Ot, te proste pytanie może podać ciekawe rozwiązania... Śmiało .
Mój ogród pewnie byłby dosyć niewielkim obszarem, do którego wpuszczałabym tylko parę osób. Kończyłby się drewnianą furtką. Nie byłby przesadnie zadbany, wśród roślin dałoby się dostrzec pewną ilość chwastów, acz wystarczająco niskich, by ich nie dostrzec mało wnikliwym okiem. Nie byłby to również ogród bogaty w wiele rodzajów kwiatów. Rosłyby tam róże, będące symbolem miłości, którą wypełnione jest me serce; bratków ze względu na to, iż są symbolem przyjaźni, a mimo swoich wad uważam się raczej za przyjacielską osobę; konwalii, które oznaczałyby delikatność, a zarazem kruchość oraz przebiśniegi będące zwiastunem zmian i rekonstrukcji w życiu. Mam wrażenie, że ciągle się zmieniam, zaś mój stosunek do otoczenia jest dość ruchomy. Nie chodzi tu o konkretne osoby, a ludzi jako całokształt, społeczeństwo, grupę. Pewnie też nie byłby to ogród często odwiedzany, choć spędzałabym tam sporo czasu. Taki mój świat, w którym lubię się zamykać. Byłby to na pewno ogród położony w odosobnieniu, gdzie panowałaby cisza i spokój.