Rozdział I
Jej gabinet wyglądał jak piekło. Zasłonięte żaluzje, ciemno, biurko oświetla słaba lampka. Wszędzie burdel, porozwalane papiery i dokumenty. W powietrzu unosi się dym od hawajskich cygar, które dostała od prezydenta Stanów Zjednoczonych na konferencji w Waszyngtonie. QD nigdy nie paliła. Tej nocy jednak wszystko ją przerosło. Mimo, iż wiedziała, że ma fantastycznych współpracowników, bała się. Cholernie się bała. Co, jeśli jej oddział sobie nie poradzi? Emigranci przejmą kontrolę nad miastem. A potem przyjdą kolejne miasta. I kolejne. Musiała się jakoś uspokoić. Cygara jej pomogły. Ale tylko na chwilę.
Ktoś zapukał do drzwi.
- Pen? – odezwał się słodki, kobiecy głos. – Pen? Mogę wejść?
- Tak, proszę…
Do gabinetu weszła Jane Icannotfly, sekretarka QD.
- Pen… Co Ty robisz? Kobieto, obudź się.
- Witaj…
Panna Icannotfly zwaliła wszystkie papiery z biurka na podłogę, położyła kawę na biurku, odsłoniła żaluzje i otworzyła okno by dym mógł opuścić gabinet.
- Jest 10:00 rano, wiesz, że dziennikarze czekają na Ciebie od świtu?
- Niech czekają. Mam to gdzieś.
- Chciałam Ci przypomnieć, droga Pen, że za chwilę masz spotkanie z Twoim nowym chłopcem, który ma partnerować Rusałce.
- Masz rację… Kompletnie zapomniałam! Jak on się nazywa?
- Tu masz jego kartotekę. – Panna Icannotfly podała QD papiery, uprzednio sprzątając cały bajzel z podłogi.
- Jimmy V. Pół Amerykanin, pół Holender.
- Holender! – krzyknęła Icannotfly, której wypadły z ręki papiery.
- Hm?
- Nic, nic. Muszę Ci to wszystko uporządkować. Pen?
- Tak, Jane?
- Ogarnij się.
QD popatrzyła na nią spode łba. Sekretarka wyszła z gabinetu.
Pół Amerykanin, pół Holender stał przed siedzibą FBI oparty o lampę i lizał lizaka. Kapelusz, zielone oczy, dwudniowy zarost, dwuletni garnitur. Jimmy V. Jego matka była amerykanką. Niecałe trzydzieści lat temu została zgwałcona. I właśnie on, V, jest owocem tego gwałtu. Zawsze uważał się za zatrute jabłko. Kto tylko go spróbuje, kończy marnie. Urodził się w Nowym Jorku, ale w wieku czterech lat wyjechał z matką do Holandii. Tam poznała Alberta V, z którym się ożeniła. Tam Jimmy żył, uczył się, walczył podczas I wojny światowej. Owa wojna zabrała mu rodzinę. Po tych wydarzeniach wyjechał do Anglii, by studiować w Oksfordzie. Był jednym z najlepszych studentów. Gdy skończył naukę, wyjechał do Dream City. Trafił do policji. Jego przełożony docenił jego pracę i polecił go prokurator Penelope QueenDream.
Wyrzucił patyczek do kosza i ruszył w stronę budynku. Przedarł się przez tłum dziennikarzy, wszedł do środka. Błądził chwilę po siedzibie FBI, aż w końcu trafił do biurka Panny Icannotfly.
- Dzień dobry.
- Dzień… A… Pan V?
- Zgadza się.
- Proszę chwileczkę poczekać.
Jane Icannotfly weszła do gabinetu QD i po dosłownie trzech sekundach wyszła.
- Pani prokurator czeka na pana.
- Dziękuję.
Jimmy V zapukał dwa razy i wszedł do gabinetu Penelope Queen-Dream.