Wyprowadzka z domu
Przez rok mieszkałem na stancji, z dala od domu, w którym pojawiałem sie tylko na swieta. Bardzo mi to odpowiadało, byłem nieskrępowany i żyłem swoim życiem. Umówilem sie z rodzicami ze albo sam na siebie zarobie albo dojezdzam, no i w tym roku dojezdzam. Nie mogę się doczekać aby znów poczuć się wolnym, mieć swoje sprawy, żyć w swoim tempie.
Zasmakowałem życia i bardzo ten smak mi odpowiada.
Zasmakowałem życia i bardzo ten smak mi odpowiada.
bardzo często mieszkałam poza domem i sprawiało mi to niesamowitą radość, ale to nie do końca to o czym mowa w temacie. bo nie byłam na swoim, nie pracowałam na siebie.
marzy mi się taka ucieczka z domu, ale kiedy ona nastąpi nie mam pojęcia.
dokładnie. za przykład mogę podać moją przyjaciółkę, którą po maturze rodzice wyrzucili z domu. a że dziewczyna inteligentna, ale mało ambitna to wyjechała za granicę i czwarty rok tam siedzi.Q pisze:Nie mają. Mogą dać ci kopa w tyłek zaraz po osiemnastce, jak ci się w domu nie podoba.Paulina-j pisze:
Ps.: Czy rodzice nie maja obowiązku utrzymywać swoje dzieci finansowo do zakończenia edukacji? Bo coś mi się obiło o uszy, pewna nie jestem...
marzy mi się taka ucieczka z domu, ale kiedy ona nastąpi nie mam pojęcia.
-
- Posty: 8625
- Rejestracja: 02 maja 2009, 21:11
Gdybym miał dziecko, które po osiągnięciu pełnoletności stwierdziło, że ma dość mieszkania ze "starymi" i bynajmniej nie ma zamiaru konsultować z nikim swojej wyprowadzki, to droga wolna, prosić o zostanie nie mam zamiaru. Tylko, że jak z niego taka mądrala, to niech zarobi sobie na mieszkanie, studia, utrzymanie i swoje zachcianki. Ode mnie grosza nie dostanie <:ajwenhou pisze:dokładnie. za przykład mogę podać moją przyjaciółkę, którą po maturze rodzice wyrzucili z domu. a że dziewczyna inteligentna, ale mało ambitna to wyjechała za granicę i czwarty rok tam siedzi.
I tu nie chodzi o jakieś wyrafinowane okrucieństwo z mojej strony, tylko szkołę życia dla dzieciaka, który myśli, że w wieku 18 lat jest dojrzały i samodzielny.
Jeśli wróci z pokorą, to przyjmę go z otwartymi ramionami.
jeszcze a propo tamtej dyskusji, którą oczywiście zauważyłam dopiero teraz: ona nie zdecydowała się sama wyjechać, została do tego zmuszona bo nie chciała się dalej uczyća o ile pamiętam jej siostra już siedziała w Anglii. rozumiem, że można było ją przycisnąć i wygonić do pracy, ale od razu wyrzucać?
co do wyprowadzki - wielkimi krokami zbliża się moja wyprowadzka. nie sądziłam, że dojdzie do tego tak szybko. życie rzuciło mi pod nogi okazję i zrobię głupotę jeśli z niej nie skorzystam. boję się jak cholera bo nie wiem co z tego wyjdzie, ale raz się żyje.
co do wyprowadzki - wielkimi krokami zbliża się moja wyprowadzka. nie sądziłam, że dojdzie do tego tak szybko. życie rzuciło mi pod nogi okazję i zrobię głupotę jeśli z niej nie skorzystam. boję się jak cholera bo nie wiem co z tego wyjdzie, ale raz się żyje.
Kiedy byłam nastolatka marzyłam o tym, by wyprowadzić się z rodzinnego domu i chciałam zrobić to jak najszybciej, teraz gdy juz nie mieszkam z rodzicami zaczęłam doceniać to, że jak się mieszkało z nimi to się zawsze miało wszystko pod nosem, teraz trzeba się o to samemu zatroszczyć, choć nie raz się za bardzo nie chce.
Moi rodzice mieli świadomość, że będę musiała się wyprowadzić, gdy zacznę studia. Pochodzę z małego miasteczka, więc i tak musiałam wyjechać. Byłam wtedy z kimś, kto mieszkał w Warszawie i chłopak się postarał- miałam załatwioną pracę, mieszkanie i 3 dni na spakowanie się. Pół miesiąca po maturze wyjechałam, by zacząć życie na swoim. Nie było łatwo, mimo, że już 9 lat minęło, moi rodzice nadal jeszcze żyją nadzieją, że może wrócę do domu
-
- Posty: 2375
- Rejestracja: 08 lip 2009, 9:14
- Płeć: Kobieta
- Lokalizacja: Uć
odpowiedni czas na wyprowadzkę jest wtedy, kiedy będziemy w pełni samodzielni i niezależni finansowo etc.
Ja póki co, nie zamierzam się wyprowadzać.. mam swój pokój, prywatność, dobrze jest tak jak jest. Wiadomo, że nie będę w nieskończoność odkładać wyprowadzki, ale dopóki się uczę, na pewno zostanę "na garnuszku" u rodziców.
Ja póki co, nie zamierzam się wyprowadzać.. mam swój pokój, prywatność, dobrze jest tak jak jest. Wiadomo, że nie będę w nieskończoność odkładać wyprowadzki, ale dopóki się uczę, na pewno zostanę "na garnuszku" u rodziców.
Wyprowadzka z domu jest mega ważną decyzją życiową. Nie można podjąć jej za pochopnie.
Osobiście z domu wyprowadzałam się dwa razy. Raz, gdy "rodzice" wyjechali do pracy za granicę musiałam przenieść się do ciotki, drugi, gdy "rodzice" wyrzucili mnie z domu.
Tyaa, głupota wieku młodego. W obu przypadkach wracałam. Z dumą w kieszeni, na szczęście przez osobie strony.
Teraz największym moim celem jest skończenie szkoły (jeszcze rok) i rozpoczęcie studiów.
Teraz pracując, i tak utrzymuje się sama i odkładam na nie, żeby móc rozpocząć je w jakimś dość dalekim miejscu.
No i tak rozpocząć swoiste nowe życie.
Osobiście z domu wyprowadzałam się dwa razy. Raz, gdy "rodzice" wyjechali do pracy za granicę musiałam przenieść się do ciotki, drugi, gdy "rodzice" wyrzucili mnie z domu.
Tyaa, głupota wieku młodego. W obu przypadkach wracałam. Z dumą w kieszeni, na szczęście przez osobie strony.
Teraz największym moim celem jest skończenie szkoły (jeszcze rok) i rozpoczęcie studiów.
Teraz pracując, i tak utrzymuje się sama i odkładam na nie, żeby móc rozpocząć je w jakimś dość dalekim miejscu.
No i tak rozpocząć swoiste nowe życie.
-
- Posty: 8625
- Rejestracja: 02 maja 2009, 21:11
Nie raz myślałam już o wyprowadzce. Nie raz o tym rozmawiałam z mamą, ale teraz to tak jakbym i tak sama mieszkała. Więc taka szkoła mi się przyda. Wiem, że nie jest to jeszcze to samo, ale uniezależnić się finansowo na jakiś czas jest dobrze.
Znam przynajmniej uroki życia "bez mamy". Czy się podobają nie wiem, ciężko okreslić.
Ale wyprowadzić się wyprowadzę. Kiedy jeszcze nie wiem, sama czy nie też nie wiem. Jedno wiem, że po czasie jaki mam teraz będę bardziej przygotowana do działania sama. Nie będę zależna od innych i będę sama myślała o wszystkim. Chyba zaczynam dorastać...
Znam przynajmniej uroki życia "bez mamy". Czy się podobają nie wiem, ciężko okreslić.
Ale wyprowadzić się wyprowadzę. Kiedy jeszcze nie wiem, sama czy nie też nie wiem. Jedno wiem, że po czasie jaki mam teraz będę bardziej przygotowana do działania sama. Nie będę zależna od innych i będę sama myślała o wszystkim. Chyba zaczynam dorastać...
-
- Posty: 8625
- Rejestracja: 02 maja 2009, 21:11
- Iluminacja
- Posty: 3245
- Rejestracja: 28 maja 2011, 11:26
- Płeć: Kobieta
- Lokalizacja: bułgarskie centrum chujozy
-
- Posty: 980
- Rejestracja: 13 maja 2011, 11:42
- Płeć: Kobieta
- Lokalizacja: Łódź
-
- Posty: 980
- Rejestracja: 13 maja 2011, 11:42
- Płeć: Kobieta
- Lokalizacja: Łódź
Nie, żebym póki co miała jakies wyjście. Moje rodzinne miasto to dosłownie dziura w dupie, edukacje zakończyłabym na liceum, gdybym stąd nie wyjechała. Poza tym... z resztą, nie będę się tłumaczyć.Bum! pisze:I dobrze się z tym czujesz?InfernalTear pisze:Póki co są sponsorami ^___^
Wyprowadziłam się na studia, a moja matka nawet nie chciała słyszeć o żadnej pracy, chociaż rozmawiałysmy na ten temat. Stwierdziła, że jeszcze się w życiu napracuje tyle, że w pięty mi pójdzie. Nie ważne czy się z tym dobrze czuje, czy nie...
Od października w nowym mieście, w domu raz-dwa w miesiącu, ale teraz szukamy mieszkania, więc będzie rzadziej.
Co na to mama? A co ma mówić? Studia są, i już. Sama się opłacam, ona tylko chce żebym wracała częściej, bo jej się nudzi w domu, albo mam jej przywieźć nowe książki ;p Na początku nie chciała, no ale co zrobić, dostałam się na uczelnię 110 km od domu, więc uciekłam póki mogłam. Żeby się uniezależnić, poznac cos nowego, nawet jeśli mogłam to samo robić w okolicy domu.
Co na to mama? A co ma mówić? Studia są, i już. Sama się opłacam, ona tylko chce żebym wracała częściej, bo jej się nudzi w domu, albo mam jej przywieźć nowe książki ;p Na początku nie chciała, no ale co zrobić, dostałam się na uczelnię 110 km od domu, więc uciekłam póki mogłam. Żeby się uniezależnić, poznac cos nowego, nawet jeśli mogłam to samo robić w okolicy domu.
-
- Posty: 3050
- Rejestracja: 18 maja 2011, 15:11
- Lokalizacja: Blåkulla
-
- Posty: 4496
- Rejestracja: 25 mar 2011, 22:17
- Imię: Marcin
- Płeć: Mężczyzna
- Lokalizacja: PL (kinowa)
Myślę, że to jak kto się czuje w takiej sytuacji zależy od możliwości finansowych rodziców. Sam starałem się radzić na studiach jakoś bez ich większej pomocy. Ale mimo wszystko czasem zdarzało się, że trochę mnie wspomogli... Zbyt leniwy byłem, żeby szukać równolegle jakiejś stałej roboty, a stypendia to mimo wszystko nie za dużo kasy ;xI dobrze się z tym czujesz?
Ostatnio zmieniony 21 cze 2011, 21:13 przez nieogarniety, łącznie zmieniany 1 raz.
-
- Posty: 980
- Rejestracja: 13 maja 2011, 11:42
- Płeć: Kobieta
- Lokalizacja: Łódź
-
- Posty: 3050
- Rejestracja: 18 maja 2011, 15:11
- Lokalizacja: Blåkulla
Dla mnie takie wynikanie nie istnieje. Dla moich rodziców też. Decyduję się na wyprowadzkę po to, żeby z nimi nie mieszkać i nie ma w tym żadnej podszytej filozofii 'patrzcie jaki jestem fajny'Bum! pisze:Wiesz ja do tego podchodzę tak, ze skoro decyduję się na wyprowadzkę, to sama potrafię się na swoim utrzymać.
-
- Posty: 4496
- Rejestracja: 25 mar 2011, 22:17
- Imię: Marcin
- Płeć: Mężczyzna
- Lokalizacja: PL (kinowa)
Wyprowadzanie się, nie zawsze ma na celu przekroczenie jakiejś magicznej bariery samodzielności. Czasami po prostu wynika z konieczności zmiany miejsca zamieszkania Choćby ze względu na studia :p...Bum! pisze:Wiesz ja do tego podchodzę tak, ze skoro decyduję się na wyprowadzkę, to sama potrafię się na swoim utrzymać. I lepiej czuje się z myślą, ze mam coś swojego, ze sama potrafiłam na coś zarobić.
-
- Posty: 8625
- Rejestracja: 02 maja 2009, 21:11
ja bym, jednak nie umiała tak zdzierać kasy z rodziców. Może dlatego, że teraz się nie da;) Ale wczesniej sama mnie z domu wyrzucała:) Teraz też chętnie by to zrobiła i jeszcze mnie utrzymywała. Bo ostatnio mama zapowiedziała mi, że najchętniej to kupiłaby mi mieszkanie, ale żebym przesiadywała u niej.
Dla mnie to dość głupie rozwiązanie, ale teraz wiem, że sama bym się wolała utrzymywać. jak będzie chciała niech je kupi czy co tam wymyśli. Ale wszystko inne będzie musiało należeć do mnie. Czas ostatni nauczył mnie samodzielności i dbania o siebie. Więc nie miałabym z tym pewnie większych problemów.
A rodziców bym mogła na obiad zaprosić.
Tylko kiedy to nastąpi jak się wyprowadzę to nie wiem.
Dla mnie to dość głupie rozwiązanie, ale teraz wiem, że sama bym się wolała utrzymywać. jak będzie chciała niech je kupi czy co tam wymyśli. Ale wszystko inne będzie musiało należeć do mnie. Czas ostatni nauczył mnie samodzielności i dbania o siebie. Więc nie miałabym z tym pewnie większych problemów.
A rodziców bym mogła na obiad zaprosić.
Tylko kiedy to nastąpi jak się wyprowadzę to nie wiem.
-
- Posty: 3050
- Rejestracja: 18 maja 2011, 15:11
- Lokalizacja: Blåkulla
-
- Posty: 8625
- Rejestracja: 02 maja 2009, 21:11
są koszty. Ale my pracujemy wspólnie. Tzn co ja wypracuję idzie do domowego budżetu. Widziesz, to jest na zasadzie wspólnego wychodzenia z problemów teraz. Więc koszty mamy trochę wspólne.sepän poika pisze:Dlaczego od razu zdzierać? Jak mieszkasz z nimi to przecież też są koszty
niby chcą, ale jakbym szła na dzienne studia, wyprowadziłabym się z domu, bo tak musiałabym zrobić. I usamodzielniłabym się dopiero w wieku dwudziestu kilku lat co mi kompletnie nie pasuje. Bo wolę być wcześniej niezależna finansowo, nawet jeśli ma to wyglądać tak jak teraz.sepän poika pisze: A skoro rodzice sami chcą to tym bardziej nie widzę gdzie ten aspekt zdzierania.
Hm, tylko że usamodzielnienie, to również załatwienie sobie dachu nad głową na własną rękę, a nie rodzicePeggy_Brown pisze: jak będzie chciała niech je kupi czy co tam wymyśli.
To, że ktoś jest niezależny finansowo, bo np. pracuje i zarabia, a mieszka z rodzicami wcale nie znaczy, że jest 'lepszy'(brakuje mi słowa!) od tych co mieszkają poza domem, ale sa na utrzymaniu rodziców. Temat tyczy wyprowadzki. I np. dla mnie większą szkołą życia jest mieszkać z dala od rodziców i być zależnym od nich (będą chcieli/mieli, to dadzą więcej- nie, to mam problem!), niż mieszkać z nimi i mieć kasy jak lodu, bo się pracuje. Tak jak sama piszesz, koszta się rozkładają i macie łatwiej. A Ci poza 'ciepłym gniazdkiem' są sami sobie, nie pomoże im ktoś, bo może być np. za daleko etc.
O czym ja piszę? Kiedy to było, że miało się tak dobrze...
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość