunek, wprawdzie wiedziałem od początku że dziewczyna będzie poważnie chora. I myślałem że będzie kopia ,,Szkoły Uczuć''.Ale jednak nie.
Film w niektórych kwestiach na pewno nie jest przewidywalny jak np. reakcja tego pisarza na ich przyjazd.
Motyw zatajania własnego cierpienia przed bliską osobą przypomniał mi ,,Kamizelkę'' w jakiś sposób.
Szczerze to myślałem, że ta dziewczyna pierwsza przegra walkę. Jak widać film w jakiś sposób mnie zaskoczył.
Absurdalną sceną w tym filmie dla mnie były te próbne przemowy w kościele, reakcja matki dziewczyny niewidomego chłopaka jak rzucał jajkami w samochód - mogła wezwać jaką policję, a tak pozwalała na obrzucanie posesji jajkami. Film rzeczywiście czasem się bardzo dłużył.
Z racji tego że nie gustuję w takich filmach parę razy coś mi się zakręciło w oku.
Przy takich filmach często zastanawiam się nad samym sobą, może dlatego tak rzadko (choć coraz częściej) po nie sięgam.
I tytuł. Przez długi czas nie mogłem go rozkminić ,,wina'' kojarzyło mi się z winem.
Dopiero wczoraj po filmie zrozumiałem tytuł.
Re: Gwiazd naszych wina (FKF)
Mnie zaś irytowało, że bohaterowie mają gładziutkie twarze jak lalka Barbie . W obliczu takiej choroby to szczególnie dziwne. Potem jednak klepnęłam się w głowę - przecież to nie jest studium raka, a film dla nastolatek, żeby sobie trochę popłakały . Mówiąc szczerze, i ja uroniłam łzę, ale nie w końcówce, a mniej więcej, kiedy między bohaterami nawiązała się romantyczna interakcja łóżkowa. Uświadomiłam sobie, że tak niewiele czasu im zostało i pewnie będzie to jedna z nielicznych takich chwil spędzonych ze sobą.Suicider pisze:Główna bohaterka czasami mnie nużyła, i czasem irytowały mnie jest zachowania, miny.
I to mnie autentycznie zasmuciło.
Popieram zdanie aspołeczne.kurczę odnośnie kina amerykańskiego- stokroć bardziej podoba mi się owe kino z lat 90. Ten film faktycznie do pewnego momentu przypomina bajkę.
No i też mam wrażenie, że wątek z pisarzem został zmarnowany.
Re: Gwiazd naszych wina (FKF)
Dafne, mnie też zastanawiało to, że tak ,,pięknie'' wyglądają
Wprawdzie nigdy nie widziałem osoby chorej na raka. Wprawdzie pod koniec ten chłopak wygląda ,,trochę'' gorzej, ale to na pewno nie odzwierciedla rzeczywistych widoków.
Film przypomina bajkę szczególnie z tym wyjazdem i dżimami Serio, rozwaliło mnie to Dobrze że wizyta była niemiła, bo wtedy film byłby zbyt przewidywalny
Wprawdzie nigdy nie widziałem osoby chorej na raka. Wprawdzie pod koniec ten chłopak wygląda ,,trochę'' gorzej, ale to na pewno nie odzwierciedla rzeczywistych widoków.
Film przypomina bajkę szczególnie z tym wyjazdem i dżimami Serio, rozwaliło mnie to Dobrze że wizyta była niemiła, bo wtedy film byłby zbyt przewidywalny
Re: Gwiazd naszych wina (FKF)
Cicho, cicho. Ja nie chciałam złamać swojej zasady i najpierw przeczytałam książkę, a właśnie kończę oglądanie filmu - cała we łzach.
Od razu powiem, że książka spodobała mi się o wiele bardziej. Jak zazwyczaj, lepiej odbieram te emocje opisane przez autora niż przedstawione przez aktorów, no ale nieważne.
Ogólna historia - całkiem niezła. Piękna miłość przedstawiona w piękny sposób. Gra aktorska całkiem niezła, chociaż bardziej podobał mi się Gus. Jest genialny, cała jego mimika, no po prostu mnie zauroczył. Gorzej trochę z Hazel, ale też nieźle sobie poradziła z rolą, według mnie, a jestem wymagająca, jeśli chodzi o tego rodzaju filmy, gdzie tak ważne są emocje.
Ogólnie, brakowało mi niektórych dialogów z powieści, które jak dla mnie były urocze i nadawały charakteru całej historii ich miłości i tego, jak Hazel podchodziła do uczucia, a jak Gus podchodził do życia.
Muzyka idealna, nic dodać, nic odjąć.
Mi się film podobał, chociaż, jak napisałam na początku, nie tak, jak książka. I jeszcze odnośnie zarzutów, że nie wyglądają, jakby mieli raka... to nie było sedno filmu czy powieści, by opowiedzieć o chorobie dwojga nastolatków. Ważna była ich relacja, ich miłość, to jak, połączyło ich przeżywanie podobnych sytuacji, jednak w zupełnie inny sposób. Ukierunkowanie uwagi bardzo dobre, moim zdaniem.
Od razu powiem, że książka spodobała mi się o wiele bardziej. Jak zazwyczaj, lepiej odbieram te emocje opisane przez autora niż przedstawione przez aktorów, no ale nieważne.
Ogólna historia - całkiem niezła. Piękna miłość przedstawiona w piękny sposób. Gra aktorska całkiem niezła, chociaż bardziej podobał mi się Gus. Jest genialny, cała jego mimika, no po prostu mnie zauroczył. Gorzej trochę z Hazel, ale też nieźle sobie poradziła z rolą, według mnie, a jestem wymagająca, jeśli chodzi o tego rodzaju filmy, gdzie tak ważne są emocje.
Ogólnie, brakowało mi niektórych dialogów z powieści, które jak dla mnie były urocze i nadawały charakteru całej historii ich miłości i tego, jak Hazel podchodziła do uczucia, a jak Gus podchodził do życia.
Muzyka idealna, nic dodać, nic odjąć.
A jaki tu był błąd logiczny?Dafne pisze:pewne błędy logiczne, np. kiedy Haze i Gus stoją na środku w pokoju, a za nimi Isaac tłucze rzeczy. Pewnie był to zabieg celowy, żeby nie było harmidru, ale i tak dosyć mało wiarygodny (tak, wiem, czepiam się pierdół, ale oceniam film ze względu na całokształt)
Właśnie tak było tylko i wyłącznie w filmie. Nie pokazali tego, co było w książce (dlatego zawsze najpierw czytam książki). W powieści sporo było np. o ojcu dziewczyny, który dużo płakał, nie mogąc sobie poradzić, nawet z banalnymi sytuacjami, kiedy choroba Hazel dawała się we znaki. Jej mama też sobie z tym tak nie radziła, ale to było trochę pokazane na filmie - nie jako tam jeden z głównych wątków, ale można było to odczytać.Dafne pisze:Jedyne, do czego mogłabym się przyczepić w fabule to to, że wszyscy w tym filmie byli tak niezwykle dojrzale oswojeni z chorobą. Do tego stopnia, że potrafili na luzaku o tym gadać, jakby mówili o pogodzie
(...)powiedziałam, podnosząc na niego wzrok i myśląc, że nie można nikogo pocałować w Domu Anny Frank, a potem doszłam do wniosku, że Anna Frank chyba pocałowała kogoś w Domu Anny Frank, i że prawdopodobnie marzyłaby o tym, żeby jej dom stał się miejscem, w którym zakochują się ludzie młodzi i nieuleczalnie chorzy"aspołeczne.kurczę pisze:Pocałunek w miejscu, w którym nie powinien się pojawić,
Tutaj chodziło o psychologiczne podejście całej sytuacji. Gus stwierdził, że odbierając poczucie słuszności matce tej dziewczyny będzie tak, że odwróci wrażenie, że to ona popełnia przestępstwo, nie pozwalając się zemścić za złe potraktowanie Isaaca.Suicider pisze:reakcja matki dziewczyny niewidomego chłopaka jak rzucał jajkami w samochód - mogła wezwać jaką policję, a tak pozwalała na obrzucanie posesji jajkami.
Mi się film podobał, chociaż, jak napisałam na początku, nie tak, jak książka. I jeszcze odnośnie zarzutów, że nie wyglądają, jakby mieli raka... to nie było sedno filmu czy powieści, by opowiedzieć o chorobie dwojga nastolatków. Ważna była ich relacja, ich miłość, to jak, połączyło ich przeżywanie podobnych sytuacji, jednak w zupełnie inny sposób. Ukierunkowanie uwagi bardzo dobre, moim zdaniem.
Re: Gwiazd naszych wina (FKF)
Nie, ja coś jeszcze na skrobie. Niby najlepiej od razu pisać swoje wrażenia po obejrzeniu filmu, ale wolałam tego nie robić pod pływem alkoholu, a potem to już moje lenistwo.
Nie wiem co zachwyca w tym filmie ludzi, ten bajkowy klimat? Nic bym nie straciła, gdybym nie obejrzała... Mimo że, skłonił mnie do zastanowienia się nad trudnym tematem jakim jest śmierć. Czemu ludzie umierają tak młodo? Przypomniał mi wydarzenie, kiedy byłam na pierwszym roku na polibudzie. Przychodząc w poniedziałek na uczelnie otrzymaliśmy smutną wiadomość, że nasz kolega zginął na miejscu wypadku samochodowym. Wracając do domu uderzył w drzewo. Prawdopodobnie zasnął za kierownicą.(...) Wracam już do filmu.
Miałam nadzieję, że mnie ożywi ten film, a było wręcz przeciwnie, pod koniec prawie usnęłam. Na muzykę większej uwagi nie zwróciłam, ale utkwiło mi utwór Not about Angels Birdy, według mnie w tej scenie, której się pojawił, to tam pasował, ale co to za scena była nie pamiętam.
W takiej postaci jak został przedstawiony wątek z pisarzem, to jakby się nie pojawił, to film by nic na tym nie stracił. Mnie osobiście irytował ten Van Houten, być może dlatego, że nie wykorzystali potencjału tej postaci.
Kupiłabym dojrzałość bohaterów, w momencie kiedy była ona zachowana przez cały czas. Kłóciło mi się podejście z dystansem do choroby z tym, że wpadli na pomysł obrzucania jajkami samochodu, a mszczą się tylko ludzie słabi. Jeszcze było parę momentów, które mi zgrzytały.
Pokazali nastolatków po kilku latach życia z chorobą. Mieli czas na oswojenie się z myślą, że umierają. W końcu nad każdym wisi wyrok śmierci, tyle że niektóry wcześniej niż inni uświadamiają sobie o tym. Może z tego względu, że nie wiele później uświadomiłam sobie fakt, że życie może skończyć się w każdej chwili, to po tym zdarzeniu na uczelni. Owszem, jest to inna sytuacja, bo nikt nie mówi mi, że został mi nie wiele czasu. Ale kto wie ile czasu jeszcze pożyje. Może jutro nadejdzie mój czas albo dane będzie mi do żyć starości. Jedno jest takie same - zmienia się spojrzenie na życie, na to co ważne jest w życiu.
Pod koniec filmu poleciały mi łzy, kiedy Hazel głaskała swojego chłopaka w karetce pogotowia. Automatycznie pojawił się głowie obraz, że ja znajduje się w tej karetce, a na miejscu tego chłopaka znajduje się dla mnie bliska osoba.
5/10 Może inaczej bym oceniła, gdybym zdecydowała się obejrzeć ten film, jakbym była wypoczęta.
Edit:
Gdy ja widzę parę namiętnie się całującą na ulicy, rynku i innych miejscach publicznych, to czuję się zmieszana i jakby mnie tutaj nie powinno być.
Nie wiem co zachwyca w tym filmie ludzi, ten bajkowy klimat? Nic bym nie straciła, gdybym nie obejrzała... Mimo że, skłonił mnie do zastanowienia się nad trudnym tematem jakim jest śmierć. Czemu ludzie umierają tak młodo? Przypomniał mi wydarzenie, kiedy byłam na pierwszym roku na polibudzie. Przychodząc w poniedziałek na uczelnie otrzymaliśmy smutną wiadomość, że nasz kolega zginął na miejscu wypadku samochodowym. Wracając do domu uderzył w drzewo. Prawdopodobnie zasnął za kierownicą.(...) Wracam już do filmu.
Miałam nadzieję, że mnie ożywi ten film, a było wręcz przeciwnie, pod koniec prawie usnęłam. Na muzykę większej uwagi nie zwróciłam, ale utkwiło mi utwór Not about Angels Birdy, według mnie w tej scenie, której się pojawił, to tam pasował, ale co to za scena była nie pamiętam.
W takiej postaci jak został przedstawiony wątek z pisarzem, to jakby się nie pojawił, to film by nic na tym nie stracił. Mnie osobiście irytował ten Van Houten, być może dlatego, że nie wykorzystali potencjału tej postaci.
O tak samo pomyślałam, że to ona pierwsza odejdzie z tego świata, ale jednak okazało się zupełnie co innego. Pozytywne zaskoczenie.Suicider pisze:Szczerze to myślałem, że ta dziewczyna pierwsza przegra walkę. Jak widać film w jakiś sposób mnie zaskoczył.
Również uznałam te sceny za absurdalne + ta scena z pocałunkiem, która nie powinna pojawić się w tym miejscu, gdzie odbyła i jeszcze te klaskanie, co to było? Rozumiem, że uświadomiła sobie coś w tym momencie, ale mogła wybrać inny moment. Powinna być to tylko ich chwila bez udziału świadków postronnych. Widocznie inaczej podchodzę do całowania.Suicider pisze:Absurdalną sceną w tym filmie dla mnie były te próbne przemowy w kościele, reakcja matki dziewczyny niewidomego chłopaka jak rzucał jajkami w samochód - mogła wezwać jaką policję, a tak pozwalała na obrzucanie posesji jajkami. Film rzeczywiście czasem się bardzo dłużył.
Kupiłabym dojrzałość bohaterów, w momencie kiedy była ona zachowana przez cały czas. Kłóciło mi się podejście z dystansem do choroby z tym, że wpadli na pomysł obrzucania jajkami samochodu, a mszczą się tylko ludzie słabi. Jeszcze było parę momentów, które mi zgrzytały.
Pokazali nastolatków po kilku latach życia z chorobą. Mieli czas na oswojenie się z myślą, że umierają. W końcu nad każdym wisi wyrok śmierci, tyle że niektóry wcześniej niż inni uświadamiają sobie o tym. Może z tego względu, że nie wiele później uświadomiłam sobie fakt, że życie może skończyć się w każdej chwili, to po tym zdarzeniu na uczelni. Owszem, jest to inna sytuacja, bo nikt nie mówi mi, że został mi nie wiele czasu. Ale kto wie ile czasu jeszcze pożyje. Może jutro nadejdzie mój czas albo dane będzie mi do żyć starości. Jedno jest takie same - zmienia się spojrzenie na życie, na to co ważne jest w życiu.
Pod koniec filmu poleciały mi łzy, kiedy Hazel głaskała swojego chłopaka w karetce pogotowia. Automatycznie pojawił się głowie obraz, że ja znajduje się w tej karetce, a na miejscu tego chłopaka znajduje się dla mnie bliska osoba.
5/10 Może inaczej bym oceniła, gdybym zdecydowała się obejrzeć ten film, jakbym była wypoczęta.
Edit:
Bo mam podobne zdanie co do pocałunku... Nie przekonuje mnie to wyjaśnienie. Dla mnie pocałunek jest czymś intymnym i nie powinno się dzielić taką czułością w miejscu publicznym. Gdyby to było delikatne muśniecie warg, czyli buziak, to bym się tego nie czepiła.adelia pisze:(...)powiedziałam, podnosząc na niego wzrok i myśląc, że nie można nikogo pocałować w Domu Anny Frank, a potem doszłam do wniosku, że Anna Frank chyba pocałowała kogoś w Domu Anny Frank, i że prawdopodobnie marzyłaby o tym, żeby jej dom stał się miejscem, w którym zakochują się ludzie młodzi i nieuleczalnie chorzy"aspołeczne.kurczę pisze:Pocałunek w miejscu, w którym nie powinien się pojawić,
Gdy ja widzę parę namiętnie się całującą na ulicy, rynku i innych miejscach publicznych, to czuję się zmieszana i jakby mnie tutaj nie powinno być.
Re: Gwiazd naszych wina (FKF)
Effy, A ja podchodzę do tego, że takie osoby, nie myślą w danej chwili, że nie są sami, bo dla nich liczą się tylko oni i reszta świata dla nich nie istnieje. I to jest właśnie urocze.
- aspołeczne.kurczę
- attention whore
- Posty: 1369
- Rejestracja: 24 sie 2014, 20:58
- Płeć: Kobieta
Re: Gwiazd naszych wina (FKF)
Przypomniała mi się migawka z gimnazjum, jak moja koleżanka z klasy lizała się namiętnie na środku korytarza ze swoich chłopakiem. Dla nich to musiało być urocze, ale dla osób postronnych obrzydliwe.adelia pisze:Effy, A ja podchodzę do tego, że takie osoby, nie myślą w danej chwili, że nie są sami, bo dla nich liczą się tylko oni i reszta świata dla nich nie istnieje. I to jest właśnie urocze.
No ale co do filmu, w książce ten pocałunek został uzasadniony. Tym bardziej działa to na niekorzyść filmu, że to uzasadnienie i tam się nie pojawiło. Jeśli było technicznie niemożliwe do zrealizowania, trzeba było to po prostu pominąć/zmodyfikować. Twórca filmu nie może uzależniać swojej produkcji od pierwowzoru literackiego. Musi stworzyć odrębne dzieło, które będzie wydawać się dobre samo w sobie, a nie jako uzupełnienie lektury.
Skoro ta książka tak bazuje na psychologii, to film jeśli chciał być w miarę wierny też powinien na psychologii się opierać, pokazywać ją. Niestety, to się nie udało. Film jest w efekcie sztuczny.
PS Czy w książce też oklaskiwano ten pocałunek?
Oczywistości są po to, by je podawać w wątpliwość.
Re: Gwiazd naszych wina (FKF)
Zgadzam się, jednak i tak zawsze, według mnie, wygrywa to, że dla nich to jest jedna z najbardziej magicznych chwil.aspołeczne.kurczę pisze:Dla nich to musiało być urocze, ale dla osób postronnych obrzydliwe.
aspołeczne.kurczę, taaak. Właśnie dlatego zawsze czytam najpierw książki, bo w filmie zawsze coś istotnego nie zostaje pokazane i potem odczuwam zupełny niedosyt. Wiele ważnych kwestii w książce odbywały się tylko w psychice bohaterów, co jednak nie przeszkadza temu, by zostało to pokazane w filmie. No, smutno mi było, że nie zgłębili się bardziej w uczucia.
Tak. Jako, że byli pod wrażeniem właśnie tego, że dwoje młodych i chorych, właśnie w tym momencie się w sobie zakochuje .aspołeczne.kurczę pisze:PS Czy w książce też oklaskiwano ten pocałunek?
- aspołeczne.kurczę
- attention whore
- Posty: 1369
- Rejestracja: 24 sie 2014, 20:58
- Płeć: Kobieta
Re: Gwiazd naszych wina (FKF)
Te psychologiczne książki trudno się zmienia w filmy. Trzeba by zrobić formę pamiętnikarską, coś tam się dzieje i w tle jest komentowane przez bohaterkę.
Tylko że oni nie wiedzieli, że to ich pierwszy pocałunek. Bo skąd? Dla mnie to wyglądało, jakby dziewczyna wiedziona chucią rzuciła się na swojego chłopaka. Poza tym że ona jest chora, mogli się domyślić, ale on swój defekt miał zakryty.adelia pisze:Tak. Jako, że byli pod wrażeniem właśnie tego, że dwoje młodych i chorych, właśnie w tym momencie się w sobie zakochuje .
Oczywistości są po to, by je podawać w wątpliwość.
Re: Gwiazd naszych wina (FKF)
Osoby z boku mogły przypuszczać, że zakochali się w sobie w tym momencie... to jak wróżenie z fusów. Naciągane. Jak wiemy to mija się z prawdą, bo Gus zakochał się w niej wcześniej.adelia pisze:Tak. Jako, że byli pod wrażeniem właśnie tego, że dwoje młodych i chorych, właśnie w tym momencie się w sobie zakochuje .aspołeczne.kurczę pisze:PS Czy w książce też oklaskiwano ten pocałunek?
Można i tak. Nie tak do końca nie istnieje dla nich reszta świata, bo nie dadzą się ponieść całkowicie namiętności, bo blokuje ich przed posunięciem się dalej (zasady obyczajowe).adelia pisze:Effy, A ja podchodzę do tego, że takie osoby, nie myślą w danej chwili, że nie są sami, bo dla nich liczą się tylko oni i reszta świata dla nich nie istnieje. I to jest właśnie urocze.
Nie trzeba pokazywać wprost, że jest się zakochany, bo to widać i bez tego. Nie raz idąc ulicą widzę pary zakochane, które przekazują to poprzez mowę ciała np. spojrzenie. To właśnie jest urocze, jak dla mnie. Takie osoby nie wciskają mi tego nachalnie, patrz jacy jesteśmy zakochani.
Re: Gwiazd naszych wina (FKF)
Akurat to wyciągnięte jest z książki .Effy pisze:Osoby z boku mogły przypuszczać, że zakochali się w sobie w tym momencie... to jak wróżenie z fusów. Naciągane. Jak wiemy to mija się z prawdą, bo Gus zakochał się w niej wcześniej.
Re: Gwiazd naszych wina (FKF)
Jak oni ze sobą gadali na środku pokoju, a ich kolega tłukł to, co miał pod ręką, to nie mogliby siebie dosłyszeć nawet z bliskiej odległości. Napisałam wcześniej, że to pierdoła, ale zwróciłam na to uwagę.adelia pisze:A jaki tu był błąd logiczny?
Ogólnie, to film przyjęłam bez większych emocji, a spodziewałam się, że będzie potok łez. Najwyraźniej na mnie takie historie podane w bajkowym temacie, nie działają.
Re: Gwiazd naszych wina (FKF)
Z tym tłuczeniem tych pucharów, to akurat podobnie było w książce, to akurat wiernie odzwierciedlili
Ja więcej płakałam przy książce niż przy filmie, chociaż nie powiem, że nie byłam poruszona
Ja więcej płakałam przy książce niż przy filmie, chociaż nie powiem, że nie byłam poruszona
Re: Gwiazd naszych wina (FKF)
Ogolnie przez ten caly marketing tego filmu jest on zaliczany do typowych filmow dla malolatow. Kiedy pierw przeczytalam opis filmu nie spodziewalam sie, ze glownymi odbiorcami beda malolaty z gimnazjum. Na kwejku, czy 9gagu, fejsie glownie ten przedzial wiekowy sie udzielal odnosnie tego filmu. Dopiero tutaj widze starsze osoby dyskutujace na ten temat.
Re: Gwiazd naszych wina (FKF)
A no widzisz - to, ze na poczaktu tak łatwo mowili też wynikalao z tego, ze od lat byli oswojeni, a ten chłopaczek raczej myślał, że już nie bedize nawrotów, pokonał chorobę...Jedyne, do czego mogłabym się przyczepić w fabule to to, że wszyscy w tym filmie byli tak niezwykle dojrzale oswojeni z chorobą. Do tego stopnia, że potrafili na luzaku o tym gadać, jakby mówili o pogodzie. Oczywiście, różni ludzie zupełnie inaczej do tego podchodzą i to rozumiem, nie mniej, to mnie raziło. Nie znaczy to jeszcze, że oni mieli siedzieć i się umartwiać albo zamknąć w domu, jednak był mały zgrzyt.
Ten zgrzyt zniknął, kiedy w końcu przestało być "cukierkowo", a ten film przestał być jakąś tam opowiastką o chorobie, a zaczął być prawdziwym dramatem dwojga ludzi.
Ja też nie poszłam do kina myśląc, ze takie filmidło młodziezowe, a tu bardzo dojrzała,piekna historia... Płakalam dlugo i dosżłam nawet do wniosku, że sama chciałabym mieć tkai czas na oswojenie się ze śmiercią...
Re: Gwiazd naszych wina (FKF)
Miss Sixi, z żadną chorobą nie da się oswoić, a już na pewno nie w wieku 16 lat. Zalożenie tego filmu miało być takie, że jest on wyidealizowany. I tyle.
Re: Gwiazd naszych wina (FKF)
Chyba nie. Film, podobnie jak wiele innych tego rodzaju, ma raczej założenia zmuszenia do refleksji. I tutaj też tak było i im się to udało.
Re: Gwiazd naszych wina (FKF)
A ja nie wiem skąd przeświadczenie, ze osoba w wieku 17 lat i to jeszcze cierpiąca na tak ciężką chorobę, a właściwie i umierająca i mająca tego cholerną świadomość... ma się zachowywać jak typowy nastolatek. Patrzycie trochę z abstrakcyjnego punktu widzenia.... wolałabym nie myśleć co sama bym czuła gdybym walczyła z taką chorobą, ale wiem jedno - człowiek na pewno się zmienia.
Film przecudny. Dla mnie przewidywalny, bo od początku czułam, że z tym autorem wyjdzie jakieś zaskoczenie i czułam, że chłopak pierwszy umrze. Tak jakoś sama bym ułożyła tak fabułę.
I jest trochę cukierkowy. Bo to miał być film o miłości, a nie film dokumentalny o raku.
P.S
Różne są rodzaje raka i nie każdy wygląda na zmizerowanego człowieka non stop. Mój tata np. zmizerniał bardzo na miesiąc przed śmiercią.
Film przecudny. Dla mnie przewidywalny, bo od początku czułam, że z tym autorem wyjdzie jakieś zaskoczenie i czułam, że chłopak pierwszy umrze. Tak jakoś sama bym ułożyła tak fabułę.
I jest trochę cukierkowy. Bo to miał być film o miłości, a nie film dokumentalny o raku.
P.S
Różne są rodzaje raka i nie każdy wygląda na zmizerowanego człowieka non stop. Mój tata np. zmizerniał bardzo na miesiąc przed śmiercią.
Re: Gwiazd naszych wina (FKF)
To co, kolejny seansik? Może 3 metry nad niebem by ktoś chciał ze mną obejrzeć?
skoro już jesteśmy przy melodramatach.
I bohaterowie śliczniejsi.
skoro już jesteśmy przy melodramatach.
I bohaterowie śliczniejsi.
Re: Gwiazd naszych wina (FKF)
Widziałam już ten film, lecz w sumie mogłabym odświeżyć w ramach przerwy między nauką. Nie tylko śliczniejsi bohaterowie, a także lepiej została przedstawiona historia niż wersji włoskiej.
Weekend?
Weekend?
Re: Gwiazd naszych wina (FKF)
Umówmy się, że do tygodnia lub dwóch, bo w weekend wyjeżdżam.
Effy, możesz zaproponować swój film, jeśli ten widziałaś.
Bo jeśli chodzi o Mnie, to mi obojętnie, jaki to będzie.
z koleżanką już się czaimy na Najdłuższą podróż do kina.
Więc jak będzie wiecej ludzi to może się na ten umówimy.
Effy, możesz zaproponować swój film, jeśli ten widziałaś.
Bo jeśli chodzi o Mnie, to mi obojętnie, jaki to będzie.
z koleżanką już się czaimy na Najdłuższą podróż do kina.
Więc jak będzie wiecej ludzi to może się na ten umówimy.
Re: Gwiazd naszych wina (FKF)
znam ale i tak szanuje dear john (film) co do gwiazd naszych wina książka lepsza
- Basia Komarek
- Posty: 50
- Rejestracja: 13 lis 2015, 17:31
Re: Gwiazd naszych wina (FKF)
piękny film, płakałam na nim w kinie...
-
- Posty: 146
- Rejestracja: 24 cze 2015, 8:54
- Imię: Daria
- Płeć: Kobieta
Re: Gwiazd naszych wina (FKF)
Film piękny lecz okropna fryzura aktorki
Re: Gwiazd naszych wina (FKF)
oczywiście, że oglądałam. i oczywiście, że płakałam
podoba mi się tok myślenia nastolatka. co do sporu jak chora osoba powinna się zachowywać to uważam, że i tak każdy jest inny i zachowałby się inaczej. nawet swojego zachowania nie mogłabym przewidzieć..
podoba mi się tok myślenia nastolatka. co do sporu jak chora osoba powinna się zachowywać to uważam, że i tak każdy jest inny i zachowałby się inaczej. nawet swojego zachowania nie mogłabym przewidzieć..
Re: Gwiazd naszych wina (FKF)
Miałam wrażenie, że film na siłę usiłuje mnie doprowadzić do płaczu. Taki wyciskacz łez. Nie lubię tak agresywnych dramatów. Wolę jak płacz pojawia się mimochodem...
Re: Gwiazd naszych wina (FKF)
Wiele osób z mojego najbliższego otoczenia mówi, że autorzy się nie postarali, że film jest o wiele gorszy od książki. Nie zgadzam się z tym pierwszym, za to z drugim - owszem. Podoba mi się ta prostota, która sprawia, że odbiór jest jeszcze lepszy. Bo w końcu produkcja opowiada o czymś prostym, przecież problem nowotworów jest jednym z największych, jak na chwilę obecną (przynajmniej ja tak sądzę) problemów współczesnego świata. Kiedyś takim głównym problemem był chociażby tyfus.
Trochę łez, trochę humoru, trochę innych zabiegów... to wszystko sprawia, że ekranizacja jest taka... naturalna. Aż można poczuć, że zna się główną bohaterkę osobiście. A końcówka zaskakuje.
Trochę łez, trochę humoru, trochę innych zabiegów... to wszystko sprawia, że ekranizacja jest taka... naturalna. Aż można poczuć, że zna się główną bohaterkę osobiście. A końcówka zaskakuje.
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości