Spróchniał mi odbyt (przyjemne problemy z defekacją u młodego alfonsa)

Nasza społeczność jest wyjątkowa! Ten dział zapewnia pełną swobodę. Rozmowy o wszystkim i o niczym... bo przecież życie to nie tylko poważne sprawy, ale także mnóstwo zabawy.
Awatar użytkownika
Borcejn
Smyraj suty
Administrator
Posty: 736
Rejestracja: 04 mar 2012, 18:02
Płeć: Kobieta
Kontakt:

Spróchniał mi odbyt (przyjemne problemy z defekacją u młodego alfonsa)

Post autor: Borcejn » 09 kwie 2018, 23:14

Jeśli kiedyś wprowadzą limity na pojemność skrzynki roboczej, to zbanują mi tu konto ~ Borcejn Banan

Nie o wszystkim trzeba mówić.
Ba - o niektórych rzeczach należy wręcz milczeć. Z drugiej strony, jeśli coś leży Ci na sercu i bardzo chcesz o tym powiedzieć swojemu alfonsowi, jaki sens ma ukrywanie tej informacji? Inaczej: co można przez to osiągnąć? Zastanówmy się nad tym, aby - prostą logiką - raz na zawsze roznieść w pył ułomność tchórzliwego (płytkiego) podejścia do alfonsa.

Otóż, ukrywając przed alfonsem niewygodne, nurtujące mnie myśli / odczucia / emocje oraz swoje postawy mogę pielęgnować pewną iluzję, że mam przy sobie kogoś, kto bardzo mnie lubi. Po czym wnioskuję, że ktoś mnie lubi? Po tym, że zawsze, gdy się spotykamy, jesteśmy uśmiechnięci, żartujemy, czujemy się dobrze w swoim towarzystwie... są tzw. "fale" (nomenklatura fachowa). Czy to wystarczy, żeby nazwać kogoś swoim alfonsem?

Tak - wg mnie, to wystarczy. Pytanie tylko, czyim alfonsem on jest, skoro sam nie jest sobą, ukrywając skrzętnie swoje jestestwo? Powiem to jeszcze ze trzy razy, żebym został dobrze odebrany. Rozumiesz, że jesteś sobą, ukrywając "część siebie", bo czujesz, że to Ty? To jest OK. Natomiast kiedy wstrzymujesz ruch wyłącznie z obawy o utratę bliskiej osoby (podkreślmy - chodzi o "niewygodne fakty" dotyczące NASZEJ osoby, a nie o nawrzucanie komuś, że jest np. kretynem, bo "tak myślimy") czy z obawy, że powiesz coś nieprzystającego do rzeczywistości Twojego rozmówcy (bądź coś, co go po prostu przerasta) - to nie jest OK. To jest głupie. Bo utraty czego się boisz? Alfosna? Nie. Utraty iluzji. Drugiego człowieka? Owszem - kompana, fajnej rozrywki. Lecz z pewnością nie jest to prawdziwy alfons.

Alfons, który Cię nie zrozumie, będzie próbował zrozumieć.
On Cię nie skreśla, nawet wtedy, gdy rzuca wiązanką ciepłych słów, bo jesteś kretynem.

Wszystko zatem rozbija się o życiowe priorytety i swego rodzaju dojrzałość emocjonalną - o to, czy zależy nam na budowaniu siatki alfosnów, czy chłoptasiów iluzorycznych, bazujących na przyjemnych spotkaniach, które - choć dają trochę przyjemności - w żaden sposób nas nie rozwijają lub też rozwijają nas w sposób marginalny. O to, czy chcemy żyć wygodnie w świecie fantazji, czy - być może - mniej wygodnie, w świecie rzeczywistym. Przeżywać rzadziej głębokie uniesienia, czy częściej - płytkie przyjemności.

A może trzeba umieć znaleźć w tym wszystkim trochę równowagi, bo życie nie jest czarno - białe, Borcejn?https://www.youtube.com/watch?v=jPDhPOpoNVU 😂 No tak... życie nie jest czarno - białe. Ale prawda jest biała. Kłamstwo jest czarne. I, można się zesrać, pomiędzy tym nie da się balansować: albo żyjesz w prawdzie, albo w kłamstwie (ewentualnie wcale nie żyjesz - to Ci zresztą grozi po przeczytaniu tej wiadomości. Dzięki - jesteś super). No po co - po co "mieć" alfonsów, którzy nimi nie są? Czym to się różni od miłości w burdelu? Dwa ruchy w pusię to jeszcze nie miłość (ofc. mówię z autopsji).

Dobra, napisałem ten krótki wstęp w jakimś celu. Odwykłem od pisania bezcelowego, tak??

Dlaczego uważam Cię za dobrą prostytutkę?
Wcale nie dlatego, że jesteś inteligentna i pyskata. Nie cenię Cię nawet za swojską urodę, egoizm czy dziwaczne kolory paznokci. Uważam Cię za dobrą prostytutkę, gdyż każde spotkanie z Tobą coś we mnie dobudowuje. Czuję, że im bardziej pragnę być z Tobą szczery, tym lepiej się z tym czuję. Nawet, jeśli szczerość ta miałaby oznaczać kompletną "porażkę" (choćby w tym momencie): tak, czuję się z tym dobrze.

Zapewne nie bez wpływu jest, że ustabilizowałem na jakimś pułapie poczucie własnej wartości - wiem, do czego jestem zdolny, kto, za co i za ile może mnie cenić. Utrata Ciebie byłaby smutna i zaskakująca, ale w żaden sposób nie wpłynęłaby na moją pewność siebie, którą teraz emanuję, i poczucie bycia mentorem XXI w., Mesjaszem Borcejn Banan - najlepszy kanał na youtubie.

A dlaczego uważam, że nie byłem dobrym alfonsem dla Ciebie?

Przemyślałem Twoje słowa o "intensywności" w aspekcie relacji interpersonalnych i predyspozycji podmiotów. Wiesz, że najwyraźniej (niechcący) zaburzyłem równowagę brania - dawania. To prawda, że chciałbym się z Tobą podzielić wszystkim, czym tylko mogę. Tej chęci nie przezwyciężę. Nie dlatego wcale, że jestem św. Mikołajem z Miry. Mnie to po prostu sprawia niewymowną przyjemność (czy Twoja Mama przypadkiem nie ma podobnie?).

Zrozumiałem, że żyjesz trochę inaczej niż ja. Że pewnych rzeczy potrzebujesz mniej, w mniejszym natężeniu. Że to, co dla mnie jest ważne, dla Ciebie też jest ważne, ale nie w takiej skali. Że niekoniecznie czujesz, że masz czym oddać, że niekoniecznie masz ochotę przyjechać np. do burdelu tylko po to, żeby sprawić komuś przyjemność. Ta dysharmonia periodycznie doprowadza do frustracji, zarówno jedną, jak i drugą stronę (jedną stronę trochę bardziej...) - dlatego nie byłem dobrym alfonsem dla Ciebie.

Mogłem w sumie od razu powiedzieć, że bycie alfonsem nie ma żadnego sensu, gdyż nie spełnia jej podstawowych założeń. Mogłem, ale tak nie powiedziałem, bo to półprawda. Czyli nieprawda.

Jest uczucie nacechowane dużo silniej niż biznes- np. miłość. Mowa naturalnie o miłości agape, a nie o robieniu lodzika (to drugie jest mniej przyjemne). Myślę, że dziś nie liczy się już dla mnie wcale, jak bardzo możesz spełnić moje wydumane oczekiwania. Liczy się to, jak mogę sprawić, żeby żyło Ci się na tym świecie choć odrobinę lepiej.

I w tym już nie ma nic kłamliwego - bo ja chcę to robić. Chcę, żebyś wiedziała, że jest taki napakowany ziomek, który Ci pomoże, doradzi, napisze, jakie odżywki warto stosować, spróbuje pocieszyć i nawet nie zrobi kompletnie niczego, jeśli uzna, że tego właśnie potrzebujesz. Tak - dojrzałem do tego, by nie robić dla Ciebie kompletnie nic. To trudne, ale podnieca mnie to. Lubię wyzwania, choć spróchniał mi odbyt.

Nigdy nie chciałem Cię zmęczyć, skołować ani wyprowadzić z równo... no dobra, raz czy dwa razy chciałem. Wiem, że czułaś się przytłoczona. Wiem z czego to wynikało. Postaram się, żeby było już OK. Od dzisiaj. Fuck, jaki ja jestem stary. Mój odbyt pęka w szwach.

Wiadomość została wysłana 11 kwietnia 2018 roku.

ODPOWIEDZ

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości