Nowe opowiadanie

Zablokowany
V
Newbie
Posty: 3491
Rejestracja: 10 kwie 2011, 17:41
Imię: Eljot
Płeć: Mężczyzna

Nowe opowiadanie

Post autor: V » 31 maja 2011, 10:52

Akcja tej opowieści toczy się we wczesnych latach 30. XX wieku. Wszystko układa się jak należy, dopóki w tytułowym mieście Dream City nie pojawiają się pierwsi emigranci, którzy powoli zaczynają działać na jego szkodę. Przejmują władzę na mieście, produkują alkohol i sprzedają go pomimo prohibicji. Zwiększa się liczba przestępstw, aktów przemocy, skorumpowanych policjantów. Powstaje grupa ludzi, na czele z prokurator Penelope QueenDream, którzy za wszelką cenę chcą zwalczyć ten cały proceder…

Obrazek


Rozdział I
Przed siedzibą nowopowstałej komórki do walki z przestępczością o nazwie Federalne Biuro Śledcze, zebrał się spory tłum dziennikarzy. Za wszelką cenę chcieli spotkać panią prokurator, by zadać jej kilka pytań odnośnie sytuacji, jaka panuje w Dream City, jak i pracy FBI. Nie pomyśleli, że QD od poprzedniego dnia nie wyszła ze swojego gabinetu. Całą noc przesiedziała w biurze zastanawiając się, jak poradzić sobie z tą falą przestępczości.
Jej gabinet wyglądał jak piekło. Zasłonięte żaluzje, ciemno, biurko oświetla słaba lampka. Wszędzie burdel, porozwalane papiery i dokumenty. W powietrzu unosi się dym od hawajskich cygar, które dostała od prezydenta Stanów Zjednoczonych na konferencji w Waszyngtonie. QD nigdy nie paliła. Tej nocy jednak wszystko ją przerosło. Mimo, iż wiedziała, że ma fantastycznych współpracowników, bała się. Cholernie się bała. Co, jeśli jej oddział sobie nie poradzi? Emigranci przejmą kontrolę nad miastem. A potem przyjdą kolejne miasta. I kolejne. Musiała się jakoś uspokoić. Cygara jej pomogły. Ale tylko na chwilę.
Ktoś zapukał do drzwi.
- Pen? – odezwał się słodki, kobiecy głos. – Pen? Mogę wejść?
- Tak, proszę…
Do gabinetu weszła Jane Icannotfly, sekretarka QD.
- Pen… Co Ty robisz? Kobieto, obudź się.
- Witaj…
Panna Icannotfly zwaliła wszystkie papiery z biurka na podłogę, położyła kawę na biurku, odsłoniła żaluzje i otworzyła okno by dym mógł opuścić gabinet.
- Jest 10:00 rano, wiesz, że dziennikarze czekają na Ciebie od świtu?
- Niech czekają. Mam to gdzieś.
- Chciałam Ci przypomnieć, droga Pen, że za chwilę masz spotkanie z Twoim nowym chłopcem, który ma partnerować Rusałce.
- Masz rację… Kompletnie zapomniałam! Jak on się nazywa?
- Tu masz jego kartotekę. – Panna Icannotfly podała QD papiery, uprzednio sprzątając cały bajzel z podłogi.
- Jimmy V. Pół Amerykanin, pół Holender.
- Holender! – krzyknęła Icannotfly, której wypadły z ręki papiery.
- Hm?
- Nic, nic. Muszę Ci to wszystko uporządkować. Pen?
- Tak, Jane?
- Ogarnij się.
QD popatrzyła na nią spode łba. Sekretarka wyszła z gabinetu.


Pół Amerykanin, pół Holender stał przed siedzibą FBI oparty o lampę i lizał lizaka. Kapelusz, zielone oczy, dwudniowy zarost, dwuletni garnitur. Jimmy V. Jego matka była amerykanką. Niecałe trzydzieści lat temu została zgwałcona. I właśnie on, V, jest owocem tego gwałtu. Zawsze uważał się za zatrute jabłko. Kto tylko go spróbuje, kończy marnie. Urodził się w Nowym Jorku, ale w wieku czterech lat wyjechał z matką do Holandii. Tam poznała Alberta V, z którym się ożeniła. Tam Jimmy żył, uczył się, walczył podczas I wojny światowej. Owa wojna zabrała mu rodzinę. Po tych wydarzeniach wyjechał do Anglii, by studiować w Oksfordzie. Był jednym z najlepszych studentów. Gdy skończył naukę, wyjechał do Dream City. Trafił do policji. Jego przełożony docenił jego pracę i polecił go prokurator Penelope QueenDream.
Wyrzucił patyczek do kosza i ruszył w stronę budynku. Przedarł się przez tłum dziennikarzy, wszedł do środka. Błądził chwilę po siedzibie FBI, aż w końcu trafił do biurka Panny Icannotfly.
- Dzień dobry.
- Dzień… A… Pan V?
- Zgadza się.
- Proszę chwileczkę poczekać.
Jane Icannotfly weszła do gabinetu QD i po dosłownie trzech sekundach wyszła.
- Pani prokurator czeka na pana.
- Dziękuję.
Jimmy V zapukał dwa razy i wszedł do gabinetu Penelope Queen-Dream.
Ostatnio zmieniony 31 maja 2011, 15:26 przez V, łącznie zmieniany 3 razy.

she
Newbie
Posty: 14136
Rejestracja: 05 gru 2010, 17:56
Imię: Patrycja
Lokalizacja: z polskowłoslandi ;)

Post autor: she » 31 maja 2011, 15:16

Rozdział II

- Cieszę się, że jesteś. Twój przełożony bardzo Cię chwalił. Pozwól, że się przedstawię- wyciągnęła swoją dłoń nad biurkiem.- Jestem Penelope Queen-Dream, prokurator generalny.- Jimmy V zbliżył się, podając jej dłoń.
- Witam serdecznie.
- Za chwilkę dołączy do Nas mój zastępca, Samantha ajwenhou oraz Twój nowy partner, Sophia Rusałka. Mam nadzieję, że współpraca będzie Wam się dobrze układała.- Kiedy skończyła to mówić, drzwi uchyliła piękna Jane Icannotfly, informując o przybyciu dwóch dam.
- Niech wejdą, czekamy tu na nie.- Skinęła głową, dając gest aprobaty.
Do gabinetu weszły dwie młode kobiety. Jedna była niesamowicie drobnej postury, z średniej długości włosami i jasnej cerze. Druga miała piękne długie, kręcone włosy i hipnotyzujące oczy.
- Pozwól, że Ci przedstawię. Samantha ajwenhou, moja prawa ręka. I Sophia Rusałka, Twój nowy partner. -Jimmy V powitał dziewczyny.
- Mój drogi, powiedz o sobie coś więcej. Jak już wspomniałam na wstępie Twój przełożony bardzo Cię chwalił. Czym sobie na to zasłużyłeś?- zapytała QD.
- Razem ze swoim partnerem rozbiliśmy poważny gang, specjalizujący się w handlu żywym towarem. Zorganizowaliśmy zasadzkę i wszyscy, którzy mieli z tym coś wspólnego wpadli w nasze sidła. Z tego co słyszałem borykacie się z podobnymi problemami. Mam nadzieję, że pomogę Wam z tym skończyć raz na zawsze.
- Usiądźmy i porozmawiajmy teraz o tym co najważniejsze.- zaproponowała pani prokurator.
Cała czwórka zasiadła do wielkiego, dębowego stołu. Zaczęli dyskutować o tym, co muszą zrobić by zaprzestać szerzonej przestępczości.



W tym samym czasie, kiedy agenci FBI zaciekle debatowali, w Dream City doszło do kolejnego aktu przemocy wobec burmistrza Jamesa DexKanona. Banda emigrantów, zorganizowała napad na Ratusz ograbiając go z ważnych i tajnych dokumentów, dotyczących miasta i jego mieszkańców. W ich ręce trafiły wszystkie dane osobowe, kroniki i albumy. To oznaczało tylko jedno. Ktoś kto stał na ich czele podjął już ostateczną decyzję o tym, że chce zapanować nad wszystkim i wszystkimi.

Acid
Newbie
Posty: 2772
Rejestracja: 24 lut 2011, 19:21

Post autor: Acid » 01 cze 2011, 18:30

Następnego dnia głowa gangu emigrantów Giuliana TrisHka zwołała zebranie swoich podwładnych.
-Słuchajcie! - zaczęła ostro. Musimy pozbyć się kilku pionków którzy stoją na naszej drodze. Jak wiecie wczoraj po brawurowej akcji którą przeprowadził Vicenzo Acid i Matteo rychu zdobyliśmy bardzo istotne akta. Znamy praktycznie wszystkie słabe punkty naszych przecinków. Martwi mnie jednak ich nowy agent. Puttana! - zaklęła Giuliana. Musimy coś na Niego znaleźć.
-Ja mogę to zrobić! - krzyknął na całe gardło Filippe Saya. Ja to wszystko załatwię.

Filippe Saya dobrze wiedział, że jego pozycja w gangu słabnie z każdym dniem. Wiedział, że oddala się od swojego celu. Wszystko przez nieudany związek z przywódczynią. Stali na ślubnym kobiercu, gdy nagle wszystko przerwał estoński emigrant sepän poika.

she
Newbie
Posty: 14136
Rejestracja: 05 gru 2010, 17:56
Imię: Patrycja
Lokalizacja: z polskowłoslandi ;)

Post autor: she » 02 cze 2011, 17:23

- Dobrze, w takim razie Ty Sayo, zbierz jak najwięcej informacji o tym nowym. Skąd jest, jak tu trafił, jaka jest Jego przeszłość. Chce wiedzieć wszystko! Nawet to jaki ma numer buta, jasne? Tylko znowu nie spiernicz tego, tak jak ostatnio, co miałeś przemycić spirytus. Jak można było przepuścić nie tą ciężarówkę co trzeba, a tą w której był spirytus, cofnąć na granicy?!- nie mogła tego zrozumieć.
- Acidzie, wołaj rycha i przygotujcie mi spis najważniejszych szych w mieście. Muszę wiedzieć co planują, co będzie się działo w Dream City w tym tygodniu. Jak byłam w sklepie, to słyszałam jak ta wysoka szprycha, Vanessa InfernalTear mówiła, że organizują jakiś festyn. Ja teraz idę pograć w tenisa, bo mają być tam żony urzędników. Nie powstrzymają się, aby o czymś nie porozmawiać, może usłyszę coś bardzo istotnego dla Nas. A Wy też się bierzcie do roboty i ruszajcie tymi swoimi głowami. Nie tylko mi powinno zależeć na tym, aby wszystko szło po Naszej myśli.- Kończąc to mówić, TrisHka zaczęła zbierać się do wyjścia. Kiedy złapała za fioletową torbę, ze stołu spadła duża teczka. Na drewnianą podłogę rozyspały się zdjęcia Dream City i jego mieszkańców. Schyliła się po nie i odłożyła z powrotem na blat. Na pierwszym zdjęciu widniał Fillippe Saya i prokurator generalny, Penelope Queen-Dream. - A co to do cholery jest? -pomyślała. Nie miała czasu zapytać, gdyż za 20 minut w Centrum zaczynał się turniej tenisa.- Jak wrócę, muszę się temu przyjrzeć, bo coś mi tu nie pasuje..
- Ja idę, a Wy działajcie, do później.

Był to piękny bezchmurny dzień - słońce przygrzewało, wiał letni wiatr, który dodawał orzeźwienia. Tego dnia, po raz pierwszy V zaczynał swoją wielką przygodę z FBI. Razem ze swoją nową partnerką, Rusałką miał iść do Ratusza i porozmawiać z burmistrzem. Obawiał się, że jak w ręce emigrantów trafiły wszystkie ważne dokumenty, to że planują cos poważnego. - Na co im te wszystkie dane? W jaki sposób mogą chcieć je wykorzystać? Kto stoi na ich czele? Dlaczego tak bardzo tej osobie zależy na władzy?- miliony pytań chodziły mu po głowie.
- Cześć.- Sophia Rusałka wyciągnęła dłoń na powitanie.- Nie ma co zwlekać. Już zadzwoniłam do Jamesa DexKanona, czeka na Nas. Nie traćmy już więcej czasu i jedźmy tam.
- Witaj.- odpowiedział, wsiadając do samochodu.- Mówiłaś mu coś więcej o Naszej wizycie?- zapytał.
- Nie, nic więcej mu nie mówiłam. Przecież to tajna sprawa. O takich rzeczach nie rozmawiam przez telefon!- Widać było, że to pytanie, bardzo ją zdenerwowało.
Jimmy V, zaskoczony Jej reakcją, wyciągnął sobie lizaka z kieszeni i zaczął go otwierać...

nieogarniety
Administrator
Posty: 4496
Rejestracja: 25 mar 2011, 22:17
Imię: Marcin
Płeć: Mężczyzna
Lokalizacja: PL (kinowa)

Post autor: nieogarniety » 03 cze 2011, 16:22

- Uwielbiam zapach spalin o poranku - pomyślała Charlotte "Cherry" Bomb wsiadając do nowiutkiego, jaskrawo niebieskiego Forda Roadstera, który właśnie podjechał pod jej mieszkanie.
- Witaj Pegguś, skąd wytrzasnęłaś pieniądze na takie cacko? - zapytała nie ukrywając zdziwienia.
- A coś tam odkładałam na boku, wiesz jak to jest - odpowiedzała Peggy Brown - Nieważne, dzisiaj zapowiada nam się pracowity dzień. Szef potrzebuje dużej dawki gotówki.
- Świetnie, ruszajmy w takim razie. Może przy odrobinie szczęścia ktoś będzie chciał stawiać opór... - Na samą myśl o tym CherryBomb nie mogła powstrzymać się od śmiechu. Peggy spojrzała na Nią kątem oka - Dzięki Bogu nie chce ciągnąć tematu - pomyślała. Znała Charlotte bardzo dobrze. Jej irlandzkie korzenie dawały o sobie znać na każdym kroku...

Jak w każdy piątek sklep masarniczy u Christine Poly był oblegany przez klientów. Tego dnia Poly wyjątkowo sama zajmowała się sprzedażą mięsa. Kiedy pięć lat wcześniej Kryśka oznajmiła swojej rodzinie w Polsce, że wyjeżdża do Dream City zrealizować swoje odwieczne marzenie otworzenia własnego biznesu masarniczego nikt nie był w stanie uwierzyć, że może jej się udać. A jednak, dzięki sporym ambicjom i znajomościom u miejscowego rzeźnika o szlacheckim rodowodzie, Roberta PatrykaXIX, udało Jej się stworzyć jeden z najlepiej prosperujących sklepów w mieście.
- Witaj - powiedziała Claudia Crown, podchodząc do kasy - cóż to się stało, że brudzisz sobie rączki za kasą?
- Pracownica poprosiła mnie o kilka dni wolnego, wiesz jak to jest. Zresztą fajnie tak nawet czasami poczuć się jak za dawnych czasów, kiedy to sama musiałam dbać o sklep.
- No nieważne - ucięła Crown - słyszałaś o tym niedawnym napadzie na ratusz? Podobno zniknęły jakieś bardzo ważne akta.
- Tak, słyszałam. To straszne co się dzieje w tym mieście. Ciekawe kto za tym stoi. - zmartwiła się Poly
- Czuję, że już niedługo się o tym przekonamy. Ja współczuję burmistrzowi. Biedak ma teraz tyle na głowie. Dopiero co parę dni temu usłyszałam, że ma podobno spore długi u Vincenzo...

Podczas gdy panie plotkowały na temat ostatnich wydarzeń, pod sklep podjechał niebieski Ford.
- Wow kto zaopatrzył się w takie autko - zapytał się w myślach Giovanni Maros kierując się do swojego zakładu fryzjerskiego. Gdy z samochodu wyszła Peggy wraz z CherryBomb, Maros stanął jak wryty.
- Ale jak to! przecież powinny pojawić się w przyszłym tygodniu. Skąd ja teraz wytrzasnę kasę. Nie trzeba było wczoraj grać w te karty... - Na twarzy Marosa wymalowało się przerażenie - Spokojnie, tylko spokojnie!, może po prostu zrobiły się głodne i wpadły po jakiegoś świniaka - zaśmiał się sam do siebie - to na pewno to.

Wychodząc ze sklepu Crown minęła się z dwiema niepozornie wyglądającymi dziewczynami.
- Dzień dobry paniom - powiedziała, po czym nie czekając na odpowiedź udała się w swoim kierunku.
- Dla kogo dobry dla tego dobry - odpowiedziała z radością CherryBomb.
- Dobra wchodzimy, nie ma na co czekać - powiedziała Peggy.
Na widok dobrze znanych twarzy uśmiech uradowanej dotąd Poly błyskawicznie zniknął.
- Dlaczego dzisiaj? - Zapytała ze znużeniem.
- Przykro mi - odpowiedziała Peggy - szef pilnie potrzebuje kasy. Chyba nie będzie to dla Ciebie duży problem, co? - zapytała z autentyczną troską.
- Jakoś dam sobie radę - odpowiedziała Poly nie starając nawet ukryć zdenerwowania całą sytuacją.
- Oczywiście, że dasz. Nie chciałabyś przecież zrezygnować z naszych usług protekcji - wtrąciła się Cherry, po czym zaczęła się złowieszczo chichotać...

- O Boże a jednak - pomyślał Maros, podsłuchujący przebieg całej rozmowy. - I co ja teraz uczynię. Matteo! Matteo mi na pewno pomoże. Regularnie u mnie strzyże włosy. Mam nadzieję, że zdołam go znaleźć zanim dojdą do mojego zakładu...

V
Newbie
Posty: 3491
Rejestracja: 10 kwie 2011, 17:41
Imię: Eljot
Płeć: Mężczyzna

Post autor: V » 05 cze 2011, 13:43

Samochód Rusałki podjechał pod ratusz. V już miał wychodzić z samochodu, kiedy jego partnerka złapała go za ramię.
- V, czekaj.
- Hm?
- Podobam Ci się?
V popatrzył na nią z "zonkową" miną.
- Yy…
- Moi dwaj ostatni partnerzy wylecieli po trzech dniach z FBI. Zgadzałam się na kolację, ale nie na obmacywanie. Więc uważaj, czego dotykają Twoje łapy.
- Spokojnie. Nie jesteś w moim typie.
- Cieszę się. Ja pójdę przesłuchać burmistrza, Ty się tu porozglądaj.
- Jak sobie życzysz, skarbie.
Oboje wysiedli z auta i weszli do ratusza. W holu przywitał ich James DexKanon. Następnie on i Rusałka udali się do jego gabinetu. V został w holu. Wokół roiło się od policjantów. Koło wejścia, oparta o ścianę, stała wysoka, piękna policjantka. Miała blond włosy, duże piersi (pewnie dlatego miała rozpiętą koszulę munduru) i zgrabne nogi. Pisała coś w notesie. Jimmy'emu zrobiło się gorąco. Podszedł do niej.
- Przepraszam… Komisarz Jimmy V, FBI - powiedział, pokazując odznakę.
- Och! Pan V! Moje koleżanki miały rację. Rzeczywiście jest pan przystojny!
- Ekhm. Dziękuję, pani też. Chciałbym zobaczyć miejsce zbrodni.
- Zaprowadzę pana. Proszę za mną.
Zeszli po schodach do piwnicy, pokręcili się po niskich i ciemnych korytarzach. W końcu dotarli do drzwi prowadzących do tajnego archiwum.
- To komisarz Jimmy V, z FBI – powiedziała do strażnika stojącego przy drzwiach, który rzucił zimne spojrzenie na nowego śledczego. Przepuścił ich.
Weszli do pomieszczenia z mnóstwem szaf, szuflad, papierów. Podeszli do otwartego sejfu.
- Tu znajdowały się najważniejsze dokumenty, które zostały skradzione.
- Dlatego ja je zawsze trzymam pod łóżkiem.
- Hihihihihi, jaki pan dowcipny! – zaśmiała się policjantka. – Przepraszam, nie przedstawiłam się. Anastazja Funny. Ale wszyscy mówią na mnie Bogini Śmiechu!
Anastazja podała rękę V, by ten mógł ją pocałować w dłoń. Jimmy jednak tylko ją uścisnął.
- Miło mi. Kiedy włamano się do archiwum?
- Niechaj sprawdzę... - zajrzała do notesu. - Wczoraj przed południem.
- Przed południem? Dziwne...
- Właśnie! Kto włamuje się do ratusza w biały dzień?
- Nikt. Bo ratusz był otwarty. Dziwne, że złodzieje nie zostali zauważeni... Co z ochroną?
- Ochroniarz, który miał dyżur wczorajszego dnia… To szef ochrony. Nazywa się Matthew Rych.
- Proszę go sprowadzić.
- Problem w tym… Że on zniknął…
- Jak to: zniknął?
- Rozpłynął się w powietrzu. Po prostu.
- Hm... To wszystko wyjaśnia.
- Podejrzewamy, że to on ukradł tajne akta.
- Brawo, panno Holmes! Sam bym na to nie wpadł! Dziękuję. Porozglądam się tu jeszcze. Proszę przesłuchać wszystkich ochroniarzy i służbę.
- Kota też?
V popatrzył na nią z politowaniem.
- Hihihi. Żartowałam! Mają psa! Miałby pan ochotę na kolację, dziś wieczorem?
V znów popatrzył na nią, a potem na jej piersi.
- Jestem już umówiony.
- Jutro?
- Nie wiem, czy dożyję do jutra. Wie pani, życie policjanta.
Bogini Śmiechu uśmiechnęła się i wyszła z archiwum, kręcąc znacząco pupą.
Ech. Kobiety – pomyślał z uśmiechem i zaczął się przyglądać sejfowi.

she
Newbie
Posty: 14136
Rejestracja: 05 gru 2010, 17:56
Imię: Patrycja
Lokalizacja: z polskowłoslandi ;)

Post autor: she » 05 cze 2011, 23:13

Kiedy Rusałka weszła do Jego gabinetu, zobaczyła emanujące bogactwo i przepych. Wielkie dębowe biurko, stojąca na nim pozłacana lampa, półka z medalami. Jedna ściana cała pokryta była odznaczeniami i wyróżnieniami, jakie DexKanon osiągnął podczas swoich wszystkich kadencji. Czuć było władzę, whisky i dym papierosowy w powietrzu.
- Cieszę się, że tak szybko się zjawiliście. - odezwał się burmistrz, podchodząc do barku i nalewając sobie burbona. - Napije się Pani?
- Nie, dziękuję. Jestem w pracy, poza tym prowadzę. Czy możemy przejść do szczegółów? Nie mam czasu, mamy pełne ręce roboty, a chyba oboje chcemy tą zagadkę szybko rozwiązać, prawda? - Rusałka stanowczym głosem przedstawiła swoje stanowisko w sprawie.
- Jasne. W takim razie co Pani chce wiedzieć?- zapytał, wskazując Jej miejsce aby usiadła. Sam rozsiadł się wygodnie w swoim wielkim fotelu.
- Co robił Pan wczoraj, kiedy miało miejsce włamanie do archiwum?- usadowiła się wygodnie, zakładając nogę na nogę. Jej stopy zdobiły czarne szpilki, a piękny kształt łydek podkreślały kabaretki.
- Wiem, że musze mówić prawdę, ale oczekuje od Pani dyskrecji. Nie chciałbym, aby moja żona się o tym dowiedziała, ani żaden z mieszkańców miasta, bo stracę dobrą reputację... - w jego oczach było widać strach.
- Na tyle, na ile będę mogła-dla dobra sprawy, postaram się być dyskretna, dobrze? - odparła zaciekawiona.
- Rozumiem. Kiedy było włamanie, była u mnie prostytutka.. wie Pani jak to jest. Ostatnio z żoną nie możemy się dogadać, a ja jestem tylko facetem. Mam swoje potrzeby. Tyle lat jesteśmy już po ślubie....
- Dobra! Nie interesuje mnie Pana życie prywatne. Szczegółów wiedzieć nie muszę.... Czyli ma Pan alibi. Co to za kobieta? Ma Pan jej dane? Musimy ją sprawdzić.
- Domyślam się. Proszę. - Wręczył Jej wizytówkę z imieniem i nazwiskiem, oraz nazwą agencji.
- Dziękuję. Kontynuujmy. Wszyscy pracownicy byli wtedy w pracy? -zapytała.
- Tak, wszyscy. Ale jedyną osobą, która mogła cokolwiek widzieć jest szef ochrony, miał wczoraj służbę.
- Jak on się nazywa?
- Matthew Rych.
- Ma mi Pan coś jeszcze do powiedzenia?
- Chyba nie. To wszystko co wiem.
- Dziękuję za rozmowę i poświęcenie mi tych kilku chwil. Do widzenia.- podniosła się z pełną gracją z fotela i podała mu dłoń na pożegnanie.
- Do widzenia. Złapcie tych bandziorów, bo martwię się o Dream City.- ucałował jej dłoń. Kiedy szła w stronę drzwi, zmierzył ją od dołu do góry wzrokiem.
Ostatnio zmieniony 08 cze 2011, 15:07 przez she, łącznie zmieniany 2 razy.

Acid
Newbie
Posty: 2772
Rejestracja: 24 lut 2011, 19:21

Post autor: Acid » 07 cze 2011, 20:29

Podczas gdy Rusałka opuszczała gabinet burmistrza, emigranci planowali kolejną akcję. Tym razem padło na magazyn w którym konfiskowane są wszystkie nielegalne środki. Plan od dawna był opracowany. Wszyscy wiedzieli co mają robić, sytuację ułatwiał fakt, że magazyn był poza miastem. Żadnych niepotrzebnych świadków, jeden strażnik i cała masa alkoholu. Wszystko spowodowane cięciami budżetowymi.
Pierwsza pod bramą zameldowała się TrisHka. Jej twarz zakrywała chusta, wysokie szpilki, piękna spódniczka. Majestatycznie wysiadła z auta pokazując swoje długie nogi na widok których ślinił się niejeden facet. Strażnik od razu zauważył postać zbliżającą się w jego kierunku.
-W czym mogę pomóc pięknej Pani? - zapytał.
-Mam problem z samochodem, czy mógłby mi Pan pomóc? - odrzekła Giuliana.
-Z przyjemnością - odpowiedział onieśmielony strażnik.
TrisHka podniosła maskę samochodu, pochylając się nad silnikiem. Strażnik wlepiał w Nią wzrok gdy nagle od tyłu podbiegł Acid powalając Go jednym ciosem w potylicę.
-No w końcu! Cholera! Ile można czekać, czułam się tak jak by to trwało wieczność! - rzuciła czerwona ze złości przywódczyni.
-To nie moja wina! Musiałem długo czekać na Sayę, w końcu sama kazałaś mu śledzić V. Moim zdaniem na próżno, oczywiście niczego się nie dowiedział. Ale o tym porozmawiamy innym razem, teraz bierzmy się za to po co tu przyszliśmy - powiedział Vincezno pokazując Sayi aby podjechał ciężarówką i załadował beczki ze spirytusem na pakę.
Ostatnio zmieniony 07 cze 2011, 20:42 przez Acid, łącznie zmieniany 2 razy.

nieogarniety
Administrator
Posty: 4496
Rejestracja: 25 mar 2011, 22:17
Imię: Marcin
Płeć: Mężczyzna
Lokalizacja: PL (kinowa)

Post autor: nieogarniety » 12 cze 2011, 14:38

- Gdzie mogę go znaleźć!? Pomyślmy... jest dziewiąta, Rychu zawsze przychodził do mnie około jedenastej. Teraz musi być w restauracji Aymana! Przecież tyle razy chwalił jego dania, na pewno tam jada - na tą myśl w głowie Marosa pojawiła się odrobina optymizmu. Momentalnie odwrócił się i szybkim krokiem skierował w kierunku restauracji.

W tym samym czasie w restauracji panował wyjątkowy spokój. Jedynymi klientami byli Matteo Rychu oraz Vicenzo Acid.
- Jakie masz plany na dziś? - zapytał Rychu.
- Na początek będę niańczył Sayę. Wiesz, mam sprawdzić czy radzi sobie w roli detektywa... Jakby TrisHka nie mogła znaleźć kogoś innego do takiej roboty. Później zaczynamy akcję. Właśnie! Dlaczego dzisiaj nie idziesz z nami? Ominie Cię dużo frajdy...
- Niestety mam inne plany. Muszę spotkać się z dziewczynami - zbierają właśnie haracze.
- Ale przecież piąty jest w przyszłym tygodniu - zdziwił się Acid. Czyżbyś znowu przechlał pieniądze? - zaśmiał się, wzbudzając tym zainteresowanie krzątającego się w kuchni Toma Aymana - Kiedy Ty chłopie zrozumiesz, że nie jesteś stworzony do pokera.
- Haha zabawne, może nie mam takiego talentu jak Ty, kanciarzu, ale powoli się wyrabiam. Zresztą co to za problem. Peggy i Cherry załatwią mi pieniądze do południa. W międzyczasie zdążę jeszcze skoczyć do Maros... - W momencie kiedy to mówił, w powietrzu uniósł się dźwięk dzwonka sygnalizującego przybycie nowych klientów.
- Nie odwracaj się! - uciął mu w połowie zdania Acid. - właśnie przy kasie stoi dwóch policjantów. - Mogą już mieć podejrzenia co do twojego udziału w akcji w ratuszu.
- Spokojnie Acid, myślisz że tak szybko zdobyliby mój rysopis? Mojej fotki na pewno nie mają... osobiście zadbałem o to żeby zniknęła razem z innymi dokumentami.
- Rewelacyjnie! To co robimy, wychodzimy? - zapytał, mimo wszystko zaniepokojony Vicenzo.
- Nie! Czekamy na śniadanie. Ayman mógłby próbować Nas zatrzymać wołając mnie po imieniu. Zresztą przy odrobinie szczęścia może podsłuchamy coś na temat napadu. - odpowiedział Rychu nie ukrywając przy tym satysfakcji ze swojego nader inteligentnego (w jego mniemaniu) toku rozumowania.

- Co państwu podać? - zapytał Tom, po czym skierował w stronę policjantki swój zniewalający uśmiech.
- Dwa razy pączek plus ciepłe kakao - odpowiedziała Bogini Śmiechu.
- Już się robi - powiedział Ayman, po czym udał się do kuchni.

- Idą w naszym kierunku - szepnął Acid. - Może jednak lepiej, żeby nie widzieli zbyt dokładnie twojej twarzy.
- W sumie masz racje - odpowiedział Rychu, po czym rozłożył przed sobą wczorajszą gazetę.
- Dzień dobry panom - powiedziała Bogini zajmując razem z towarzyszem miejsce przy stoliku obok.
- Jak sprawa ratusza - zapytał niemrawy dotąd Frank Hunter - Są jakieś poszlaki dotyczące sprawców?
- W sumie mamy jednego podejrzanego. Tamtejszego szefa ochrony... Burmistrz udostępnił jego adres zamieszkania. FBI czeka na nakaz, ale udało mi się zanotować adres. Co powiesz na to żeby znaleźć jakiś przypadkowy powód do odwiedzin pana Matthew? Nie damy federalnym spić całej pianki, co?
- Jak zwykle zaskakujesz mnie swoją błyskotliwością - uśmiechnął się Hunter - ale może nie powinniśmy mówić o takich planach w miejscach publicznych... - powiedział po czym spojrzał w kierunku Vicenzo. Ten na widok obracającej się głowy policjanta czym prędzej spojrzał na wiszący na ścianie obraz miejscowej artystki Tomali Ramone.
- Piękne te obrazy, nie sądzisz Matt.. Johnie? - powiedział drżącym głosem.
- Owszem, niedługo Tomala otwiera galerię. Będzie trzeba wybrać się na bankiet zorganizowany z tej okazji. - odpowiedział z opanowaniem Rychu. - Szybcy są! - pomyślał - Ale to świetnie się składa.. w końcu pojawi się okazja do jakiś fajerwerków! Buehehehe - rozrechotał się w myślach.
Ostatnio zmieniony 01 sty 1970, 1:00 przez nieogarniety, łącznie zmieniany 2 razy.

V
Newbie
Posty: 3491
Rejestracja: 10 kwie 2011, 17:41
Imię: Eljot
Płeć: Mężczyzna

Post autor: V » 13 cze 2011, 12:55

Zapadł późny wieczór. Samochód Rusałki podjechał pod Pinky Street 13.
- To tu? – spytała. V jednak siedział zamyślony, wpatrzony w dal. – Ej!
- Co? – Jim wrócił do rzeczywistości.
- Pytam, czy to tu.
V spojrzał na wizytówkę.
- Ta.
- Co jest? – spytała bardziej z obowiązku, niż ciekawości.
- Nic. Nieważne. Idziesz, czy ja mam iść?
- Ja pójdę. Jak mężczyzna zabiera się za kobietę, to nic dobrego z tego nie wychodzi. – stwierdziła zimno Rusałka, wysiadła z samochodu, po czym weszła do starej kamienicy, w której znajdował się burdel.
Powiedziała, co wiedziała. Specjalistka. – pomyślał V i również wysiadł z samochodu, oparł się o maskę i zapalił papierosa. Wtem podbiegł do niego mały chłopczyk. Stanął przed nim, wbił w niego mieniący się wzrok i uśmiechnął się.
- Cześć, mały.
Chłopiec nie odpowiedział.
- Zmykaj do domu. Już późno.
Chłopczyk włożył dłoń do kieszeni kamizelki i wyciągnął mały papierek. Podał go V, po czym uciekł. Gliniarz przeczytał to, co było napisane na karteczce, wsiadł do samochodu i odjechał.

Po kilku minutach znalazł się w porcie. Stanął na tyłach hangaru i wysiadł z samochodu. Wtem usłyszał szybkie kroki. Widział czarną postać zbliżającą się do niego, wyrzucającą papierosa. Chwycił za rewolwer i wycelował.
- Stój. Mam broń.
- Jimmy V? – spytała postać.
- Ktoś Ty?
- Albert Saya. FBI. Dostałeś ode mnie wiadomość?
- Tak. – odpowiedział V, chowając swojego Magnum 44. – Nikt cię nie śledził?
- Nie. Choć szefowa kazała mi śledzić ciebie, a mój „kolega” ma mnie pilnować.
- Nie ufają ci?
- No właśnie o tym chciałem pogadać. Ja… Nie istnieję już w tej grupie. Wypaliłem się. Nie ufają mi, nie lubią mnie. Zadania powierzonego przez QueenDream nie wypełniłem.
- Co zamierzasz?
- Zamierzam… Poprosić cię, abyś mnie zastąpił. Musisz dołączyć do nas. Wkupić się w łaski Giuliany TrisHki i dokończyć moją robotę.
- Ale jak?
- Jutro o godzinie 23:00 wypłynie ostatni statek z emigrantami w tym półroczu. Z Bermudów. Musisz tam jak najszybciej pojechać. Na dwie godziny przed wypłynięciem mój człowiek da ci lewe papiery. Wchodząc na statek staniesz się emigrantem. Dalej już będziesz wiedział, co robić. Jakby co, masz mnie.
- Rozmawiałeś z prokurator?
- Nie. Nie miałem czasu. Ty to zrób. Pośpiesz się. Muszę iść.
- Planujecie coś większego teraz?
- Nie mam pojęcia. Jak już dostaję informacje to na ostatnią chwilę. Z tym statkiem to było prawdziwe szczęście. Dobrze, że udało mi się z tobą porozmawiać. Lecę. Powodzenia.
- Wzajemnie.
Saya zniknął między budynkami. V stał jeszcze chwilę, patrząc w morze i obmyślając sobie wszystko. Po chwili podszedł do auta i zdał sobie sprawę, że zostawił Rusałkę samą pod burdelem. Zapalił papierosa, wsiadł do samochodu i pojechał po nią.

she
Newbie
Posty: 14136
Rejestracja: 05 gru 2010, 17:56
Imię: Patrycja
Lokalizacja: z polskowłoslandi ;)

Post autor: she » 15 cze 2011, 17:08

- Dobry wieczór. Nazywam się Sophia Rusałka i pracuję w FBI. Mam kilka pytań odnośnie tego co robiłaś w dniu, kiedy miało miejsce włamanie do ratusza. – mówiąc to, rozglądała się po pokoju, w którym wszystko było czerwone. Zaczynając od zasłon, skończywszy na lampie czy narzucie na łóżku. – A więc co robiłaś tego dnia?
- A co ja mam wspólnego z całym tym zajściem? Nic nie robiłam. Byłam u klienta.
- Konkrety poproszę.
- Byłam u burmistrza. - odpowiedziała InfernalTear starając się ukryć rumieńce, które zalały jej poliki.
- Rozumiem. Czyli DexKanon ma alibi na czas włamania. - notowała, starając się powstrzymać swoją ciekawość. Nie udało się. – Od dawna korzysta z twoich usług?
- Od kiedy tylko zaczęłam tu pracę, będzie jakieś 3 lata. A to istotne w tej sprawie?
- Nie. Skądże znowu. Tak tylko zapytałam. - Rusałka posłała jej sztuczny uśmiech i pomyślała - Faceci. Nie układa mu się z żoną, a dziwkę bzyka od trzech lat. Śmiech na sali. - Na chwilę obecną, to wszystko. Wielu klientów Ci życzę – Rzuciła ironicznie otwierając drzwi. - Do widzenia.
- Do widzenia. - Odpowiedziała prostytutka poprawiając swój kształtny biust i czekając na następnego kochanka.

Jadąc ulicami Dream City, V zastanawiał się, jak to będzie, jak przejdzie na tą złą stronę. Czy uda mu się podejść przywódcę emigrantów? Czy zdobędzie jej zaufanie? Przecież będzie ich tam tylu, a jednak to on będzie musiał się jakoś wykazać, aby być zauważonym. Wiedział, że czeka go trudne zadanie. Miał nadzieję, że to będzie przeciętnej urody kobieta. Nie chciał, aby była piękna. Miał do takich słabość, jak każdy facet zresztą. Spojrzał na zegarek.
- Ale późno.
Przyśpieszył, wiedząc, że jego partnerka pewnie czeka na niego pod burdelem.
- Co ja jej powiem? – zastanawiał się, wciskając pedał gazu do samej podłogi.
Kiedy zbliżał się do głównej autostrady, zauważył szybko jadący samochód. Nie zwrócił na niego szczególnej uwagi. Wjeżdżając w Pinky Street, zobaczył, jak Rusałka wychodzi z domu publicznego. Jakiś mężczyzna podbiegł do jego partnerki. Ona rzuciła się na niego i zaczęła okładać go kolbą od pistoletu…
– Co jest? – krzyknął sam do siebie zaskoczony. To, co zobaczył, bardzo go zdziwiło. Zjechał na bok, zatrzymując się za zaparkowanym samochodem stojącym koło chodnika.
Ostatnio zmieniony 16 cze 2011, 20:20 przez she, łącznie zmieniany 2 razy.

nieogarniety
Administrator
Posty: 4496
Rejestracja: 25 mar 2011, 22:17
Imię: Marcin
Płeć: Mężczyzna
Lokalizacja: PL (kinowa)

Post autor: nieogarniety » 16 cze 2011, 19:22

- Nie jestem dziwką bęcwale! - Krzyczała Rusałka, uderzając kolbą w twarz delikwenta. - Nikt mnie nie będzie tak nazywał!
V podbiegł czym prędzej próbując powstrzymać rozhisteryzowaną partnerkę przed zadaniem kolejnych brutalnych ciosów.
- Spokojnie Rusałko! Co w Ciebie wstąpiło! - Zawołał próbując oderwać ją od nieszczęśnika. W momencie gdy chwycił ją za ramię odsłonił się przed nim widok zmiażdżonej, zakrwawionej twarzy "napastnika". Widok ten wprawił go w osłupienie. Rusałka odwróciła wzrok w kierunku V, uwalniając z uścisku swoją ofiarę. Ta, wykorzystując moment zamachnęła się i rozpaczliwie kopnęła Rusałkę w twarz. Z ust agentki wyprysnęła czerwona maź. Uderzenie okazało się na tyle silne, że jej ciało wyrwało się z uścisku Jimmy’ego i poleciało do tyłu, z impetem uderzając w słup stojący tuż za nią. Rusałka momentalnie straciła przytomność.
- Co jest! – Krzyknął zszokowany V. – próbując złapać Rusałkę. Na widok krwi lejącej się strumieniami wyciągnął ubrudzoną chusteczkę z kieszeni i próbując zatamować ranę z tyłu głowy partnerki krzyknął do mężczyzny leżącego tuż obok. – Dlaczego cię zaatakowała! O co w tym wszystkim chodzi?!.
- Nie mam pojęcia! – Odpowiedział sepleniąc pobity osobnik. - Ta suka zapłaci mi za to co mi zlobiła!! – krzyknął wypluwając przy tym sporą ilość krwi, po czym również stracił przytomność.
V spojrzał na Rusałkę, położył Jej głowę na chodniku, po czym pobiegł do burdelu w poszukiwaniu telefonu…

Korytarz w szpitalu był o tej porze opustoszały. Panował półmrok. V wraz z QD z niecierpliwością oczekiwali na jakąkolwiek informację na temat stanu zdrowia Rusałki.
- Jak to możliwe? – Zapytała QD. – Dlaczego w ogóle doszło do tej bójki.
- Nie mam pojęcia szefowo… - Odpowiedział Jimmy wzruszając ramionami – Nie było mnie w momencie wszczęcia bójki. Prawdę poznamy dopiero, kiedy obudzi się Sophia lub jej ofiara.
- Państwo do kogo? – zapytała z wyraźnie wschodnioeuropejskim akcentem pielęgniarka wychodząca właśnie z sali operacyjnej.
- Jimmy V, FBI, to moja przełożona QD, czekamy na jakieś wieści na temat stanu zdrowia naszej współpracownicy, Sophii Rusałki.
- A tak. Pacjentka została zoperowana. Niestety na tą chwilę nie udało nam się jej dobudzić. Dzisiaj już raczej nie będzie szans na odwiedziny. Za chwilę powinna się tutaj pojawić dr Crown. Ona poda państwu szczegóły – odpowiedziała pielęgniarka kierując swój zniewalający uśmiech w kierunku Jimmyego.
- Okej, ja muszę uciekać do biura. Mam dużo papierkowej roboty, z którą muszę się do rana uwinąć. Daj znać jak tylko czegoś się dowiesz! – powiedziała QD, po czym oddaliła się pośpiesznym krokiem.
- Poczekam na lekarza. - Odburknął V, po czym skierował wzrok w stronę pielęgniarki. – Pani nie jest stąd, prawda? Ma pani dość specyficzny akcent – Zapytał uśmiechając się nonszalancko.
- Tania, jestem Tania Iluminacja – odpowiedziała rumieniąc się przy tym pielęgniarka. – Owszem. W Dream City jestem dopiero od pół roku...
Ostatnio zmieniony 16 cze 2011, 20:47 przez nieogarniety, łącznie zmieniany 1 raz.

Acid
Newbie
Posty: 2772
Rejestracja: 24 lut 2011, 19:21

Post autor: Acid » 16 cze 2011, 19:40

Było już późno, zbliżała się północ, gdy QD postanowiła, że czas iść do domu. Pozbierała wszystkie papiery, odstawiła popielniczkę, wstała i zaczęła przemieszczać się w stronę wyjścia. Otworzyła drzwi ale jednak wróciła na chwilę, bo zapomniała o torebce. Gdy kolejny raz wychodziła z gabinetu zauważyła na drzwiach przyklejoną kopertę. QD rozejrzała się po całym korytarzu, ale nie zauważyła nikogo, niepewnie sięgnęła po kopertę. Po otwarciu jej oczom ukazał się list, biała kartka, a niej przyklejone litery powycinane z gazet układające się w pogróżkę „Ty będziesz następna!”.
Cofnęła się gwałtownie do swojego biura, podbiegła szybko do biurka i wybrała na telefonie numer ochrony. Przeczekała kilka sygnałów, nikt nie odbierał.
Wyjęła pistolet z kabury i wybiegła na korytarz, później schodami w dół, pędem do pokoju ochrony. Drzwi były zamknięte, nikt w środku nie dawał znaku życia. Przerażona nie wiedziała co robić. Nagle nad jej głową zgasło światło, wrzasnęła z przerażenia, po chwili jednak lampa zaczęła działać jak należy. QD kolejny raz rozejrzała się nerwowo, i pobiegła ile sił w nogach do wyjścia.
Pędząc w środku nocy pustą ulicą ciągle rozglądała się czy nie nadjeżdża taksówka, pragnęła z całych sił aby ten koszmar się skończył. W jej głowie piętrzyły się myśli, komu może zależeć na tym aby jej życie dobiegło końca. Na chwilę obecną nie miała żadnych racjonalnych pomysłów, pomimo tego, że znalazła by się grupa osób która jej źle życzyła. Skręciła w małą uliczkę wiodącą do domu, była już nie daleko. To tylko trzy przecznice, dam radę - pomyślała. Po minięciu kolejnych kilkunastu metrów w jej głowie zrodził się pomysł. Wiedziała, że gdzieś po drodze jest pub. Jeśli zobaczę coś niepokojącego popędzę tam i zadzwonię po policję - pomyślała. Ale jeśli tak naprawdę to tylko głupi żart? Jeśli nie ma żadnego zagrożenia? Wtedy wyjdę na głupią, pokażę wszystkim, że się boję , stracę szacunek - dodała, po czym zacisnęła zęby i szybkim krokiem udała się w stronę domu.
Doszła do drzwi swojej kamienicy, włożyła klucz do zamka i z ulgą otworzyła drzwi. Nacisnęła włącznik światła i nic się nie stało. Nacisnęła ponownie, i jeszcze raz. Bez powodzenia. Znowu ogarnął ją strach. Tłumiła w sobie krzyk przerażenia. Weszła w pogrążony w mroku, ale jednak znajomy korytarz. Wymacała poręcz, gdy nagle usłyszała otwierające się drzwi.
-Nie stukaj tak, nie stukaj. Wysiadł prąd.
QD westchnęła z ulgą, pomimo tego, że nic nie widziała w ciemnościach, bez trudu rozpoznała ochrypły głos starego dozorcy.
-Ma Pan może jakąś świeczkę? - zapytała.
-Proszę weź moją, mam jeszcze jedną w domu - powiedział dozorca, podając jej świeczkę i zapałki.
QD podziękowała i ruszyła po schodach w stronę swoich drzwi, chroniąc ręką nikły płomień świeczki.

V
Newbie
Posty: 3491
Rejestracja: 10 kwie 2011, 17:41
Imię: Eljot
Płeć: Mężczyzna

Post autor: V » 19 cze 2011, 16:42

Uspokoiła się. Otworzyła drzwi i weszła do mieszkania. Zdjęła płaszcz i buty. Bardzo powoli poszła do kuchni. W całym mieszkaniu panował bałagan. Dawno nie sprzątała. Rzadko bywała w domu. To praca była jej życiem i to w pracy spędzała całe dnie. Wzięła kilka świeczek, które stały na piecyku i zapaliła. Postanowiła oddać jedną dozorcy. Wyszła powoli z mieszkania i zeszła na dół. To, co zobaczyła, bardzo ją zaniepokoiło. Wręcz przestraszyło. Drzwi od mieszkania dozorcy były otwarte, a z przedpokoju wypływała ciemna maź.
Jasna cholera… - pomyślała. Zeszła na parter i podeszła do drzwi.
- Panie Smith!
Dozorca leżał na podłodze. Oczy miał otwarte, mocno krwawił z głowy. QueenDream położyła świeczki i sprawdziła tętno. Nie wyczuła.
- Boże… - jęknęła.
Nagle usłyszała szmer gdzieś w mieszkaniu.

W tym samym czasie Jimmy V jechał do mieszkania prokurator. Musiał z nią porozmawiać o swojej nowej misji. Przez tą całą sytuację z Rusałką kompletnie o tym zapomniał. Gdy zadzwonił do siedziby FBI, ochroniarz poinformował go, że wszyscy skończyli już pracę i nikogo prócz niego tam nie ma. V zadzwonił wtedy do Panny Icannotfly. Mimo iż była już lekko wstawiona, podała mu adres QD.
Dojechał do kamienicy, w której mieszkała prokurator. Wysiadł z samochodu i wszedł do budynku. Nagle usłyszał odgłosy walki. Z jednego z mieszkań wyszło dwoje ludzi. Zamaskowany bandyta ściskał QD za szyję, a lufę pistoletu przyłożył do głowy. V wyciągnął swoją spluwę i wymierzył do napastnika. Ten zrobił to samo.
- Jimmy! – krzyknęła QD.
- FBI! Puść ją! – krzyknął do bandyty.
- Zejdź mi z drogi, bo czas życia pani prokurator skończy się szybciej niż myślisz.
- Puść ją, do cholery! Odłóż broń i poddaj się!
Bandyta przestał celować do V, znów przyłożył lufę do głowy prokurator i skrzywił głowę, dając znać, że nie żartuje.
- Nie żartuję.
QD patrzyła przerażonymi oczami na swojego podopiecznego.
- Dobra. Już. Spokojnie. – powiedział, opuszczając broń.
- Kopsnij giwerę do mnie.
V wykonał rozkaz.
- Podejdź do ściany. Odwróć się i klęknij. Noga na nogę. Ręce na głowę.
Podszedł do niego i uderzył go kolbą pistoletu. V upadł nieprzytomny. Bandzior wyprowadził QD z kamienicy, posadził ją na tylnym siedzeniu samochodu Rusałki i uderzył w głowę, by i ona straciła przytomność. Usiadł za kółkiem i odjechał.

V
Newbie
Posty: 3491
Rejestracja: 10 kwie 2011, 17:41
Imię: Eljot
Płeć: Mężczyzna

Post autor: V » 25 cze 2011, 16:51

W południe Giuliana TrisHka zwołała zebranie emigrantów w starych magazynach na przedmieściach Dream City. Gdy wszyscy byli obecni, TrisH wyszła na środek.
- Witajcie! - zaczęła. - Jak wiecie, dzisiaj o 23:00 wypłynie ostatni statek z emigrantami w tym półroczu. Z Bermudów. Policja już prawdopodobnie wie, więc będzie szykować obławę. Na 100 procent będzie zadyma. Naszym zadaniem będzie przewiezienie dziesięciu naszych nowych ludzi do bezpiecznego miejsca. To będzie trudne. Acid i rychu ukradną ciężarówkę, która będzie stać nieopodal portu. Nowi będą musieli do niej szybko pobiec, gdy tylko statek dobije. Zadaniem reszty będzie osłanianie ich i obrona przed FBI. Żadne z nas nie może dać się złapać. Żadne z nas nie może zabić policjanta. Zrozumiano?
- Tak jest! - krzyknęli wszyscy.

- Gotowe. - powiedziała Tania Iluminacja, która skończyła zakładać opatrunek V.
- Dzięki. Muszę lecieć.
- Wpadniesz do mnie jeszcze kiedyś?
Jimmy stanął w drzwiach, spojrzał na nią, lekko się uśmiechnął i wyszedł z pokoju zabiegowego.
Mimo, iż bardzo bolała go głowa, musiał biec. Nie miał czasu. Musiał jak najszybciej dostać się na Bermudy. Wsiadł w samochód i pojechał na lotnisko. Miał szczęście. Za 5 minut miał samolot do Brazylii. Poprosił, aby samolot leciał nad wyspą, jak najniżej się da. Wyskoczy ze spadochronem.
V był rozdarty. Z jednej strony powinien lecieć na te Bermudy, a potem dołączyć do emigrantów, by rozbić ich siatkę. Z drugiej jednak strony powinien zostać i szukać prokurator. Co, jeśli została porwana właśnie przez emigrantów? Ten bandyta widział go przecież. Nie może ryzykować. Postanowił zostać. Zadzwonił do Panny Icannotfly.
- Tu V.
- Witaj. Jak się czujesz?
- Źle. Ale to nieważne. Słuchaj, powiedz ajwenhou, żeby zrobiła zebranie odnośnie dzisiejszej akcji. Niech rozda wszystkim zadania. Ja muszę jechać na miasto, przepytać kilka osób.
- Dobrze. Uważaj na siebie.
Odłożył słuchawkę. Głowa cholernie go bolała. Nie wiedział, co robić. QD zniknęła, Rusałka leży w szpitalu... Poszedł do baru.
- Szklankę szkockiej, migiem.
Barman podał mu trunek, V wypił duszkiem. Tego mu było trzeba. Zapłacił i poszedł do samochodu.

- Może być? - spytał Giovanni Maros.
- Tak. Bardzo dziękuję. Jest pan mistrzem nożyczek. Ile płacę? - spytała Monica Puszka.
- Ach. Mam dziś dobry humor. Na koszt firmy! - odrzekł z uśmiechem.
- Dziękuję. Jest pan bardzo miły. - pocałowała go w policzek. - Do widzenia!
- Do widzenia, do widzenia... - odpowiedział oczarowany Maros i już miał zacząć sprzątać, kiedy do jego zakładu fryzjerskiego wpadł Jimmy V. Otworzył drzwi mocnym kopnięciem, zamknął i przewrócił kartkę, na której było napisane "Otwarte" i "Zamknięte".
- Eee... O co chodzi? - spytał Maros.
- Jimmy V, FBI - powiedział policjant, pokazując odznakę. - Mam kilka pytań, panie...
- Maros.
- Giovanni. Giovanni! - V wyciągnął swój rewolwer i wycelował w głowę Marosa.
- A-a-ale o cco chodzi? - spytał wystraszony fryzjer.
- Do łazienki. Migiem!
Obaj panowie poszli do łazienki. V nie zdejmował Marosa z muszki. Zatkał zlew i odkręcił kurek z zimną wodą.
- Teraz powiedzi mi... Giovanni... Gdzie emigranci mają swoją melinę?
- Ale ja nie wiem...
Pierwsza kula świsnęła mu koło ucha. Maros skulił się, przestraszony.
- Gadaj, gdzie emigranci mają swoją melinę?!
- Ale ja naprawdę nie wiem...
V schował broń, podszedł do fryzjera, przyciągnął go do zlewu i włożył głowę do wody, by go podtopić. Po chwili wyciągnął go z wody. Maros próbował nabrać powietrza. Wtedy policjant znów włożył głowę fryzjera do wody. Po chwili wyciągnął.
- Ja naprawdę nie wiem! Ale wiem, kto może to wiedzieć!
- Kto?
Nie czekając na odpowiedź, V włożył głowę Marosa do wody. Po chwili wyciągnął.
- Peggy Brown! - wrzasnął.
- Jak ją znajdę?
- Nie wiem, gdzie mieszka...
V znów zaczął podtapiać Marosa. Po chwili wyciągnął go i przewrócił na podłogę. Próbował wyrównać oddech, kaszlał. W łazience było pełno wody.
- Gdzie masz telefon?
- Khe, khe! Na zapleczu...
V poszedł na zaplecze i zadzwonił do siedziby FBI.
- Icannotfly? Potrzebuję adres niejakiej Peggy Brown.
- Szukam... Jest. Ma mały domek na Myslov Street. Numer 12.
- Dzięki.
V odłożył słuchawkę, wyszedł z zakładu fryzjerskiego, wsiadł do samochodu i pojechał na Myslov Street.

V
Newbie
Posty: 3491
Rejestracja: 10 kwie 2011, 17:41
Imię: Eljot
Płeć: Mężczyzna

Post autor: V » 28 cze 2011, 21:37

Prokurator powoli wracała do realnego świata. Czuła to. Wydawało jej się, że wychodzi z jakiejś czarnej odchłani. Ciemność znikała, zastępowało ją światło. Zmysły zaczynały działać.
Była przywiązana do krzesła. Na oczach miała opaskę. Była w samej bieliźnie. Pomieszczenie, w którym była, śmierdziało benzyną. I było dość duże, bo słyszała echo swojego przestraszonego oddechu. Próbowała się poruszyć z krzesłem, ale była zbyt zmęczona i obolała, by uciec. Nagle usłyszała, jak otwierają się metalowe drzwi. Kroki. Szuranie krzesła. Ktoś podszedł do niej i odwiązał opaskę. Wysoki, długowłosy szatyn usiadł na przeciwko niej. Między nimi stał stół, na którym było małe pudełeczko i szklanka z żółtawym płynem. Oczy QD powoli przyzwyczajały się do światła. Mężczyzna chwycił za szklankę i oblał QD jej zawartością.
- Tfu! Co to jest? Mocz?!
- Pani prokurator wybaczy, nie ma tu ubikacji i nie miałem co z tym zrobić.
- Lecz się!
Mężczyzna z skórzanej kurtce wyciągnął z kieszeni papierosa i zapałki i zapalił.
- Uważaj. Jesteś pokropiona benzyną.
Spojrzała na niego.
- Jak to było w Biblii? "Z prochu powstałeś, w proch się obrócisz". Podczas chrztu oblewa się dziecko wodą święconą. Tak świętujemy początek życia. Ty możesz w podobny sposób zakończyć żywot.
- Kim jesteś? Czego chcesz?
- Naprawdę mnie pani nie poznaje?
- Nie.
- Więc słuchaj mnie, dziwko! - wrzasnął tak głośno, że QD podskoczyła wraz z krzesłem, a echo odbijało się od ścian przez dobrych kilka sekund. - Nazywam się John iAm. 30 lat temu wrobiono mnie w gwałt i zabójstwo ze szczególnym okrucieństwem sześciu moich uczennic. Moja sprawa była twoim debiutem jako prokurator. Wsadziłaś mnie do więzienia na trzydzieści pieprzonych lat! Straciłem pracę, dom, rodzinę. Zrujnowałaś mi życie, suko. Teraz nadeszła pora zemsty.
Prokurator siedziała na krześle ze spuszczoną głową, kątem oka obserwowała go, słuchała, ciężko oddychała. Strach nie pozwalał jej nabierać powietrza.
- Boisz się? - spytał. Nie odpowiedziała. - Pytam, czy się boisz?!
- Tak!
Uśmiechnął się lekko, drwiąco.
- A więc, Penelope QueenDream... Zagramy sobie. Wrócisz do rozprawy sprzed trzydziestu lat. Tym razem jednak osądzisz sama siebie. Wtedy popełniłaś błąd. Będzie to dla ciebie nauczka. Na zawsze.
iAm otworzył pudełeczko i wyciągnął z niego dwie tabletki - różową i niebieską. Położył je przed nią.
- Oto dwie tabletki. Nazwałem je Uniewinnieniem i Karą. Jedna z nich jest trująca. Po jej zażyciu, powoli będzie wypalać cię od środka. Jak kwas. Druga to aspiryna. Jeśli ją zażyjesz, nie przeziębisz się. Chłodno dziś, nie? - spytał z drwiącym uśmieszkiem. - Wybór należy do ciebie. Osądzasz samą siebie.
Wielkimi oczyma gapiła się na tabletki.
- Wiesz, po co polałem cię benzyną?
Spojrzała na niego.
- Jeśli nie wybierzesz tabletki w ciągu minuty, podpalę cię. Jeśli wybierzesz Karę i umrzesz, podpalę cię. "Z prochu powstałaś, w proch się obrócisz"... Czas, start. Tik-tak, tik-tak...
Patrzyła na tabletki. Którą wybrać? Która tabletka jest uniewinnieniem? - myślała. iAm ziewnął. Powoli dokańczał papierosa. QD nie mogła się zdecydować. Ze łzami w oczach spojrzała na niego.
- Genialne, prawda? Uczyłem chemii.
- Błagam, oszczędź mnie... - szlochała. - Wszystkie dowody wskazywały na to, że to ty je zgwałciłeś i zabiłeś. Jeśli to nie była prawda - przepraszam. Otworzę sprawę na nowo. Przeprowadzę ponowne dochodzenie. Tylko błagam, oszczędź mnie... Pozwól mi żyć...
- Za późno. 10 sekund.
Płakała. Z jej oczu lały się rzewne łzy.
- Czas minął. Która tabletka?
Nie odpowiedziała.
- Która tabletka?!
- Niebieska!
Wziął niebieską tabletkę, wstał i podszedł do niej.
- Zamknij oczy, otwórz buzię! - rozkazał, niczym mały chłopczyk do dziewczynki podczas zabawy. Nie otworzyła. Zacisnęła mocniej wargi. Uderzył ją, tak mocno, że aż przewróciła się z krzesłem. Klęknął obok niej i wepchał jej do ust tabletkę. Upewnił się, że połknęła i postawił ją z powrotem "na nogi". Wciąż płakała. iAm usiadł na krześle. Nagle QD poczuła niepokojące ciepło w przełyku...

she
Newbie
Posty: 14136
Rejestracja: 05 gru 2010, 17:56
Imię: Patrycja
Lokalizacja: z polskowłoslandi ;)

Post autor: she » 03 lip 2011, 16:27

Kiedy wszyscy się rozeszli i zaczęli przygotowywać do akcji na przystani, TrisHka usiadła wygodnie w swoim dużym fotelu i zaczęła rozmyślać. W głowie kołatało jej wiele myśli. Miała zrobić małe dochodzenie w związku z tym zdjęciem, na którym była QD i Saya, ale jakoś nie mogła się skupić. Martwiła się dzisiejszym zadaniem i tym, żeby wszystko poszło dobrze. Miała jakieś dziwne przeczucie, że coś jest nie tak, tylko nie wiedziała co. Rozmyślając tak, wyciągnęła nogi i położyła je na pufie, w której środku znajdowało się kilka bardzo ważnych informacji. – Wezmę gorący prysznic i trzeba się szykować do akcji. – W tym momencie przez okno wleciał kamień, owinięty katreczką. TrisHka wyciągnęła gnata i podbiegła do okna. Nikogo nie ujrzała. Podniosła go i rozwinęła karteczkę. Widniał na Niej napis ‘Uważaj’.



Na Myslov Street stały dwa samochody. Czerwony Citroën, którego rdza już prawie całkowicie zniszczyła i nowiutki jaskrawoniebieski ford. – Ale się komuś powodzi. – Pomyślał V, wysiadając z samochodu. – Myslov Street 12, to tu mieszka Peggy Brown. - Haracze jak widać, to sam luksus, nie ma co – skomentował Jimmy, sięgając za kaburę, w której miał ukrytego swojego magnuma. Instynktownie spojrzał na zegarek… - Ku***.. zaraz musze być na przystani. Zły zaczął kierować się z powrotem w stronę samochodu. Jak najszybciej tylko mógł dostał się do pierwszej budki telefonicznej i zadzwonił do Icannotfly.
- Tak, słucham?
- Tu V. Wyślij kogoś do mieszkania Peggy Brown, bo ja muszę.. – specjalnie przerwał połączenie, aby to wyglądało na uprowadzenie czy też porwanie. Nie miał czasu na tłumaczenie wszystkiego. Musiał się kierować w stronę przystani, jak nie chciał, żeby wszystko diabli wzięli. – Jakoś dam im znać gdzie jestem i co robię.


Acid zastanawiał się czy uda mu się powstrzymać przed strzeleniem mu w łeb. Tak bardzo chciał się na nim zemścić, ale wiedział, że jak zrobi coś przeciw TrisHce, to będzie zła i Jego dosyć wysoka pozycja w gangu spadnie diametralnie w dół. – Poproszę sepäna poika, aby się tym zajął. On ma stalowe nerwy i jest konkretny w swoich działaniach.

Zablokowany

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość