Czegoś tu nie rozumiem. Jesteśmy końmi hodowlanymi, że musimy się mnożyć? Nawet konie hodowlane się wycina gdy nie nadają się do rozrodu. Skoro już mówiliśmy o godności człowieka, warto wspomnieć też o jego wartości, która, ze względu na nasze, nieco większe od psich możliwości, wykracza poza wartość rozrodczą.
Skoro ktoś świadomie decyduje się by nie być rodzicem, to chwała mu za to. Być może masz to szczęście i nie znasz ludzi, którym dane było odczuć bycie niechcianym dzieckiem - czasem nie tylko psychicznie, ale i fizycznie. Nie tylko na śmierć i niebyt można skazać. Na życie również.
Podsumujmy: Macica NIE JEST człowiekiem. i się nim nie stanie. Płód do pewnego momentu rozwoju również nim nie jest, a w pierwszych tygodniach ciąży jest równie świadomy co rak.
Przecież właśnie takie podejście - aborcja to zło, stała antykoncepcja to zło, sprawia, że za chwilę gdy mężczyzna zechce mieć dziecko, wystarczy że sobie złapie babę w ciemnym zaułku...
Ale, lubując się w faktach, powinniśmy wyszczególnić zagrożenia dla zdrowia wynikające z posiadania, i wynikające z wycięcia macicy.
Należałoby wspomnieć że decyzja o aborcji najczęściej spowodowana jest nie niechęcią do obowiązków, ale jakąś osobistą tragedią. I osobie w tragedii powiesz to samo co tutaj na forum?
Taki dosyć brutalny przykład. Wraca sobie 13-letnia uczennica do domu wieczorem. Łapie ją ośmiu zaślinionych zwyrodnialców, wloką do starej piwnicy, i nie dość że gwałcą przez pół dnia, to biją do upadłego. I co powiesz takiej dziewczynce? "Może poświęcisz swoją przyszłość, jakość życia swojej rodziny. Może do końca życia patrząc na swoje dziecko będziesz widziała tych ośmiu psycholi, zastanawiając się w kogo z nich się wcieliło, może rzucisz szkołę i na lata popadniesz w depresję. Albo nawet znienawidzisz swoje dziecko. Ale za to nie popełnisz grzechu i będę cię bardziej szanował"... Poważnie? Co z JEJ godnością jako człowieka, celami, marzeniami, poczuciem wartości?
Był też we świecie przypadek dziewczynki z domu dziecka która w wieku 10 lat doskonale już wiedziała co to gwałt grupowy, i cierpiąc na liczne zaburzenia usiłowała popełnić samobójstwo. Zalożę się że była swoim rodzicom głęboko wdzięczna za dokonanie świętego aktu prokreacji.
Rzecz inna, to przekonanie przeciwników aborcji, że kobieta będzie tego żałować. Cóż, często zdarza się że kobieta o ciąży dowiaduje się w 4 miesiącu, a nie wiedząc o niej nie ma jak przywiązać się emocjonalnie do myśli o dziecku. Te które ja znam, a które dokonały gdy jeszcze to było legalne, do dziś nie żałują. A decyzja ani jednej ani drugiej nie była fanaberią.
Zresztą, natura sama dokonuje takich "aborcji" i to dosyć często, ciche poronienia nie są żadnym medycznym dziwem. Jednak gdy taką samą zapłodnioną komórkę uśmierci lekarz (głośny konflikt z tabletkami "po") to już jest morderstwo...
Gdy mowa o aborcji, ludzie piszą "jestem za, jestem przeciw". Ale jakoś cudownie pomijają temat najważniejszy. Ano taki, że legalnej aborcji nie dokonuje się w każdym tygodniu ciąży, ale dopóki płód nie staje się istnieniem świadomym i czującym.A skoro nie jest świadomy i nie czuje, to jest nieco mniej rozwinięty niż tasiemiec.
Skrajność przekonania że zapłodniona komórka to człowiek doszla tak daleko, że powstała dyskusja na temat in-vitro, podczas którego giną komórki. Cóż, komórki giną również podczas kąpieli, obcinania paznokci, a jeśli dla kogoś komórka to człowiek - nalezałoby zająć się kwestią męskiej masturbacji, czy przypadkiem nie stanowi ona aktu ludobójstwa
Pozostaje jeszcze jedna istotna kwestia. Ano taka, że jeśli kobieta NAPRAWDĘ nie chce, to i tak nie urodzi, i sposób się znajdzie. Więc czy lepiej by miała ten wybór i dokonała go w sposób bezpieczny dla siebie, czy żeby eksperymentowała z akrobatyką i antybiotykami, lub oddala się pod opiekę jakiegoś piwnicznego amatora, studenta medycyny?
Zresztą, ja myślę że wobec tylu obrońców życia ilu mamy obecnie problem niechcianych dzieci nie istnieje - obrońcy mogą je wziąć pod opiekę i po sprawie.
Żeby móc oceniać skrajne decyzje, trzeba potrafić wejść w buty osób w skrajnym położeniu, ocenić nie tylko ze swojego miejsca i swoich uwarunkowań życiowych.